Rikki
Spojrzałam się na
wszystkich, którzy z uwagą przyglądali się temu, co przed momentem się
wydarzyło. Na ich twarzach malowało się zdziwienie, ale również byli pod
wielkim wrażeniem tego, co zaprezentowała Zoey. Reszta, która tylko przez
przypadek tutaj się znalazła, kręciła głową, chcąc powiedzieć, że jako
„rodzina” nie powinniśmy się tak zachowywać.
Rękawem przetarłam obolałą
twarz, z której płynęła szkarłatna krew. Podniosłam się z ziemi i otrzepałam
swoje spodnie. Nie patrząc na innych, odezwałam się.
- Nie macie nic innego do
roboty? – mruknęłam i podniosłam głowę. – Wynocha!
Ja sama obróciłam się na
pięcie i weszłam do lasu, który prowadził na plażę.
Kiedy już tam dotarłam, podeszłam
do jeziora. Cała byłam poobijana przez tą żmiję. Nie potrafię zrozumieć Chrisa…
Jak on może mówić, że ona ma serce? Przecież jej tylko zależy na tym, żeby być
popularnym i pokazać swoje umiejętności, a przy okazji obronić cztery litery
swojego brata. Skąd mogłam wiedzieć, że ten idiota zrobi Honey dziecko, no
skąd? Przecież oni są jeszcze młodzi. Gdybym wiedziała, to nie popełniłabym
tego błędu. Pozwoliłabym mu mnie zabić w gniewie, na tej sali. Mi już na niczym
nie zależy.
Zanurzyłam się w lodowatej
wodzie i poczułam ulgę, którą ze sobą niosła. Zamknęłam oczy i zaczęłam
wsłuchiwać się w krzyki, które były słyszalne z obozu. Gratulowali Zoey za to,
że mnie pokonała… Pokonała osobę, która miała dłuższy staż w obozie. To się
nazywa u nich sukces. Sami się nie odważą mnie wyzwać, bo boją się potęgi wody.
Tak bardzo chciałabym być jak mój brat, który oddał za mnie i za swoją córkę
życie…
Po moich policzkach
spłynęły łzy.
Nie pasuję tutaj.
Otworzyłam oczy i
zobaczyłam na plaży Shedowa, który jakby nic obierał nożem jabłko. Nawet nie
patrzył w moją stronę, ale wiem, że mnie obserwował. To chyba jedyna osoba,
która się niczym i nikim nie przejmuje. Chociaż mam wrażenie, że i on powoli
się zmienia.
- Czego chcesz? –
warknęłam, nie wychodząc z wody.
- A czego ja mógłbym
chcieć? – uniósł oczy, co mnie sparaliżowało. Tak dawno ich nie widziałam, co
powodowało we mnie zaciekawienie i chęć przyjrzenia się im. Księżycowe
tęczówki? To jedyna osoba na świecie, która je ma…
- Właśnie nie wiem, czego
ty możesz chcieć… - wyszłam z wody, ale cały czas byłam blisko, gdyby coś chciał
mi zrobić. – Co ty w niej widzisz? – zapytałam, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Ona nie jest taka jak myślisz…
- To ty nie wiesz jaka ona
jest – mruknął.
Odłożył nóż i jabłko na
bok, a sam się wyprostował, ukazując mi swoje całe oblicze.
- Jesteś naiwny… -zacisnęłam szczękę. – Myślisz, że ona się
nie dowie kim ty tak naprawdę jesteś?
- Ona już wie kim jestem…
Podniosłam brwi i w końcu
zdecydowałam się usiąść obok niego.
- To się ciesz… - poczułam
jak mięknie moje serce. – Ja już wszystko straciłam… Kiedyś straciłam matkę,
potem Zayna... Mojego brata, Chrisa… Straciłam wszystkich…
- Ja cię proszę –
przewrócił oczami.
- Och… Zapomniałam dodać,
że straciłam mojego wiernego towarzysza, który brał udział razem ze mną na wszystkich misjach.
W tej chwili uświadomiłam
sobie, że teraz ja przypominam Shedowa. Wszyscy go przez lata ignorowali i
obwiniali, a teraz ze mną jest tak samo. Jestem skazana na samotność, której
już nawet on nie odczuwa. Znalazł swoich prawdziwych przyjaciół.
Wstałam i chciałam iść w
stronę obozu, ale przede mną zmaterializował się Shedow. Dotknął mojej ręki i
coś do niej włożył, ale nim pozwolił mi zobaczyć, odezwał się.
- Nigdy mnie nie straciłaś…
- mruknął. – Bo jednak misje bez ciebie, to nie prawdziwe misje. Gdybym potrafił przepraszać, to przeprosiłbym cię za to
wszystko, co się stało… To przez moją rodzinę.
- Nie będę zaprzeczać… -
dotknęłam jego policzek. – To wszystko jest coraz bliżej, nie wiem, co to jest,
ale to jest blisko…
- Wiem Rikki, wiem… -
spojrzał w kierunku obozu. – Boję się, że przegram… że to wszystko po prostu
zniknie, bo się poddam…
- Ty się boisz? –
uśmiechnęłam się. – Ty nigdy nie przegrasz, ponieważ walczysz i to jest
najważniejsze. Pamiętasz ten dzień, kiedy się poznaliśmy? Miałeś wybór, czy
mnie ratować, ale dobrze wiedziałeś, iż narażasz życie albo po prostu odejść… Nigdy
ci nie podziękowałam za to, że zdecydowałeś się na pierwszą opcję oraz nigdy
nie przeprosiłam za to, że po przybyciu tutaj stałam się taka jak oni wszyscy…
- Nie jesteś jak oni
wszyscy – mruknął. – Oni przecież nie narażali swojego tyłka dla mnie.
Przewróciłam oczami, a on
jak w nawyku ma, tajemniczo się uśmiechnął.
- Pamiętaj, żeby przy niej
być i nie pozwól, żeby jej zachowanie sprowadziło na was zagładę. Ona jest jak
na razie głupia, bo chce sama walczyć z Zirą… Nie da rady, nie ważne ile byś ją
nauczył, ona nie da rady.
- Przeraża mnie twoja
pewność siebie.
- Ciebie nic nie przeraża i
dobrze wiesz, że mówię prawdę. Ja walczyłam z bliźniakiem mojego ojca i wiem,
że to nie jest łatwe – poczułam wielki smutek na samą myśl o tamtym wydarzeniu.
- Dlaczego go pocałowałaś?
- Ratowałam swój tyłek –
poklepałam jego policzek i się uśmiechnęłam. – Sam też zrobiłbyś to, ale ty
wiedziałbyś o ciąży. Hmm… Ta dwójka sobie poradzi. Jestem żmiją, więc głupia
ona będzie jak mu nie wybaczy… Aaa… I podszkol trochę Zo, bo słabo wywija tym
mieczem.
- Ale pokonała ciebie –
uniósł swoją brew.
- Ja to nie Zira.
Chłopak pokiwał głową i
znikł. Ja sama spojrzałam na to, co otrzymałam od Shedowa. Był to łańcuszek,
który dostałam wiele lat temu od mojej mamy. Zgubiłam go w dniu, w którym
spotkałam Shedowa. Przez tyle lat myślałam, że wpadł on w jakąś przepaść, a on
po prostu spoczywał w jego kieszeni. Poczułam jak po moich policzkach zaczynają
spływać łzy. Może on nie zmienia się, a jest taki jak był dawniej, tylko nikt
tego nie zauważał.
Założyłam łańcuszek na
szyję i spojrzałam na wygrawerowany napis po drugiej stronie malutkiego
serduszka ze złota.
„Walcz”
Wzięłam głęboki oddech i
wróciłam do obozu. Każdy patrzył na mnie jak na jakąś zarazę. Chyba już wiedzą,
co zrobiłam. Weszłam do mojego domku i nie zwracając uwagi na komentarze mojego
rodzeństwa, zabrałam się za pakowanie. Tylko jedna osoba siedziała spokojnie i
przyglądała się moim ruchom. Była to mała dziewczynka, która z pewnością nie
była córką Posejdona. Była bardzo śliczna, a uśmiech, który gościł na jej
twarzy uspokoił mnie.
- Dlaczego się pakujesz? –
zapytała swoim dziecinnym głosem.
- Wyjeżdżam – puściłam jej
oczko i schowałam do torby zdjęcie Christophera.
- Ale ja jeszcze ciebie
jeszcze nie poznałam, a słyszałam wiele historii o tobie – podeszła bliżej i
usiadła na moim łóżku. – To prawda, że jesteś nieustraszona?
Uniosłam wzrok i spojrzałam
na blondynkę. Nieustraszona? Dawno tego nie słyszałam…
- To było dawno i nie
prawda, teraz jestem parszywą su… - ugryzłam się w język, przecież to dziecko.
– Po prostu się zmieniłam. Jak się nazywasz?
- Jestem Marilyn – podała
mi swoją dłoń.
- Rikki – uśmiechnęłam się
do małej. – Znasz Christophera? – pokiwała twierdząco głową. – Czy mogłabyś mu
powiedzieć, że bardzo go przepraszam i zawsze… - nie byłam w stanie skończyć.
- Co zawsze?
- Zawsze go kochałam.
Powiedziałam i zabrałam
swój plecak. Wybiegłam ze swojego domku i pobiegłam w kierunku jeziora, tylko
stamtąd będę mogła odejść. Tym razem na zawsze. Obejrzałam się ostatni raz i
poczułam ból… Jednak muszę opuszczać mój dom… Tylko takie wyjście jest w tej
sytuacji. Jestem potrzebna gdzieś indziej…
- Nie rób tego – odwróciłam
się i w jeziorze zobaczyłam postać mojego ojca. – Nie pozwól sobą pomiatać!
- Znowu martwisz się o
swoje imię? – uniosłam brew.
- Nie – pokręcił głową. –
Martwię się o ciebie… Patrz jak się zmieniłaś. Każesz Shedow’owi, żeby
zaopiekował się Zo, ponieważ jest narwana, ale ty jesteś taka sama… Ona cię
znajdzie i zabije.
- Nie boję się jej –
mruknęłam. – Zniszczyła wszystko, co kochałam. Nawet śmierć z jej rąk byłaby
dla mnie przysługą.
- Co ty mówisz?!
- Żegnaj!
Wskoczyłam w jezioro i
popłynęłam tam, gdzie serce mi kazało płynąć.
Dylan
Leżałem w łóżku, ponieważ
miałem kolejne napady przepowiedni, przez co traciłem przytomność. Klara tak
się o mnie martwiła, że zabroniła stąd wychodzić. Fajnie… Nie ma to jak
siedzieć w samotności.
Sięgnąłem po swoją gitarę i
zacząłem coś na niej brzęczeć. No tak. Pierwsze, co mi przychodziło do głowy to
piosenka, którą napisałem razem z Hanną parę lat temu na konkurs piosenki.
Oczywiście, wygraliśmy go, bo jak się okazało tylko my potrafiliśmy się tam
bawić. Zawsze w swoim towarzystwie czuliśmy się dobrze, tak jak tamtego
wieczoru w barze, kiedy ją pocałowałem. Często denerwowała mnie jej przyjaźń,
bo chciałem czegoś więcej, ale nie śmiałem na nią naciskać…
Poczułem ostry ból i
zamgliło mnie przed oczami.
Znalazłem się na jakiejś polanie. Był
słoneczny, włoski dzień. Przede mną były hektary ziemi, z których rodziły się
nowe winorośle. Uśmiechnąłem się, widząc to wszystko. Czułem zapach wina oraz
słyszałem dziecięcy śmiech. Odwróciłem się i zobaczyłem małą dziewczynkę, która
biegła w moim kierunku razem z balonikiem w ręku. Miała z jakieś cztery latka i
piękne, czarne oczy oraz długie kręcone czarne włosy.. Niesamowite, była
podobna do… mnie? Wskoczyła mi w ramiona, a ja ją uniosłem i zacząłem nią
kręcić. Była taka piękna.
- Kocham cię tatusiu! – krzyczała.
- Ja ciebie też, Skarbie!
- Chodźmy do mamy!
Położyłem ją na ziemi, a ta jeszcze w
powietrzu złapała moją dłoń i pociągnęła w kierunku małego domku, które leżało
obok jakiegoś pięknego jeziora. Już na tarasie słyszałem śmiech i śpiew jakiejś
dziewczyny. Otworzyłem drzwi i wszystko się rozmyło.
Nagle przeniosłem się do ciemnego miejsca.
Było tutaj zimno i śmierdziało rozkładającymi się trupami. Usłyszałem
charakterystyczne stukanie butów na obcasie, odwróciłem się i zobaczyłem
kobietę. Była wyjątkowo piękna, ale czułem bijące od niej zło. Na dodatek te
czerwone oczy.
Kobieta zaczęła się śmiać, z pewnością widząc
moją minę.
- Witaj Dylanie! – powiedziała chłodnym
głosem. - Hmm… To na tobie spoczywa przepowiednia…
- Słucham? – zmarszczyłem czoło.
- To ty wiesz kto stanie przeciwko mnie…
- Słucham? Kim ty jesteś?
- Nie ważne – zbliżyła się do mnie. – I tak
się dowiesz jak się obudzisz – dotknęła mojego policzka. – Powiedz mi kim oni
są, a pozwolę ci dożyć tamtego dnia, który widziałeś przed chwilą!
Poczułem strach. To wszystko, co widziałem
było takie piękne i prawdziwe.
- Kim oni są! – wrzasnęła.
- Nie wiem!
- Łżesz… Powiedz albo twoją największą miłość
spotka śmierć!
Chciałem, żeby ten koszmar już się zakończył.
Pokręciłem głową i poczułem jak moje serce przeszywa szablą.
Hanna
Dylan nagle się przebudził.
Był cały spocony, chciałam mu przetrzeć czoło wilgotną szmatką, ale zatrzymał
moją dłoń i spojrzał na mnie pustymi oczyma. Po chwili je zamknął i po jego
policzku spłynęła łza. Rozluźnił swój uścisk, dzięki czemu mogłam wytrzeć jego
twarz.
- To był tylko sen –
starałam się go jakoś uspokoić, ale wciąż widziałam, że ma przyśpieszony
oddech. – Hej, spokojnie.
- To wszystko było takie
realistyczne – mruknął.
- A co ci się śniło –
uśmiechnęłam się do przyjaciela i usiadłam obok niego na łóżku.
- Widziałem małą
dziewczynkę, która była moją córką… Byliśmy chyba w Toskanii, bo czułem zapach
winogron i tworzonego wina… Mały domek, niedaleko jakiegoś jeziora… Nie mam
pojęcia gdzie dokładniej – delikatnie się uśmiechnął. – Słyszałem kobiecy głos i
śpiew… Czułem się jak w domu, którego mi brakowało...
- Piękne… Może tak będzie
wyglądać twoja przyszłość – pogłaskałam jego włosy. – Ty i Klara zamieszkacie
gdzieś we Włoszech, będziecie mieć hektary ziemi, na której będą rosnąć
winorośle, które ci polecę, oczywiście! – uśmiechnęłam się, chociaż w środku
poczułam delikatną zazdrość. – Będziecie mieć słodziutką dziewczynkę i będziesz
żył jak w bajce…
- Pod warunkiem jak powiem
kto został wyznaczony w przepowiedni… - szepnął i się skrzywił.
- Dylan? Komu powiesz? I co
powiesz? Przecież nie masz pojęcia… Prawda?
- Prawda, ale kobieta o
czerwonych oczach powiedziała, że ja łżę… Że wiem kim oni są – spojrzał na mnie
smutnym wzrokiem. – Bo jeżeli tego nie zrobię to Klara zginie…
- Co?! Ale jak…? Kobieta o czerwonych
oczach?
Chłopak pokiwał twierdząco
głową, a ja poczułam się słabo. Ona znowu wróciła, ale tym razem się uwzięła na
Dylanie. Tyle, że skąd on ma wiedzieć, o tym kto został wyznaczony?
- Gdzie jest Klara? –
chłopak wyszedł z łóżka i podszedł do szafki z ubraniami. – Nie mogę jej teraz
zostawić…
- Zostaw… - mruknęłam. –
Jest na treningu, więc nie masz się, o co martwić…
Do pokoju chłopaka wpadł Chris. Był cały zmachany i z trudem potrafił coś powiedzieć.
Do pokoju chłopaka wpadł Chris. Był cały zmachany i z trudem potrafił coś powiedzieć.
- Rikki… - wziął głęboki
wdech. – Rikki znowu odeszła.
Z Dylanem spojrzeliśmy się
po sobie.
- Ale jak to ? – zapytał
mój przyjaciel. – Przecież niedawno wróciła i znowu odeszła?
- Pobiła się z Zo i ta jej
powiedziała, że nikt jej tutaj nie chce – do jego oczu napływały łzy. – Ona
odeszła…
Poczułam napływający gniew.
Miałam ochotę wyjść stąd i wygarnąć Zo, ale coś czułam, że to i tak w niczym
nie pomoże. Zabrałam swoją torebkę i wybiegłam z pokoju. Skierowałam się do
lasu, mając nadzieję, że spotkam osobę, która teraz będzie mi teraz najbardziej
potrzebna.
Ugh! Jak ja nienawidzę tego
lasu! Same obrzydlistwa tutaj mieszkają. A na dodatek nigdy nie wiesz, w co
wdepniesz.
Usłyszałam czyjś śmiech.
Odwróciłam się i zmierzyłam wzrokiem Shedowa, który stał oparty o jedno z
drzew.
- Hanna, co ty tutaj
robisz?
- Wchodzę w odchody… Nie
widać? – warknęłam.
- Och… Mam nadzieję, że to
nie rodzinne… - zmaterializował się bliżej mnie.
- Oo… I właśnie o to mi
chodzi. Powiedz mi coś o twojej siostrze…
Jego mimika twarzy się
zmieniła. Teraz wyglądał jakby chciał mi coś zrobić. Przewróciłam oczami, kiedy
wiedziałam, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać na ten temat.
- Dobra, nie ważne –
mruknęłam. – Chciałam wiedzieć, bo to chyba ona śniła się Dylanowi.
- Czego chciała?
- Teraz już chcesz rozmawiać?
Och… No dobra, tylko tak nie patrz! Chciała znać kto został wyznaczony do
przepowiedni. – chłopak się nawet nie zdziwił. – Wiesz coś o tym?
- Nie, ale nie można
dopuścić do tego, żeby ona się dowiedziała o tym…
Pokiwałam głową.
- Dlaczego Rikki odeszła?
- Tego nie musisz wiedzieć.
Nim zdążyłam zadać jeszcze
jakieś pytanie, on znikł.
- Cholera, jak ja tego nie
lubię!
Głupie: I know! Musiałam to 10 razy poprawiać, bo raz za krótkie a raz do bani.. Dobra nie przynudzam.
Kinga
Głupie: I know! Musiałam to 10 razy poprawiać, bo raz za krótkie a raz do bani.. Dobra nie przynudzam.
Kinga
Moim zdaniem bardzo dobry rozdział, jak wszystkie zresztą ;)
OdpowiedzUsuń