czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział czterdziesty siódmy

 - Śmiem stwierdzić, że twoje założenie co do grup jest błędne. - Odezwał się Lorenz, gdy ja wywalałam moją walizkę do śmieci. Wyjęłam z niej tylko resztki ambrozji, butelkę z zawsze pojawiającym się alkoholem, pas z dwoma mieczami i pare innych zabawek, których Mel nie wywaliła z torby. Miałam ochote ją udusić! Musiała wpakować mi się do torby! JA JĄ UKATRUPIE!!
 - Dlaczego? - spytał poirytowany Dylan, który nie był zadowolony z komentarza kolegi.
Bliźniak złączył palce ze sobą i przybrał "mądrą" jak na siebie pozę.
 - Ponieważ - zrobił zamaszysty ruch ręką - JEŚLI NAS COŚ ZAATAKUJE TO NIE MAMY SZANS!  - Wydarł się dość dosadnie. - Dałeś im wszystkich szermierzy i dwie boginie! A my jedynie co mamy to przerośniętego brzydala...
 - Ktoś się prosi o dostanie w mordę! - wydarł się Gregory.
 - ... Małą - kontynuował jakby nigdy nic - latającą muszkę... - wskazał na Chrisa. Który początkowo na prężył pierś, ale rozumiejąc co powiedział o nim kumpel spiorunował go wzrokiem - Córkę pijaka, małą szantażystkę... - wskazał na Mel, która była zadowolona z nowego tytułu - i nadętego błazna, który myśli, że uda mu się zapanować nad nasza hałastrą!
 - Za-bi-je Cię! - Dylan rzucił się na bliźniaka, który szybko czmychnął za drzewo i zaczał się z nim bawić za kotka i myszkę.
Gregory poszedł w ślady za szefem i teraz oboje gonili Lorenza, a Chris podleciał do nich i próbował złapać Lorenza z powietrza.
Widząc latającego Chrisa zmroziło mi krew. Zauważyłam, że większość osób w drużynie doszła do tych samych wniosków co ja bo zaczęli się nerwowo rozglądać. Kilka przechodniów przystanęło i ze zdziwieniem zaczeli przyglądać się latającemu chłopcu.
Razem z Shedowem, Klarą, Kasmirem i Hanną rzuciliśmy sie w stronę tej bandy kretynów.
 - Gregory! Dylan! - krzyknęła Klara, aby zwrócić ich uwagę. Zaczeła pokazywac im coś na migi, a oni przystanęli i z przekrzywionymi głowami patrzyli na nią.
          W tym samym czasie Shed i Han pochwycili idiote Chrisa za nogi i powalili zdezorientowanego chłopaka na ziemię. Zauważyłam, że kilka przechodniów całe zdarzenie nagrywali więc posłałam w strone ich urzadzeń małą wiązkę elektryczną... która nie była aż tak mała bo każdy telefon i aparat wybuchł.
Nie przejmując się tym dopadłam Chrisa i postawiłam go na nogi, zarzuciłam mu niedlabe ręke na ramiona zwróciłam się do przechodni:
 - Oto godny nastepca Michael'a Jordan'a!!! - wskazałam na zdezorientowanego Chrisa - Oto przyszła gwiazda koszykówki! Czy państwo widzieli jego skok?!
Mówiłam jak katarynka do zainteresowanych przechodniów.
 - Zo... - szepnęła Hanna - oni sie nie rozumieją...
 - Przeciez to grecy. Oni rozumieją. - odparł jej Shedow.
 - Co?
        Jedynie tyle dosłyszałam z ich konwersacji. Widocznie Shedow dopiero teraz uświadamiał Hannie, że od przyjazdu do obozu zaczeła naturalnie mówic po grecku... w końcu to jej ojczysty język.
Natomiast ja dalej zgrywałam pajaca.
         Na drugim końcu ulicy Mel "płakała", a Chester próbował ją pocieszać słowami " zaraz znajdziemy twoją mamę ". Na całe szczeście wszyscy herosi odnaleźli się w sytuacji i robili co mogli, aby odciągnąć uwage zwykłych ludzi od latającego chłopaka.
          Po chwili wielkiego zamieszania ludzie stracili zainteresowanie błaznami i tłum się rozszedł. Natomiast my zeszliśmy z widoku w jedną z mniej uczęszczanych uliczek. Przez  cały czas prowadziłam Chrisa przyduszając go ręką. Gdy w końcu znaleźliśmy ustronne miejsce wszyscy zrobiliśmy pogawędkę Lorenzo i Chrisowi za tą sytuacje przy zwykłych ludziach. Chłopaki wyszli z tego z wielkimi śliwami pod oczami. Chris dostał ode mnie, a Lorenzo od Dylana i jeszcze poprawił mu Kasmir.      
Dylan jeszcze raz przmyślał nasze grupy i wymienił Chestera na Mel... Oczywiście próbowąłam im wcisnąć Rikki, ale "SZEF" zbył mnie slowami: " Będzie potrzebna Klarze... bla bla ble". Sranie w banie! Zacisnęłam zęby i zgodziłam się na tą felerną sytuacje. Gdy Gregory rozdal nam nasze zabaweczki zapadła noc.
 - Dobra. - Powiedział wyciagając z torby laptopa - Kazdy ma mikrofon i słuchaweczke, kazdy z gdry może się między sobą komunikowac przez naciśniecie na słuchaweczkę i wypowiedzenia imie osoby do której chce mówić...
 - To wygląda jak gąbka. - skomentowałam, przewracając słóchawkę w palcach.
 - ...Do tego mini mapa Panteonu. - Na małej dyskietce pokazała sie zielona mapa budynku.- W grałęm tu obecną mape panteonu, ale możemy trafić na różne tunele więc urządzenie ma wgranego GPSa i bd zarysowywać ścieżkę gdzie idziecie. Nasza drużyna jest niebieska, a drużyna - popatrzył w stronę moją, Shedowa, Rikki, Klary, Kasmira i Mel. Akurat przebierałam się w czarny wygodny strój, który pożyczyła mi Hanna. No chyba nie poszłabym spotkać się z wielkim pająkiem w szortach... A chyba zależało na tym Mel wywalając wszystkie moje rzeczy z torby. Rzucę ją harybsom na pożarcie! - a idioci są na czerwono.
Spojrzał na mnie i pokazał mi język. Przymrużyłam oczy bo jedynie tyle mogłąm zrobić z tej odleglości, ale Shedow stał praktycznie za przerośnietym brzydalem.
 - Shedow! Sztachnij go w łeb! - krzyknęłam w jego stronę.
Ciemnowłosy uniósł brwi, a jego spojrzenie mówiło " chyba się dziewczynko źle czujesz ".
 - Zachowujesz się jak dziecko. - skomentowała Han.
 - Bo jestem dzieckiem. - odparał m bez ogródek zapinając nisko pas z mieczami.
 - Jesteś żałosna. - mruknęłą Bridgen.
Bliźnaiki zgodnym chórkiem zawołali "Łuuu".
Spojrzałam na nią groźnym wzrokiem.
 - Nie rozmawiam z tobą wiec nie wtrącaj się do rozmowy dwóch dojrzałych ludzi. Rodzice nie uczyli cie kultury? - do gryzłąm się.
 - Masz coś do mnie? - warknęła i wyprostowała sie zaciskając pięści.
Uśmiechnęłąm się sarkastycznie.
 - I to dużo. - założyłam czarne rękawiczki, które podał mi Greg. - Pani MAGISTER niech się zajmie swoim zadaniem, a nie wtrąca się do poważnych rozmów.
Na tym rozmowa się zakończyłą, gdyż Dylan odciągnął Rikki, z pomocą bliźniaków dalej, a Hanna i Shedow zajęli się mną. JEszcze kilka sekund i pozabijałybyśmy się.
 - Mogłabyś w końcu z niej zejść. - odparła Hanna trzymając mnie za ramie.
 - Dlaczego? JA mam z tego ubaw. - powiedziałam przeciągając sie jak kocica.
Shedow w końcu puścił mój korpus i przyjrzałam się uważnie.
 - Jestes jędzą. - powiedział całkiem poważnie.
Uśmiechnęłam się przy tym komplemencie.
 - Ale twoją! - cmoknęłam go w policzek, A Toscano wydała z siebie odgłos obrzydzenia.
W końcu ogarnęliśmy się do końca i jako dwie osobne grupy wyruszyliśmy do Panteonu.


***

AAAAAAAAAAAAAA...! 
              Jedynie to wydobyło mi się z gardła, po tym jak nagle podłoga zniknęła i zaczełam spadac w nicość. USłyszłam inne krzyki, zarówno kobiece jak i mężczyzn. Spadąłam w dół próbując za trzymać się swoją boską mocą, która za chiny nine chciała działać! Akurat w takim momencie! 
usłysząłam dziecięcy pisk, Mel przeleciałą obok mnei jak szmaciana lalka i piszczała przerażona.
 - Zoey! NA pomoc! - krzyknęła zapłakana, a mi aż serce stanęło. 
Próbowałam złapać ją w powietrzu, ale leciała zbyt szybko i zaczeła się obracać w powietrzu, a to nie pomagało w sytuacji.
 - Marlyn! - krzyknęłam, póbując złapać jej wyciągnieta rączkę. 
Starałam się ją dosięgnąć, ale to było trudne zważając na to, że nie panowałam nad powietrzem, a to było dziwne. Zawsze ten żywioł był mi posłuszny, a teraz mu się odmieniło! Moze to sprawka tego, ,ze znajdujemy sie na misji, która ma udowodnić, że bez mocy mozemy dokonac to co z mocami? Nie wiem, ale to cholernie głupi pomysł. 
 - SHEDOW?! - wydarłam się - Zrób coś! - Nadal próbowałam chwycić dłoń małej. 
 - Ale co?! - usłyszałem rozpacz w jego głosie - moja moc tu nie działa! - krzyknął z pretensją. 
 - A co to niby moja wina?! - wydarłam się. 
 - NIE KŁÓĆCIE SIĘ! - wydarła się Klara i śmignęła obok nas. 
Zanurkowała w powietrzu i leciałą w stronę Mel. 
Spojrzeliśmy na siebie z Shedowem i poszliśmy w jej ślady. Zaraz za nami Usłyszałąm krzyk Kasmira. 
 - JAK się tym hamuje?! 
I tak samo jak Mel  leciał w nierównym locie obracając się w powietrzu jak na jakiejś karuzeli. Idiota- pomyślałam - rozumiem dziecko... ale dorosły facet? idiota. 
            USłszałam krzyk Klary i jakby napinanie sznura. Zaraz po tym coś szorstkiego i lepkiego zdezyło się ze mną i skutecznie zatrzymało poczułam jak reszta osób  wpada w lepką maź i skakałam za każdym razem kiedy kolejna osoba uderzała o sznury. Usłyszałam krzyk Mel, która ześlizgnęła sie ze sznurka i znów zaczęłą spadać. NA całę szczęście Shedow rzucił się za nią i złapał  za jej kostkę.  
 - Mam ją! - krzyknął z ulgą opadając na sznury. 
Jak jeden mąż odetchnęliśmy z ulgą. 
           Oparlam sie o lepką maź, która nas zatrzymała i odetchnęłam. Po uspokojeniu oddechu zaczęłąm sie interesować na czym się znajdujemy. Było ciemno. Ledwie widziałam zarysy moich kompanów. Rozejrzałam sie za czymś świecącym i wyciągnęłam z kieszyeni dyskietke z mapą Panteonu. Kliknęłam a ona rozświetliła sie na zielono w trójwymiarze. Spojrzałam gdzie sie znajdujemy. 
 - Jesteśmy dwa poziomy pod grupą Dylana, która kieruje się do głównej komnaty. - poinformowałam reszte. 
 - Nie mam z nim łączności. - powiedziała Klara, która próbowała porozumieć się ze swoi chłopakiem, który znajduje się nad nami. 
 - A tak właściwie gdzie się znajdujemy? - zapytała Rikki pomagając usiąść Mel. 
 - Nie wiem. Mapa sie skończyła. - odparłam. 
 - Zo. - Shedow pojawił się obok mnie bezszelestnie. - Nic ci nie jest? 
Powiedział troskliwie obejmując moją twarz. 
Ztrzepnęłam jego dłoń. 
 - Nie jestem nieporadną dziewczynką. - odburknęłam mu. 
W ogóle się tym nie przejął. 
 - Czasem chciałbym być twoim rycerzem na białym koniu, wiesz? - odparł pokazując mi język jak małę dziecko. 
Przewróciłam oczami, a on wstał  i zaczął się rozgladać. 
 - Czy ktoś mi w końcu POMORZE!? - wydarł się Kasmir
Spojrzałam w jego stronę, a on wisiał głową w dół, a od upadku ratował go but zaczepiony o biały sznur. 
Klara rzuciła mi sie z pomocą, a po chwili bliźniak został wyciągniety 
  - Ma ktoś coś świecącego? - zapytał Shedow z daleka.
Próbowałam go dostrzec, ale stał za daleko.
 - Mapa ledwie świeci. - odparłą Rikki patrząc w moją stronę.
 - Boje się. - mruknęła Mel podchodząc na czworaczkach w moją stronę.
Podałam jej rękę:
 - A trzeba było sie pchać na misję? - skarciłąm ją.
Dziewczynka zachlipała i przytuliła sie do mnie.
 - No już, już. - Zaczęłam ją pocieszać jak starsza siostra - Zaraz stąd wyjdziemy. Tylko znajdziemy Shedowowi jakieś światło.
Zostawiłam ją łkającą.
Niech cierpi za swoje błędy. Powinna sie już zacząć uczyć dbania o siebie. Że jest mała to nie oznacza, że wszyscy bd na jej zawołanie. A ja nie chce ją rozpieszczać, ani zepsuć więc ucze ją jak być twarda i radzic sobie z błedami.
Podeszłam do Shedowa.
 - Domyślasz się na czym stoimy? - zapytałam chłopaka.
Pokiwał twierdząco głową.
 - To siec pająka. - wyszeptał mi do ucha.
Przełknęłam ślinę.
Jeśli to sieć pająka to oznacza, że Arachne musi być blisko, a my wpadliśmy do jej pieczary. Na samą myśl tego czego dotykałam zrobiło mi się niedobrze.
 - To ohydne. - odparłam, próbując odpędzić od siebie myśli, które mi mówily, że to na czym stoje było kiedyś wewnątrz pajaka.... FUU!!
 - Ciii - uciszył mnei. - Nie mów Klarze bo zacznie panikować.
 - Głupia nie jestem - warknęłąm w odpowiedzi.
Ten przewrócił oczami.
 - Masz jakąś latarkę? - zapytał zmieniając temat.
Pokręciłam przecząco głową.
 - Jedyne co mam to aparat.
Shed pomyślał przez chwile.
 - Zaryzykuj i zrób zdjecie. Zobaczymy gdzie jesteśmy.
Wzruszyłam ramionami i wykonałam polecenie.
Strzeliłam fleszem w pustkę i spojrzałam w ekran.
 - Masz coś? - Shedow przyciągnął w swoją stronę lustrzankę.
 - No czekaj muszę znaleźć ten knefel. - Coś zaszeleściło, ale uznałą, że to pewnie Mel się przewróciła.  - O jest.
Spojrzliśmy na czarny ekran z czymś swiecącym. Próbowaliśmy przypasować dany element do ściany albo do czegokolwiek.
 - Patrz. a tam w rogu co to? - Spytał Shed wskazując na prawy górny róg.
Przyjrzałam się.
 - To wygląda jak szczotka mojej mamy do zbierania kurzu. - odparłam. - Ale skąd by się ty wzięła szczotka do kurzu?
Usłyszałam przeszywający pisk.
 - ZA WAMI!
            W tym samym momencie coś skapnęło na ramię chłopaka. Oboje znieruchomieliśmy. Powoli obróciłam się i stanęłam oko w oko z czterema parami oczu. Krzyknęłam i rzuciłam sie do ucieczki przed żuchwą wielkiego pająka.




PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM!
Za zwłoke! Ale nie miałam czasu anie weny na pisanie!! Naprawdę przepraszam! I mam nadzieje, że to nie jest aż tak do bani jak mi się wydaje:P
Bujak :D