Dylan
Po
ostatniej misji nie miałem ochoty już na nic. Ciągle siedziałem w pokoju i
przyglądałem się mojej broni. Po głowie mi ciągle chodził ten obraz bezbronnej
Hani. Nigdy wcześniej się tak nie bałem o nią. Gdyby jej coś się stało to cały
sens mojego życia runąłby w otchłań Tartaru.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Podniosłem się z
łóżka, a łuk odłożyłem do Roga. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem za nimi
uśmiechniętą blondynkę, która na mój widok rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem
się do niej i poczułem ten niesamowity zapach stokrotek, którymi zawsze
pachniała.
Cieszę
się, że przyszła, brakowało mi jej obecności. Z nią zawsze mogłem porozmawiać o
tym, co się dzieje.
- Dylan,
co powiesz na jakiś spacer? Hmm…? – złapała mnie za rękę i spojrzała mi głęboko
w oczy.
- A
możemy najpierw iść do szpitala, żeby odwiedzić Zoey? – dziewczyna pokiwała
twierdząco głową.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem dziewczynę w
czoło. Złapałem jej ciepłą dłoń, zamknąłem za sobą drzwi i wyszliśmy na
podwórze. Dzisiaj była piękna pogoda, ptaki śpiewały, słonko grzało, nic dodać
nic ująć. Życie w obozie od naszej ostatniej misji się nie zmieniło. Wszyscy
trenowali jak zawsze, inni kombinowali jak się od tego wywinąć.
W drodze
do szpitala spotkaliśmy Han, która w ręku miała szklaną butelkę z jakimś
napojem w środku. Spojrzeliśmy z Klarą na nią podejrzliwie, ale przyjaciółka
ruszyła tylko ramieniem.
- Wiesz,
że alkoholu nie można przynosić do szpitala. – odezwała się Klara przy
drzwiach.
- Wiem,
dlaczego mi to mówisz? – powiedziała ostro. – Wydawało mi się, że jesteś córką
Ateny, więc powinnaś być inteligentna i potrafić odróżnić wino od zwyczajnego
soku z winogron.
Czułem
jakieś spięcie ze strony dziewczyn. Nie potrafiłem zrozumieć, co je tak
poróżniło, przecież dawniej nic do siebie nie miały.
Klara
stanęła na palcach i pocałowała mnie w usta.
- Idź
sam, ja tam nie jestem potrzebna.
Jeszcze
raz spojrzała w stronę Han i odeszła. Spojrzałem gniewnie na przyjaciółkę,
która też patrzyła na mnie w taki sposób przez chwilę, ale potem odpuściła i
weszła do środka.
- O co
chodzi, Han? – zapytałem się, omijając pacjentów.
- O nic,
Dylan. Po prostu o nic.
Nie
zdążyłem zadać jej jeszcze jednego pytania, ponieważ dotarliśmy już do łóżka
Zo. Muszę przyznać, że wyglądała koszmarnie, ale lepiej jej tego nie mówić, bo
chciałbym jeszcze przeżyć. Han i Zo przybiły sobie żółwiki, a blondynka widząc
prezent, który przyniosła jej przyjaciółka ożyła.
- Nie
masz na, co liczyć. To tylko sok z białych winogron – powiedziałem oschle.
- Dzięki
Dylan – poszkodowana skarciła mnie wzrokiem. – A gdzie twój prezent?
Uniosłem
brwi.
- Moim
prezentem było to, że ciebie tutaj przyprowadziłem. – mruknąłem.
- Doceń
to – odezwała się Han. – Miał takie zamiary, żeby zapakować cię do jakiegoś
worka i wrzucić do jeziora, ale przypomniał sobie, że na pewno Posejdon nie
pozwoliłby ci umrzeć i zdecydował się ciebie tutaj przynieść.
- O
bogowie – Zoey uśmiechnęła się sztucznie do mnie. – Jak ja się tobie odwdzięczę
mój bohaterze?!
- Kogo
tutaj nazywasz bohaterem? – usłyszałem głos Chestera.
Przybiłem mu piątkę, ale zauważyłem jak
dziwnie patrzy na Hannę i odwrotnie. Przyjaciółka zacisnęła szczęki i pięści, a
po chwili wyszła ku wyjściu, mijając Chestera z taką pogardą jak nigdy. Nie
rozumiem już jej. Najpierw Klara, a teraz on?
- Co
jej? – zapytała się Zo.
-
Właśnie nie wiem – spojrzałem na jej chłopaka. – Chester, co się ostatnio
stało?
- Nic,
dlaczego pytasz? – pocałował Zo w czoło, ale ta go odepchnęła. – O co ci
chodzi?
- Chcę
wiedzieć, dlaczego Han wyszła?!
-
Posłuchajcie, no troszkę się pokłóciliśmy i tyle, nic poważnego – uśmiechnął
się. – Teraz powinnaś odpoczywać, a nie zamartwiać się naszymi kontaktami…
-
Ludziska, ja spadam, bo Klara na mnie czeka – kiwnąłem głową im na pożegnanie.
– Aaa… I bądźcie grzeczni – puściłem im oczko, ale nim zdążyłem się odwrócić
dostałem poduszką w głowę.
Długo
nie musiałem szukać Klary, bo ona jak zawsze siedziała na ławce pod lasem i
czytała jakąś encyklopedię. Bogowie, jak taka dziewczyna jak ona chce się
umawiać ze mną? – pomyślałem. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w głowę, ona
zaś się uśmiechnęła i odłożyła książkę. Wreszcie sam na sam z moją dziewczyną.
Chyba tego mi tylko brakowało. Ona oparła się o mnie i przyglądała obozowemu
życiu.
- No nie
- mruknęła Klara. – Zaraz będziemy mieć gościa.
Zza
drzew wybiegła mała Merylin. Na nasz widok się uśmiechnęła i podbiegła. Nie
wiem jak to zrobiła, ale usiadła pomiędzy nas i to teraz ona się o mnie oparła.
- Co tam
słychać u was? – powiedziała swoim piskliwym głosem. – Albo nie mówcie, wy
dorośli zawsze zanudzacie. Ja wam opowiem, co się dzisiaj wydarzyło. Było tego
tak dużo, że bałam się, iż tego nie zapomnę – dziewczynka cały czas
gestykulowała rękami. – A więc dzisiaj wstałam bardzo szybko i miałam czas
pozamieniać trochę kosmetyków w łazience tak jak poradzili mi bliźniacy Riddle…
- Co to
znaczy? – przerwała jej Klara.
- No, że
dosypałam im do szamponów trochę środków, które puszą im włosy albo farbują na
jakiś kolor – uśmiechnęła się.
- To już
znamy przyczynę dzisiejszej pobudki – mruknąłem, chociaż miałem ochotę
wybuchnąć śmiechem.
- Ja cię
bardzo przepraszam – dziewczynka kontynuowała swoją gadkę. – Ja się zastanawiam
za co jestem córką Afrodyty albo nie! Bo mama jest spoko, gorzej z moim
rodzeństwem, ale nie wszyscy są tacy źli, na przykład Adam jest spoko, gdy nie
układa swoich włosów, ale…
- A co
się stało później? – Klara była niecierpliwa.
-
Później było śniadanie, na którym…
- A
później? – dziewczyna znowu jej przerwała.
-
Później poszłam do lasu, gdzie spotkałam mojego mistrza, czyli Shedowa. Cały
czas za nim chodziłam i opowiadałam, co się działo, gdy mnie nie było, on tylko
kiwał głową, ale czad, nie? – dziewczynka spojrzała na nas z takim uśmiechem,
ale nim zdążyliśmy mrugnąć kontynuowała swoją opowieść. – W końcu Shedow
zaproponował, że pobawimy się w chowanego i ja się zgodziłam. Wiecie, że on
jest mistrzem w tej zabawie? Szukam go już z trzy godziny i wciąż nie potrafię
go znaleźć, ale się tym nie przejmuję, bo w drodze do was znalazłam sobie
pupilka! – dziewczynka sięgnęła po coś do kieszeni. – Poznajcie mojego Puszka!
Klara
krzyknęła i odskoczyła od dziewczynki. Ja spojrzałem na ręce małej i zobaczyłem
wielkiego pająka, który spacerował jej po rączce. Uniosłem kąciki ust do góry,
ale kiedy Klara spojrzała na mnie z miną: Pożałujesz tego! Odpuściłem sobie.
- Chcecie
go pogłaskać? – dziewczynkę nawet nie ruszyło to, że córka Ateny odskoczyła.
- Wiesz,
co ja chyba pójdę poczytać do domu. Pa.
Pomachała mi i pobiegła w kierunku swojego
domku. No i po naszej randce. Uśmiechnąłem się słabo do dziewczyny i
pogłaskałem ją po główce.
Hanna
Siedziałam na piasku przy jeziorze razem z
Shedow’em. Cały czas graliśmy w karty i nawet się nie odzywaliśmy. Oboje
wiedzieliśmy, że kiedyś musimy zacząć rozmowę, ale sami nie wiedzieliśmy jak.
Chłopak
znowu wygrał. Rzuciłam kartami w piasek i spojrzałam na górę, która jest po
drugiej stronie jeziora.
- Co
jest między tobą a Chesterem? – w końcu pan Nocy się odezwał.
- Nic, a
co ma być? – spojrzałam na niego gniewnie. Dlaczego on zawsze musi wszystko
wiedzieć?
- Bo
dziwnie się zachowałaś w szpitalu…
- Byłeś
tam?! – podniosłam głos, ale po chwili upadłam na piasek, próbując się
uspokoić. – Dlaczego ty zawsze się chowasz? Nie możesz raz jak normalny
człowiek podejść, pogadać? Chyba jesteś człowiekiem, nie?
- Bardzo
śmieszne Han – zmarszczył czoło. – Tak w ogóle, dlaczego siedzimy tutaj? Zawsze
ty i Christopher siedzicie tutaj tak jakbyście na kogoś cze… - zamilkł. – Wy
ciągle liczycie na to, że Rikki wróci?
-
Dziwne? – próbowałam złagodzić swój ton, ale słabo mi to wychodziło. – Ona jest
naszą przyjaciółką, dlatego wciąż liczymy na to, że wróci do obozu. Odkąd tutaj
trafiłam to widziałam jak wszyscy ją traktują…
Chłopak
nie odpowiedział, tylko usiadł tak jak ja i zaczął patrzeć w góry. Miałam
wrażenie jakbym sama tutaj siedziała i nikogo ze mną nie było.
- Ona
też próbowała kiedyś się ze mną zaprzyjaźnić – w końcu zaczął. – Tylko jak
zawsze odrzucałem pomoc. Han czego ty właściwie ode mnie chcesz? Po co mnie
tutaj zawołałaś?
Spojrzał
na mnie swoimi księżycowymi oczami i miałam ochotę skryć się za jakąś skałą. W
końcu wzięłam wdech i z kieszeni wyciągnęłam stare zdjęcie, na którym była moja
babcia i jego. Pokazałam mu je, a na jego twarzy pojawiły się zmarszczki.
- Skąd
to masz? – warknął.
- Czyli
poznajesz swoją babcie?
- Jakbym
mógł nie poznać? To jest jedyne zdjęcie, które zachowałem… Skąd je masz.
-
Shedow, ja już wiem, dlaczego twoja mama wybrała właśnie mnie – podniósł do
góry brwi, co znaczyło, że nic nie rozumie z moich słów. – Twoja babcia była
córką Nadziei… A moja babcia była siostrą bliźniaczką twojej…
- To
jest twoja babcia – pokiwałam głową. – Przecież ona zginęła w wypadku
samochodowym, kiedy miała piętnaście lat.
-
Została porwana – powiedziałam. – Kiedy miała jechać na imprezę do przyjaciół,
pokłóciła się z twoją babcią i zrezygnowała z tego, żeby jechać z nią. Wzięła
swój rower i ruszyła w las. Nigdy nie wierzyła w to, że może coś się tam stać,
ale tym razem się przeliczyła. Na swojej drodze spotkała młodego mężczyznę,
który ją uwiódł i porwał do Europy…
- Żyje
jeszcze? – zapytał.
- Nie. –
pokręciłam głową. – Zginęła w wypadku samochodowym przed moimi narodzinami…
- Dobra,
ja spadam – mruknął. – Czyli jesteśmy rodziną, ale nikomu o tym nie mów, bo coś
czuję, że jak się o tym dowiedzą bliźniacy to zabiorą się za ciebie… - podrapał
się po głowie. – Która jest godzina, wiesz?
- Ty się
pytasz o godzinę? – byłam w szoku. – Jest chyba piętnasta, bo co?
-
Cholera! Przesadziłem…
- W
czym?
-
Bawiłem się z Merylin w chowanego.
Wybuchnęłam śmiechem. Otóż to najbardziej
tajemniczy chłopak w obozie bawił się z ośmioletnią dziewczynką w chowanego.
Długo
nie musiałam czekać, żeby Shedow mi się zrewanżował i klepnął mnie w głowę.
- Czyli
o tym też mam nie mówić? – spojrzałam na niego, gdzie na twarzy pojawił się
delikatny uśmieszek.
- A jak
myślisz?
Zniknął.
Pokręciłam ze śmiechem głową i spojrzałam na jezioro, które zaczęło
niespokojnie się ruszać. Wstałam i przyjrzałam się, co się dzieje. Po chwili w
oddali zobaczyłam wyłaniającą się z wody postać, która przy sercu miała jakieś
zawiniątko.
- Rikki
– powiedziałam do siebie.
Nie wiem, dlaczego, ale ten rozdział bardzo mi się podoba... Może dlatego, że natchnęła mnie na niego Bujka?
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz