sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział dwudziesty piąty

PROSZĘ O PRZECZYTANIE KOMENTARZA POD ROZDZIAŁEM!

Rikki
 Weszłam na wielką salę treningową i zaciągnęłam się. Zapach potu pomieszany z dezodorantami, to coś czego mi przez te ostatnie miesiące brakowało. Podeszłam do arsenału z bronią i wybrałam średniej długości miecz, z łacińskimi słowami, których nie potrafiłam przeczytać. Tak to jest, jak się nie uważa na łacinie.
 Odwróciłam się i szukałam wzrokiem jakiegoś wolnego manekina, ale jak na złość wszystkie były zajęte. Przewróciłam oczami i oparłam czoło o ścianę, licząc, że ktoś się domyśli i zawiadomi mnie o wolnym partnerze do walki.
 - Kogo ja tutaj widzę? – usłyszałam znajomy mi głos.
 Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna w swoim całym uzbrojeniu. Zmrużyłam oczy na jego widok. Wolałam już spotkać się z harpiami niż z nim. Podniosłam swój miecz i ruszyłam przez salę.
 - Bridgen! – warknął. – Dobrze wiesz jak nie lubię jak się mnie ignoruje!
 - No co ty! – zrobiłam zdziwioną minę. – Ach…, przepraszam to przecież Zayn Richards.
 - Przesadzasz – powiedział z zaciśniętymi szczękami.
 - Co mi zrobisz? Uderzysz? – podeszłam do niego bliżej.
 Poczułam jego perfumy, których używał od trzech lat. To ja je mu kupiłam i zawsze uwielbiałam jak ich używał.
 Na twarzy Zayna pojawił się uśmiech. Zmrużyłam oczy, uważnie przyglądając się synowi Zeusa. Po chwili z pochwy wyciągnął swój miecz, którym dał mi do zrozumienia, że wyzywa mnie do pojedynku. Pokiwałam twierdząco głową i podniosłam swój miecz, robiąc pierwszy ruch.
 Zayn odbił moje uderzenie z łatwością i spróbował mnie zaatakować. Odskoczyłam do tyłu i uniknęłam ciosu, ale niestety już na samym początku moja ulubiona koszulka została rozdarta.
 - Coś cienko ci idzie, Rikki – spojrzał na mnie z tryumfalnym uśmiechem.
 - Daję ci tylko fory – zrobiłam kolejny ruch, ale z łatwością go uniknął. – Tak jak przez całe życie.
 Zayn zaczął się śmiać.
 - Tak – teraz zaczął działać ofensywnie. – Pamiętasz te czasy, kiedy byliśmy razem? – uniósł swoje brwi, a ja zacisnęłam szczęki. – Ooo… Co to za mina? Czyżby Pani Która Nigdy Się Nie Zakochała właśnie się zarumieniła.
 - Wal się – odbiłam kolejny jego cios i zaczęłam ciąć na oślep.
 - Nie wierzę, że nigdy nie byłaś we mnie zakochana – dalej kontynuował swój bezsensowny dialog. – Kochałaś mnie i dlaczego się do tego nie przyznasz?
 - Może dlatego, że ciebie się nie da kochać? – czułam jak zaczęło mnie palić w klatce piersiowej. – Byłam z tobą, bo miałam dosyć samotności, ale nie myślałam, że mógłbyś takim sukinsynie.
 Uśmiech z jego twarzy znikł, zmrużył oczy i zaatakował mnie. Moja ręka zaczęła boleć, więc zaczęłam się cofać póki nie wpadłam na ścianę. Zayn przyłożył miecz do mojej krtani i zbliżył swoją twarz do mojej. Widziałam wściekłość w jego oczach. Czułam jakby robiło się gorąco. Mam nadzieję, że Zeus nie postanowi mi teraz podsmażyć moich czterech liter.
 - Może ty mnie nigdy nie kochałaś – zaczął warczeć w moim kierunku. – Ale wiedz, że ja cię wtedy kochałem i nie potrafię ci wybaczyć, że złamałeś moje serce.
 - To ty masz serce – rozejrzałam się po sali, szukając jakiegoś ratunku, bo wierzę w to, że Zayn jest w tej chwili stanie mnie zabić.
 Zobaczyłam, że na salę weszła Honey, dziewczyna Zayna. Teraz na mojej twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech. Rozluźniłam swoje wszystkie mięśnie i spojrzałam głęboko w oczy Zayna.
 - Jeżeli mnie kochałeś to chyba się nie obrazisz, jeżeli to zrobię! – ostatnie słowa powiedziałam na tyle głośno, żeby dziewczyna zwróciła na nas uwagę.
 Zbliżyłam się do chłopaka i pocałowałam go. Jego ciepło rozeszło się po moim całym ciele. Dreszcze przeszły mi po plecach – dawno go nie całowałam, więc dlatego tak się czuję.
 Usłyszałam krzyk Honey. Spojrzałam w jej kierunku i zobaczyłam zapłakane oczy. Delikatnie się do niej uśmiechnęłam jak dziewczyna, która właśnie odbiła jej chłopaka.
 Zayn przez chwilę patrzył w tamtą stronę, ale wyglądał jakby go sparaliżowało. Po chwili spojrzał na mnie jeszcze raz z nienawiścią.
 - Dlaczego to zrobiłaś? – w jego głosie było słychać żal. – Uważasz nas za kogoś kto się wywyższa, a co ty robisz?
 - Nie wyjeżdżaj mi z takimi banalnymi tekstami – warknęłam w jego kierunku. – Lepiej biegnij za swoją księżniczką.
 Zayn rzucił swój miecz i wybiegł z sali. Oparłam głowę o ścianę i zmrużyłam oczy. Miałam już wszystkiego dosyć, nawet nie zwróciłam uwagi na to, że wszyscy na mnie patrzą.
 - Kim ty jesteś? – usłyszałam głos Christophera.
 Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam chłopaka, który marszczył czoło i zaciskał szczękę. Musiał być świadkiem tego, co się stało. W tej chwili dotarło do mnie, co zrobiłam. Chciałam coś powiedzieć, ale on zaczął kręcić głową, co znaczyło, że nie ma zamiaru mnie słuchać i ruszył ku wyjściu. Nie mogłam mu na to pozwolić. Nie może odejść bez wytłumaczenia. Odrzuciłam broń i zaczęłam biec za nim.
 - Chris, czekaj! – wołałam przyjaciela, ale on nie reagował. W końcu pociągnęłam go za ramię, gdzie zobaczyłam w jego oczach łzy. Czułam jak moje serce zaczyna mięknąć.
 W tej chwili zrozumiałam, co przed chwilą zrobiłam. Stałam się tym kim nie chciałam być. Chciałam zacząć tłumaczyć swoje zachowanie, ale nie wiedziałam jak. To, co zrobiłam nie dało się wytłumaczyć.
 - Co tak stoisz? – Christopher fuknął. – Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć?
 - Nie wiem, co…
 - Nic nie musisz – pokręcił głową. – Czekałem na ciebie cały rok, każdego dnia chodziłem na plażę, mając nadzieję, że ty tam będziesz… Rikki, dlaczego to zrobiłaś?!
 - Nie wiem… - zamknęłam oczy. – Bo taki miałam impuls?
 - Nie wierzę ci… - zbliżył swoją twarz do mojej. – Jeżeli nie chcesz mówić to nie mów, ale nie oczekuj, że zapomnę o tym, co widziałem. Aa… i jeśli chcesz wiedzieć to mylisz się, co do Zoey. Może i jest trochę zamodrzała i rzuca się bezmyślnie na Zirę, ale nie robi to, dlatego, iż chce być bohaterem… Tylko, że ma serce, którego najwyraźniej tobie go zabrakło…
 Nie wytrzymałam i dałam mu z liścią.
 - Przez tyle lat myślałam, że jesteś moim przyjacielem… - po moich policzkach spływały łzy.- A jesteś jak ta cała banda… Wiesz, dlaczego to zrobiłam? – przetarłam rękawem policzek. – Kiedy ja i Zayn byliśmy razem flirtował potajemnie ze Honey… Nigdy nie dowiedział się, że o tym wiedziałam i oskarżył mnie o złamanie jego serca… To on mi złamał serce, a ja wreszcie mogłam się na nim zemścić.
 - Złamał ci serce? – zaczął się śmiać mi w twarz. – Ty nigdy go nie kochałaś, więc jak mógł ci złamać serce?
 - Nigdy nie byłam zakochana, ale kochałam go jak ciebie..
 Wzięłam głęboki wdech i pobiegłam do swojego domku.

***
Hanna
 - Ej! – Dylan skoczył przede mnie. – A pamiętasz jeszcze urodziny Julii?
 Zaczęłam się śmiać na wspomnienie urodziny naszej znajomej ze szkoły. Złapałam przyjaciela za ramię i się do niego przytuliłam. Tyle lat przyjaźniliśmy się.
 - A pamiętasz imprezę w mieście? – rzuciłam i poczułam jak go paraliżuje.
 - Chyba ci nie chodzi o… - spojrzał na mnie.
 Wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Poczułam jak się zarumieniłam. Nerwowo zaczesałam włosy do tyłu.
 Parę lat temu na imprezie ja i Dylan przesadziliśmy trochę z alkoholem i zaczęliśmy tańczyć na ladzie, a pod koniec imprezy zaczęliśmy się całować. Było to wydarzenie, o którym chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć i nigdy do tego nie wracać, bo baliśmy się, że gdyby nam nie wyszło, stracilibyśmy naszą przyjaźń.
 - Nie – pokręciłam głową. – Ale coś czuję, że to była niezapomniana chwila. Nie mówiłam ci wtedy, bo to był taki nijaki moment, ale świetnie całujesz.
 - No co ty!? – Dylan zaczął się szczerzyć. – Klara jakoś nigdy mi tego nie powiedziała.
 - Może wyszedłeś z prawy? – zaczęłam ruszać brwiami.
 - Żałujesz, że nam nie wyszło… wtedy?
 Zaskoczyło mnie to pytanie, bo nie spodziewałam się, że mógłby mnie kiedyś o to zapytać. Prawda jest taka, że już wtedy czułam do niego coś więcej, ale bałam się mu o tym powiedzieć. Dylan jest chłopakiem, który ma w sobie to coś.
 - Czasem – mruknęłam.
 Nie zauważyłam, że zbliżyliśmy się do siebie. Poczułam jak jego dłoń delikatnie głaszcze mój policzek. Spojrzałam głęboko w jego oczy i chciałam już się nachylić, kiedy zobaczyłam jak jego oczy nieruchomieją. Odsunęłam się trochę i spojrzałam na jego sparaliżowane ciało. Znowu usłyszałam jego głos, którego używa podczas przepowiedni:

Dwunastka bogów, herosów swych wybrała,
Do walki ich naznaczyła, piętnem boskiego istnienia.
Osiem sztandarów do walki powstanie,
Do godnego bogów w walce reprezentowania.
Sztandar Gromu gotowy na wezwanie,
Winorośl już czeka na powstanie,
Słońce i łuk czekają na rozkazy,
Złodziej do sztuczek gotowy się staje.
Hełm i tarcza do boju ruszyć gotowa,
Kowadło i młot pracy ma wiele,
A krwawa włócznia do walki przystała,
Ostatni heros nie z dwunastki
lecz z łona tej, która Nemezis spłodziła.
Cała ósemka w dzień Sądu powstanie
Gdzie losy świata na nich złożone pozostanie.
Wiara, nadzieja, miłość i zdrada,
te słowa niech zagoszczą w waszych sercach.
Los może zmienny się okazać, a wraz z nim przyszłość ziemi...

 Po zakończonej przepowiedni Dylan upadł na ziemię. Szybko kucnęłam obok niego i podniosłam jego głowę.
 - Co się stało? – jęknął.
 - Przepowiednia… - szepnęłam.
 - Znowu? – usiadł i zaczął pocierać swoją głowę. – Mam już dosyć tej przepowiedni…
 - Dylan, to była nowa przepowiednia, która chyba miała za zadanie przekazać nam o tym kto powinien zacząć walczyć?
 - Dziwne! – spojrzał na mnie. – Na czym my skończyliśmy rozmowę? Aaa… chyba na urodzinach Julii…
 Zmarszczyłam czoło.
 - Nie pamiętasz nic więcej?
 - A było coś więcej? – pomogłam mu wstać.
 - Yyy… Mówiliśmy o zabawie andrzejkowej w pensjonacie – skłamałam.
 - Aaa…!



Dziewczyny i Chłopaki ! Pisanie komentarzy nie gryzie ;) A nam się naprawdę robi milej na sercu, kiedy wiemy, że Wy czytacie! Więc liczę na jakieś zaangażowanie z Waszej strony!
Kinga

2 komentarze:

  1. Rozdziały świetne! Zapraszam także do mnie: olimp-herosi.blogspot.com Też pisze opowiadania o herosach. Wreszcie znalazłam blog na którym ktoś pisze o herosach! Czekam na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń