Pół roku później...
- Paczcie! śnieg pada! - wydarła się Marylin, wskazując na śniegowy pejzaż za oknem.
Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, podeszli do okien i z ciekawością wyglądali za płatkami śniegu. To był pierwszy śnieg w grudniu. Powoli spowijał sobą krajobraz. Czubki drzew zostały przyprószone białym proszkiem, a trawa wyglądała jakby przeżyła wojnę na bitą śmietanę.
- Akurat w mikołaja! - powiedziała Hanna, która przykleiła swój nos do szyby.
- To wspaniały prezent! - pisnęła Mel - Będę szukać śladów reniferów i świętego Mikołaja! - Tak jak stała na kolanach Dylana, tak teraz skoczyła i całym swoim ciężarem wylądowała na jego kolanach. Dziewczynka była drobniutka, ale i tak zderzenie jej chudych kości z nogami chłopaka, było bolesne. Widziałam w jego oczach gromadzące się łezki. - a Błazen mi w tym pomoże! - w tuliła się w niego.
Od razu w domu rozdźwięczał melodyjny śmiech Klary, zauważyłam też czuły uśmiech na twarzy Hani. Po czym wszyscy roześmiali się do rozpuku.
- Dobra. dobra koniec - doprowadziła nas do porządku moja mama, która dziś wystąpiła w czerwonych spodniach, białych butach i czerwonym swetrze w białe renifery... oczywiście nie można zapomnieć o czapce Mikołaja.
Wszyscy grzecznie usiedli. Ja z Chesterem, moją mamą i dzieciatą Honey, której już ładnie brzuszek odstawał, usiedliśmy na kanapie. Dylan siedział w fotelu, a na jego kolanach siedziała Mel, a na oparciu Klara, która bardzo chętnie zamieniła by się z Marylin. Hania siedziała na ziemi wraz z Chrisem i bliźniakami i grali w jakąś nową grę, którą obmyślili bliźniacy. Zayn'a gdzieś wcięło, bo miał wrobić parę osób w robotę Mikołaja dla Marylin... Moja mam uznała że bd matką wszystkich, a zaczęła od uszczęśliwiania (chodź ja bym to nazwała rozpieszczaniem ), Młodej. No ale cóż... rodziny się nie wybiera. A odkąd mama zamieszkała w domku Honey i Zayna, którzy od tego feralnego wypadku pogodzili się ,a ich miłość jest jeszcze bardziej zażyła niż przedtem. Aż miło się na nich patrzyło. Honey, której kiedyś nie lubiłam urosła w oczach i spoważniała, wykazywała wszystkie cechy należące do bogini Hery, która " miała zostać " wieczną dziewicą... Ale na zachciankę bogów nie ma wpływu i Hera zerwała śluby... W sumie zrobiłabym to samo na jej miejscu. Nie wytrzymałabym na jej miejscu.
- Zaraz ktoś nas odwiedzi! - do domku wszedł cały zaśnieżony Zayn, który miał dziwną minę. Jakby czegoś nie rozumiał.
- Jak dobrze ze już jesteś! -przywitała go mama - pewnie ci zimno! Pójdę zrobić dla wszystkich gorące kakałko!
Mama wstała i w podskokach udała się do kuchni.
- Cześć skarbie! - Zayn pocałował Honey w czoło i czule pogładził jej brzuszek. Jaka to piękna scena.
Aż poczułam ukłucie zazdrości. Ze mną i Chesem nie układało się najlepiej od czasu, kiedy postanowiłam zerwać z nim treningi i uczęszczać na nocne z Shedowem. Chester jest o mnie strasznie zazdrosny i to jest najbardziej wkurzające. W naszym związku powinniśmy iść do przodu, a my ciągle się cofamy... Nawet Dylan z Klarą nas wyprzedają...
- yhymn, yhnymn, yhymn... - zaczęłam pokasływać w stronę mojego braciszka. - a ja to co? Pies? - pokazałam na swój policzek, a brat mnie pocałował.
- Jakaś ty zazdrosna. - zaśmiał się.
Szturchnęłam go łokciem.
- Musze mieć coś z życia. - pokazałam mu język.
Zaczęliśmy się szturchać jak jacyś nienormalni. W Końcu ja wylądowałam na podłodze i zaczęliśmy się prac z bratem.
- Mam kakałko! - do pokoju weszła mama i omal nie spuściła tacy jak nas zobaczyła. Ja leże na ziemi, a Zayn na mnie i się siłujemy... No każdy rodzic chce widzieć scenę, w której ich dzieci się piorą. - Zayn! Zejdź z Zoey! No już, już!
Przywołała nas do porządku.
Mama szybko zaaklimatyzowała się w obozie i wszystkim zastępuje rodziców, których prawie wszyscy nie widzieli latami. To właśnie w mojej mamie było niezwykłe. Miała serce dla wszystkich i każdego traktowała jak swoje dziecko. Była wspaniałą kobietą i już wiem, dlaczego Zeus się w niej zakochał. Była jedyna w swoim rodzaju.
- Chester! pomóż jej wstać! - rozkazała mama i położyła tace z kubkami na stole.
Po jakimś czasie atmosfera ogarnęła się i wzięliśmy kubki z płynem. Wznieśliśmy toast za przyszłych rodziców i upiliśmy łyka.
- Wesołych Świąt! - usłyszałam znajomy głos i spojrzałam w miejsce drzwi wraz z resztą lokatorów.
Widząc tą scenkę, wyplułam całe kakałko na ziemie. Nie byłam jedyną osobą co tak zareagowała... chyba połowa osób tak to przyjęła.
- MIKOŁAJ! - wydarła się Merlin i podbiegła do przebranego w czerwone wdzianko Zeusa.
Moja mama zaczęła się krztusić i oblała kakaem biednego Christophera.
- Przepraszam cie skarbie! - zaczęła go wycierać.
Mało zwróciłam na tą scenkę uwagi, bardziej interesował mnie wygląd bogów.
Na środku salonu przy choince stał Zeus ubrany w świętego mikołaja z workiem prezentów, który teraz rozmawiał zawzięcie z Marylin, która mu opowiadała o swoim Mistrzu... No super... ciekawe czy Shedow się ucieszy, że młoda obgadała go z najwyższym bogiem. Obok niego w stroju anioła, w stała kobieta o złotych włosach, która była podobna do Marylin. Zapewne ta kobieta była Afrodyta. Patrzyła na swoją córeczkę jakby była najpiękniejszym klejnotem na świecie. Widziałam łzy wzruszenia w jej oczach. Na pewno mała była ulubienicą bogini piękna. Zaciekawiło mnie postać diabła. Stał cały naburmuszony w kącie i patrzył na bliźniaków. Ale jego strój był kapitalny! Długi, czarny płaszcz od jakiegoś projektanta mody, czarne spodnie... buty przypominające pazury... które mi wyglądały na papcie, na głowie miał świecące na czerwono rogi, a ze spodni sterczał mu ogon, a oparty był o coś co przypominało trójząb Posejdona... tylko jakby przewinięte czarnym aksamitem.
Nie wiem dlaczego, ale wszyscy w domku siedzieli cicho oprócz Zeusa i Marylin. Ci sobie gadali w najlepsze... aktualnie Marylin podawała mu listę prezentów jakie chce dostać. Wszyscy Herosi stali otumanieni, widząc Rodziców.
- Cześć siostra! - renifer podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy, w czym ja prawie nie udusiłam się kakaem.
Któryś bóg ubrał się w stój renifera... a ja nie miałam pojęcia, który to jest...
Spojrzałam błagalnie w stronę Hani.
Ta poruszała ustami i wypowiedziała bezgłośnie kilka słów:
- Mój ojciec.
Spojrzałam na Dionizosa. Uśmiechał się w moją stronę ale nie zwracał najmniejszej uwagi na Hanie. Trochę mnie to wkurzyło.
- Cześć braciszku. - poklepałam go po policzku. - Czy można wiedzieć, co sprowadza tutaj mów ekipy z Olimpu?
Usłyszałam, że kilka osób wstrzymało powietrze, a Hades odwrócił głowę w naszą stronę.
Braciszek zaśmiał się.
- Bo chcieliśmy sobie zrobić zdjęcie rodzinne!
Spojrzałam na niego jak na debila.
- Odstaw już te wina! - powiedziałam.
Było dość mocno od niego czuć.
Nieswojo się przy nim czułam... Tak dziwnie... on sam był jakiś dziwny.
- Ha Ha bardzo śmieszne. - szturchnął mnie w żebra z taką siła, że odleciała do tyłu, wpadając na Zayna, który nie był dobrym hamownikiem. Przelecieliśmy przez sofę i zatrzymaliśmy się pod choinką.
- Ała... - jęknęłam i otarłam zbolałe żebra.
- Wybaczcie... zapomniałem, że jesteście tylko półbogami. - jakoś po głosie Dionizosa nie było czuć ze mu jest przykro.
- Och dobrze, dobrze! Starczy już Rudolfie. - usłyszałam głos mojego ojca. - idź porozmawiać z Mel. Chciałby cię poznać.
- RUDOLF!!! - pisnęła mała i dosłownie wskoczyła na szyję tulą się do niego. Dionizos był dość zmieszany - myślałam, ze renifery będą pachnieć sianem, a nie zepsutymi winogronami.
Wszyscy w domu parsknęli głośnym śmiechem, a dźwięczny śmiech Afrodyty było słychać najgłośniej.
- No tak maluch, wstajemy! Wstajemy! - Tata wziął nas za ręce i podniósł... Teraz wylądowaliśmy na oparciu sofy - wybaczcie! Nie umiem się przyzwyczaić do tego ludzkiego ciałka! - Teraz delikatnie nas wyprostował i zaczął nas otrzepywać.
- Dzięki... ta... ta... - te słowo nie umiało przejść mi przez gardło, Zeus troche mi w tym pomógł bo klepnął mnie w plecy tak że wykrztusiłam całe słowo - tato.
Trochę się zmieszałam swoim zachowaniem.
- Dziś Świety Mikołaj. - szepnął - a teraz czas na prezenty! - zamachnął się workiem z prezentami, a ja z Zaynem uchyliliśmy się aby nie oberwać.
- On jest niebezpieczny. - szepnął moją stronę brat.
- Tak wiem. - Odszepnęłam wychylając głowę przez oparcie sofy.
- Słyszałem! - krzyknął Mikołaj Zeus.
Po pół godzinie atmosfera poprawiła się i wszyscy podeszli do swoich rodziców... a w przypadku Hanny próbowała podejść, ale Dionizos był dla niej zimny. Zamieniła z nim tylko dwa zdania, gdy zapytał się ją jak się bracia czują i jak tam z winoroślami.
Dziewczyna siedziała sobie samotnie na fotelu ściskając kubek z kakałkiem. Wpatrywała się w niego jakby tylko to się dla niej liczyło. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
Teatralnym gestem usiadłam jej na kolanach.
- Jak ci życie mija? - założyłam jej ręce na szyje.
Uśmiechnęłam się... Bingo!
- Wiesz... jak mi takie ciężkie coś na nogi siadło to się nie dziw.
- Oj tam, oj tam... - parsknęłam - znów aż taka ciężka nie jestem! Ćwicze regularnie z Shedowem to daje jakieś efekty.
- Ta ciekawe co ćwiczysz. - parsknął Chester.
Han wywróciła oczami.
- Chyba masz zazdrośnika. - posłała chłopakowi tryumfalne spojrzenie.
Ich sytuacja się nie poprawiła... co prawda Hania pogodziła się z Zaynem, ale ciągle kłóciła się z Chesterem.
- Spokój. - uciszyłam go. Nie miałam ochoty kłócić się z nim przy wszystkich. Chłopak obraził się Wziął swoją kurtkę, wychodząc trzasnął drzwiami z taką siłą ze tynk z sufitu odleciał.
- Ale scena. - mruknął któryś z bliźniaków a w ich stronę poleciała poduszka.
- Wkurza mnie. - szepnęłam do Han.
Spojrzała na mnie wzrokiem "a nie mówiłam?!"
- Mnie też. - westchnęła - po co tracisz na niego czas? - szepnęła.
- Bo jestem głupia i nie chce być drugą Rikki. - powiedziałam to co leżało mi na sumieniu.
- Ale swoim zachowanie coraz bardziej się do niej upodabniasz. - upomniała mnie Hanna. Urażona zeszłam jej z kolan. - W końcu mam czucie w nogach! - obcałowała swoje nogi.
- Dzięki. - mruknęłam i założyłam ręce na piersi.
- Chester! Nie krzycz na mnie! - próbowałam go uspokoić.
Była w nocy, a ja za chwile się spóźnię na trening z Shedowem.
- Nie krzyczę! Wrażam swoją opinie!
- A przy tum drzeż się jak opętany! - teraz ja krzyknęła - Zaraz tu pół obozu się zleci!
Chłopak spojrzał na mnie z urazom.
- Nie możesz dla mnie zostawić jednego treningu z tym wyrzutkiem?
Obróciłam się do niego i stanęłam z nim twarzą w twarz. Musiał zadrzeć głowę w górę aby spojrzeć mu w oczy.
- JAk jeszcze raz go tak nazwiesz to popamiętasz nie masz prawa go tak nazywać! - stukałam go palcem w pierś. - uratował mi dwa razy życie! Jak nie więcej!
Odwróciłam się od niego i wzięłam z mojego łóżka torbę z rzeczami które bd mi potrzebne podczas treningu.
- A co? To nieprawda? Przecież jest wyrzutkiem Tak jak jego matka! Gdyby nie ona nie byłoby problemu z bliźniaczymi bogami!
Nie wytrzymałam i trzasnęłam go z całej siły w twarz na opamiętanie.
- Nie bd już więcej słuchać co masz na ten temat do powiedzenia! mam już dość twoich ciągłych fochów i pilnowania mnie na każdym kroku! - chłopaka patrzył na mnie z nienawiścią.
- Stoisz po jego stronie?! - wydarł się - A skąd wiesz czy nie jest zdrajcą?
Chciałam wymierzyć mu policzek ale zatrzymał moją rękę.
- Jest moim przyjacielem! - powiedziałam patrząc hardo w oczy - zrobił dla mnie więcej niż ty!
Wyrwałam mu się.
- Zo przestań bo to żałosne. - teraz Ches zaśmiał się jak opętany - co on niby dla ciebie zrobił?
Odparł kpiąco.
- Oprócz tego że uratował mi kilka razy życie. Naraził swoje aby uratować moją mamę i pomaga znaleźć mi lekarstwo na widzenie duchy... a i zapomniałam. Trenuje mnie aby przy następnym spotkaniu z Zirą uszłabym z życiem.
Spojrzałam na niego kpiąco.
Jego lewy policzek opuchł od mojego ciosu.
- Ja bym cie ochronił. - powiedział.
Roześmiałam się.
- Byłbyś zajęty bliźniakiem swojego ojca! I wracasz do tego co mówiłam. Ciągle mnie pilnujesz i prawie nie pozwalasz mi nic zrobić!
Chłopak zacisnął pięści.
- Myślisz że nie wiem co tu się dzieje? - wyszeptał.
- Co?! - zdziwiłam się słysząc ton jego głosu.
- Zauroczył cie! Chce cie przekabacić na ich stronę! - zaczął gestykulować. - Myślałem że nie jesteś aż tak naiwna.
Teraz mnie wkurzył.
- Nie chce cię więcej widzieć. - usiadłam na framudze okna - nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Potraktuj to jak zerwanie. - chciałam wyskoczyć ale powstrzymałam się - nie zbliżaj się już do mnie.
I wyleciałam przez okno.
W locie otarłam łzy.
Do leciałam do sali, gdzie Shedow stał i wpatrywał sie w jakiś punkt.
- Spóźniona. - powiedział gdy postawiłam nogi na ziemi.
- Wybacz. - powiedział i rzuciłam rzeczy w kąt - to co dziś robimy?
Spojrzał na mnie z radością w oczach.
- Bliźniacy znaleźli sposób na działanie jadu z Hadesu.
No to tutaj taki świąteczny xD
Mam nadzieje, że on jakoś wygląda bo się starałam i poprosiłam Kingę aby błędy sprawdziła...
I jak wam sie podoba?
- Paczcie! śnieg pada! - wydarła się Marylin, wskazując na śniegowy pejzaż za oknem.
Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, podeszli do okien i z ciekawością wyglądali za płatkami śniegu. To był pierwszy śnieg w grudniu. Powoli spowijał sobą krajobraz. Czubki drzew zostały przyprószone białym proszkiem, a trawa wyglądała jakby przeżyła wojnę na bitą śmietanę.
- Akurat w mikołaja! - powiedziała Hanna, która przykleiła swój nos do szyby.
- To wspaniały prezent! - pisnęła Mel - Będę szukać śladów reniferów i świętego Mikołaja! - Tak jak stała na kolanach Dylana, tak teraz skoczyła i całym swoim ciężarem wylądowała na jego kolanach. Dziewczynka była drobniutka, ale i tak zderzenie jej chudych kości z nogami chłopaka, było bolesne. Widziałam w jego oczach gromadzące się łezki. - a Błazen mi w tym pomoże! - w tuliła się w niego.
Od razu w domu rozdźwięczał melodyjny śmiech Klary, zauważyłam też czuły uśmiech na twarzy Hani. Po czym wszyscy roześmiali się do rozpuku.
- Dobra. dobra koniec - doprowadziła nas do porządku moja mama, która dziś wystąpiła w czerwonych spodniach, białych butach i czerwonym swetrze w białe renifery... oczywiście nie można zapomnieć o czapce Mikołaja.
Wszyscy grzecznie usiedli. Ja z Chesterem, moją mamą i dzieciatą Honey, której już ładnie brzuszek odstawał, usiedliśmy na kanapie. Dylan siedział w fotelu, a na jego kolanach siedziała Mel, a na oparciu Klara, która bardzo chętnie zamieniła by się z Marylin. Hania siedziała na ziemi wraz z Chrisem i bliźniakami i grali w jakąś nową grę, którą obmyślili bliźniacy. Zayn'a gdzieś wcięło, bo miał wrobić parę osób w robotę Mikołaja dla Marylin... Moja mam uznała że bd matką wszystkich, a zaczęła od uszczęśliwiania (chodź ja bym to nazwała rozpieszczaniem ), Młodej. No ale cóż... rodziny się nie wybiera. A odkąd mama zamieszkała w domku Honey i Zayna, którzy od tego feralnego wypadku pogodzili się ,a ich miłość jest jeszcze bardziej zażyła niż przedtem. Aż miło się na nich patrzyło. Honey, której kiedyś nie lubiłam urosła w oczach i spoważniała, wykazywała wszystkie cechy należące do bogini Hery, która " miała zostać " wieczną dziewicą... Ale na zachciankę bogów nie ma wpływu i Hera zerwała śluby... W sumie zrobiłabym to samo na jej miejscu. Nie wytrzymałabym na jej miejscu.
- Zaraz ktoś nas odwiedzi! - do domku wszedł cały zaśnieżony Zayn, który miał dziwną minę. Jakby czegoś nie rozumiał.
- Jak dobrze ze już jesteś! -przywitała go mama - pewnie ci zimno! Pójdę zrobić dla wszystkich gorące kakałko!
Mama wstała i w podskokach udała się do kuchni.
- Cześć skarbie! - Zayn pocałował Honey w czoło i czule pogładził jej brzuszek. Jaka to piękna scena.
Aż poczułam ukłucie zazdrości. Ze mną i Chesem nie układało się najlepiej od czasu, kiedy postanowiłam zerwać z nim treningi i uczęszczać na nocne z Shedowem. Chester jest o mnie strasznie zazdrosny i to jest najbardziej wkurzające. W naszym związku powinniśmy iść do przodu, a my ciągle się cofamy... Nawet Dylan z Klarą nas wyprzedają...
- yhymn, yhnymn, yhymn... - zaczęłam pokasływać w stronę mojego braciszka. - a ja to co? Pies? - pokazałam na swój policzek, a brat mnie pocałował.
- Jakaś ty zazdrosna. - zaśmiał się.
Szturchnęłam go łokciem.
- Musze mieć coś z życia. - pokazałam mu język.
Zaczęliśmy się szturchać jak jacyś nienormalni. W Końcu ja wylądowałam na podłodze i zaczęliśmy się prac z bratem.
- Mam kakałko! - do pokoju weszła mama i omal nie spuściła tacy jak nas zobaczyła. Ja leże na ziemi, a Zayn na mnie i się siłujemy... No każdy rodzic chce widzieć scenę, w której ich dzieci się piorą. - Zayn! Zejdź z Zoey! No już, już!
Przywołała nas do porządku.
Mama szybko zaaklimatyzowała się w obozie i wszystkim zastępuje rodziców, których prawie wszyscy nie widzieli latami. To właśnie w mojej mamie było niezwykłe. Miała serce dla wszystkich i każdego traktowała jak swoje dziecko. Była wspaniałą kobietą i już wiem, dlaczego Zeus się w niej zakochał. Była jedyna w swoim rodzaju.
- Chester! pomóż jej wstać! - rozkazała mama i położyła tace z kubkami na stole.
Po jakimś czasie atmosfera ogarnęła się i wzięliśmy kubki z płynem. Wznieśliśmy toast za przyszłych rodziców i upiliśmy łyka.
- Wesołych Świąt! - usłyszałam znajomy głos i spojrzałam w miejsce drzwi wraz z resztą lokatorów.
Widząc tą scenkę, wyplułam całe kakałko na ziemie. Nie byłam jedyną osobą co tak zareagowała... chyba połowa osób tak to przyjęła.
- MIKOŁAJ! - wydarła się Merlin i podbiegła do przebranego w czerwone wdzianko Zeusa.
Moja mama zaczęła się krztusić i oblała kakaem biednego Christophera.
- Przepraszam cie skarbie! - zaczęła go wycierać.
Mało zwróciłam na tą scenkę uwagi, bardziej interesował mnie wygląd bogów.
Na środku salonu przy choince stał Zeus ubrany w świętego mikołaja z workiem prezentów, który teraz rozmawiał zawzięcie z Marylin, która mu opowiadała o swoim Mistrzu... No super... ciekawe czy Shedow się ucieszy, że młoda obgadała go z najwyższym bogiem. Obok niego w stroju anioła, w stała kobieta o złotych włosach, która była podobna do Marylin. Zapewne ta kobieta była Afrodyta. Patrzyła na swoją córeczkę jakby była najpiękniejszym klejnotem na świecie. Widziałam łzy wzruszenia w jej oczach. Na pewno mała była ulubienicą bogini piękna. Zaciekawiło mnie postać diabła. Stał cały naburmuszony w kącie i patrzył na bliźniaków. Ale jego strój był kapitalny! Długi, czarny płaszcz od jakiegoś projektanta mody, czarne spodnie... buty przypominające pazury... które mi wyglądały na papcie, na głowie miał świecące na czerwono rogi, a ze spodni sterczał mu ogon, a oparty był o coś co przypominało trójząb Posejdona... tylko jakby przewinięte czarnym aksamitem.
Nie wiem dlaczego, ale wszyscy w domku siedzieli cicho oprócz Zeusa i Marylin. Ci sobie gadali w najlepsze... aktualnie Marylin podawała mu listę prezentów jakie chce dostać. Wszyscy Herosi stali otumanieni, widząc Rodziców.
- Cześć siostra! - renifer podszedł do mnie i klepnął mnie w plecy, w czym ja prawie nie udusiłam się kakaem.
Któryś bóg ubrał się w stój renifera... a ja nie miałam pojęcia, który to jest...
Spojrzałam błagalnie w stronę Hani.
Ta poruszała ustami i wypowiedziała bezgłośnie kilka słów:
- Mój ojciec.
Spojrzałam na Dionizosa. Uśmiechał się w moją stronę ale nie zwracał najmniejszej uwagi na Hanie. Trochę mnie to wkurzyło.
- Cześć braciszku. - poklepałam go po policzku. - Czy można wiedzieć, co sprowadza tutaj mów ekipy z Olimpu?
Usłyszałam, że kilka osób wstrzymało powietrze, a Hades odwrócił głowę w naszą stronę.
Braciszek zaśmiał się.
- Bo chcieliśmy sobie zrobić zdjęcie rodzinne!
Spojrzałam na niego jak na debila.
- Odstaw już te wina! - powiedziałam.
Było dość mocno od niego czuć.
Nieswojo się przy nim czułam... Tak dziwnie... on sam był jakiś dziwny.
- Ha Ha bardzo śmieszne. - szturchnął mnie w żebra z taką siła, że odleciała do tyłu, wpadając na Zayna, który nie był dobrym hamownikiem. Przelecieliśmy przez sofę i zatrzymaliśmy się pod choinką.
- Ała... - jęknęłam i otarłam zbolałe żebra.
- Wybaczcie... zapomniałem, że jesteście tylko półbogami. - jakoś po głosie Dionizosa nie było czuć ze mu jest przykro.
- Och dobrze, dobrze! Starczy już Rudolfie. - usłyszałam głos mojego ojca. - idź porozmawiać z Mel. Chciałby cię poznać.
- RUDOLF!!! - pisnęła mała i dosłownie wskoczyła na szyję tulą się do niego. Dionizos był dość zmieszany - myślałam, ze renifery będą pachnieć sianem, a nie zepsutymi winogronami.
Wszyscy w domu parsknęli głośnym śmiechem, a dźwięczny śmiech Afrodyty było słychać najgłośniej.
- No tak maluch, wstajemy! Wstajemy! - Tata wziął nas za ręce i podniósł... Teraz wylądowaliśmy na oparciu sofy - wybaczcie! Nie umiem się przyzwyczaić do tego ludzkiego ciałka! - Teraz delikatnie nas wyprostował i zaczął nas otrzepywać.
- Dzięki... ta... ta... - te słowo nie umiało przejść mi przez gardło, Zeus troche mi w tym pomógł bo klepnął mnie w plecy tak że wykrztusiłam całe słowo - tato.
Trochę się zmieszałam swoim zachowaniem.
- Dziś Świety Mikołaj. - szepnął - a teraz czas na prezenty! - zamachnął się workiem z prezentami, a ja z Zaynem uchyliliśmy się aby nie oberwać.
- On jest niebezpieczny. - szepnął moją stronę brat.
- Tak wiem. - Odszepnęłam wychylając głowę przez oparcie sofy.
- Słyszałem! - krzyknął Mikołaj Zeus.
Po pół godzinie atmosfera poprawiła się i wszyscy podeszli do swoich rodziców... a w przypadku Hanny próbowała podejść, ale Dionizos był dla niej zimny. Zamieniła z nim tylko dwa zdania, gdy zapytał się ją jak się bracia czują i jak tam z winoroślami.
Dziewczyna siedziała sobie samotnie na fotelu ściskając kubek z kakałkiem. Wpatrywała się w niego jakby tylko to się dla niej liczyło. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
Teatralnym gestem usiadłam jej na kolanach.
- Jak ci życie mija? - założyłam jej ręce na szyje.
Uśmiechnęłam się... Bingo!
- Wiesz... jak mi takie ciężkie coś na nogi siadło to się nie dziw.
- Oj tam, oj tam... - parsknęłam - znów aż taka ciężka nie jestem! Ćwicze regularnie z Shedowem to daje jakieś efekty.
- Ta ciekawe co ćwiczysz. - parsknął Chester.
Han wywróciła oczami.
- Chyba masz zazdrośnika. - posłała chłopakowi tryumfalne spojrzenie.
Ich sytuacja się nie poprawiła... co prawda Hania pogodziła się z Zaynem, ale ciągle kłóciła się z Chesterem.
- Spokój. - uciszyłam go. Nie miałam ochoty kłócić się z nim przy wszystkich. Chłopak obraził się Wziął swoją kurtkę, wychodząc trzasnął drzwiami z taką siłą ze tynk z sufitu odleciał.
- Ale scena. - mruknął któryś z bliźniaków a w ich stronę poleciała poduszka.
- Wkurza mnie. - szepnęłam do Han.
Spojrzała na mnie wzrokiem "a nie mówiłam?!"
- Mnie też. - westchnęła - po co tracisz na niego czas? - szepnęła.
- Bo jestem głupia i nie chce być drugą Rikki. - powiedziałam to co leżało mi na sumieniu.
- Ale swoim zachowanie coraz bardziej się do niej upodabniasz. - upomniała mnie Hanna. Urażona zeszłam jej z kolan. - W końcu mam czucie w nogach! - obcałowała swoje nogi.
- Dzięki. - mruknęłam i założyłam ręce na piersi.
- Chester! Nie krzycz na mnie! - próbowałam go uspokoić.
Była w nocy, a ja za chwile się spóźnię na trening z Shedowem.
- Nie krzyczę! Wrażam swoją opinie!
- A przy tum drzeż się jak opętany! - teraz ja krzyknęła - Zaraz tu pół obozu się zleci!
Chłopak spojrzał na mnie z urazom.
- Nie możesz dla mnie zostawić jednego treningu z tym wyrzutkiem?
Obróciłam się do niego i stanęłam z nim twarzą w twarz. Musiał zadrzeć głowę w górę aby spojrzeć mu w oczy.
- JAk jeszcze raz go tak nazwiesz to popamiętasz nie masz prawa go tak nazywać! - stukałam go palcem w pierś. - uratował mi dwa razy życie! Jak nie więcej!
Odwróciłam się od niego i wzięłam z mojego łóżka torbę z rzeczami które bd mi potrzebne podczas treningu.
- A co? To nieprawda? Przecież jest wyrzutkiem Tak jak jego matka! Gdyby nie ona nie byłoby problemu z bliźniaczymi bogami!
Nie wytrzymałam i trzasnęłam go z całej siły w twarz na opamiętanie.
- Nie bd już więcej słuchać co masz na ten temat do powiedzenia! mam już dość twoich ciągłych fochów i pilnowania mnie na każdym kroku! - chłopaka patrzył na mnie z nienawiścią.
- Stoisz po jego stronie?! - wydarł się - A skąd wiesz czy nie jest zdrajcą?
Chciałam wymierzyć mu policzek ale zatrzymał moją rękę.
- Jest moim przyjacielem! - powiedziałam patrząc hardo w oczy - zrobił dla mnie więcej niż ty!
Wyrwałam mu się.
- Zo przestań bo to żałosne. - teraz Ches zaśmiał się jak opętany - co on niby dla ciebie zrobił?
Odparł kpiąco.
- Oprócz tego że uratował mi kilka razy życie. Naraził swoje aby uratować moją mamę i pomaga znaleźć mi lekarstwo na widzenie duchy... a i zapomniałam. Trenuje mnie aby przy następnym spotkaniu z Zirą uszłabym z życiem.
Spojrzałam na niego kpiąco.
Jego lewy policzek opuchł od mojego ciosu.
- Ja bym cie ochronił. - powiedział.
Roześmiałam się.
- Byłbyś zajęty bliźniakiem swojego ojca! I wracasz do tego co mówiłam. Ciągle mnie pilnujesz i prawie nie pozwalasz mi nic zrobić!
Chłopak zacisnął pięści.
- Myślisz że nie wiem co tu się dzieje? - wyszeptał.
- Co?! - zdziwiłam się słysząc ton jego głosu.
- Zauroczył cie! Chce cie przekabacić na ich stronę! - zaczął gestykulować. - Myślałem że nie jesteś aż tak naiwna.
Teraz mnie wkurzył.
- Nie chce cię więcej widzieć. - usiadłam na framudze okna - nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Potraktuj to jak zerwanie. - chciałam wyskoczyć ale powstrzymałam się - nie zbliżaj się już do mnie.
I wyleciałam przez okno.
W locie otarłam łzy.
Do leciałam do sali, gdzie Shedow stał i wpatrywał sie w jakiś punkt.
- Spóźniona. - powiedział gdy postawiłam nogi na ziemi.
- Wybacz. - powiedział i rzuciłam rzeczy w kąt - to co dziś robimy?
Spojrzał na mnie z radością w oczach.
- Bliźniacy znaleźli sposób na działanie jadu z Hadesu.
No to tutaj taki świąteczny xD
Mam nadzieje, że on jakoś wygląda bo się starałam i poprosiłam Kingę aby błędy sprawdziła...
I jak wam sie podoba?
Gdyby nie 'dwudziesty' jest spoko :p
OdpowiedzUsuńWspaniałe :3 kiedy następny ? *o*
OdpowiedzUsuńOd kiedy Dionizos mówi do Zo "siostra" ? Chyba że czegoś nie ogarnęłam :D
OdpowiedzUsuńDionizos jest synem Zeusa, więc są rodzeństwem :D
UsuńAha spoko :D To w takim razie Zoey jest ciotką Hanny? XD
UsuńTak xD Zoey jest ciotką Hani, Dylana, Chestera, Gregorego... w sumie jest ciotką większości osób:P
UsuńChester chodził ze swoją ciotką O.O XD
UsuńJejjciu.. Jakie to super.! kiedyś jak na to natrafiłam jakoś nie za bardzo chciało mi się to czytać bo między innymi było o Bogach i Herosach Greckich. A ja nie za bardzo przepadam za historią :) Ale teraz żałuję że nie zaczęłam czytać tego wcześniej :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszecie. Najbardziej podoba mi się Zoey :)
sama nie wiem czemu ... ;)
Zakochałam się w tym blogu i czekam na następny rozdział :D
Weronika;***
P.S. Mam pytanie... możliwe jest żeby Shedow był z Zoe m czy raczej nie. ?
rozdział jest świetny jak zawsze uwielbiam was z tego bloga :). Nie mogę się doczekać co wymyślicie w kolejnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńHej:3
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
Please let me know if you're looking for a article writer for your weblog.
OdpowiedzUsuńYou have some really great articles and I think I would be a good asset.
If you ever want to take some of the load off,
I'd love to write some content for your blog in exchange for a link back to mine.
Please send me an email if interested. Regards!
Here is my web blog; hack clash of clans