niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział pięćdziesiąty trzeci

    !!PRZECZYTAJ ADNOTACJE NA KOŃCU NOTKI!!

         Moja dłoń napotkała  twardy worek wiszący pośrodku hali treningowej. Okręciłam się i uderzyłam w niego nogą zwiększając tempo ćwiczenia. W słuchawkach grało ACDC odcinając mnie od całego świata, pozwalając skupić się na treningu. Moje ciało wciąż obolałe po ostatniej misji odzyskania broni Dionizosa. Ugryzienie po harybsie nie chciało się zasklepić, do tego moje lewe ramie nie całkiem się zrosło po odcięciu mieczem przez bliźniaczki Hery - Harriet. Ale jak na trzeci miesiąc po feralnej misji moja rekonwalescencja płynęła bardzo szybko chodź nie każdy  mięsień odczuwał mój entuzjazm szybkiego powrotu do zdrowia, ale w końcu musiałam wyjść z łóżka i zając się czymś. Nie potrafiłam patrzeć już na poturbowaną Klarę, która była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej odkąd Antony przeprowadził poważną operacje głowy. Do teraz pamiętam uderzenie jej ciała kiedy skoczyła pomiędzy mnie i Dylana, aby popchnąć nas przed lawiną głazów. My wylądowaliśmy poza jaskinią, a jej wątłe, pogruchotane ciało zostało pod kamieniami. Jedynie lewa dłoń wystawała spod kamieni. Odkopanie jej zajęło nam kilka godzin, a jej ciało wyglądało jakby walec je przejechał. Na szczęście żyła i prze transportowaliśmy ją do obozu gdzie Asklepiosi się nią zajęli. Ale to nie jedyna ofiara tej misji. Bliźniacy zostali zamknięci w jakieś nierealnej rzeczywistości, w której byli poddawani praniu mózgu. Okropność! Powoli się zbierają do kupy. A aby tego było mało z Shedowem musieliśmy zatrzymać dwójkę bliźniaków, którzy nie należeli do słabych. Mi odcięto ramie, a Shedow prawie pozbył się głowy... bardzo przystojnej głowy. Został cięty przez plecy i myślałam, że wykrwawi mi się w ramionach. Do tego ma szpetną bliznę na lewym oku, które jakimś fartem zostało przywrócone do normalności. Teraz jego oblicze postarzało się o pare lat. Nie wyglądał już jak 21 latek blizna zmieniła jego wygląd na starszy i surowszy, ale nadal mnie kręcił.
 - Uważaj bo jeszcze Ci biodro wyskoczy.
O wilku mowa.
Stał oparty o framugę drzwi i przyglądał mi się z tym swoim szarmanckim, lekko ponurym uśmiechem. Wyprowadziłam ostatni cios nogą i przytrzymałam worek, gdyż pofrunął dość wysoko.
Otarłam pot z czoła i spojrzałam w jego stronę.
 - Ja przynajmniej coś robie, leniuszku. - posłałam mu buziaczka, a on uśmiechnął się promienniej.
          Zaczął podążać w moją stronę opierając się o kule lekarską. Zapomniałam dodać, że jego noga utknęła w paszczy harybsy, której nie dało się uratować, ale Antony pokazał na co stać syna Asklepiosa i wyhodował mu nową. Co prawda jeszcze dobrze się nie zagoiła i jest czerwona, ale przynajmniej potrafi chodzić i powoli zaczyna walczyć. Tak właśnie kończą się samozwańcze misje.
 - Nie śmiej się z kulawego. - upomniał mnie odrzucając kulę, która potoczyła się w głąb sali. Lekko utykając przeszedł odległość dzielącą nas od siebie i stanął przede mną. Stykaliśmy się klatkami piersiowymi, z ta różnicą, że ja musiałam wyciągnąć głowę, aby na niego spojrzeć.
 - Ten kulawy był swojego czasu moim nauczyciele. - objęłam jego szyję.
Przyciągnął mnie do siebie. 
 - A teraz co najwyżej może ci buty czyścić. -pocałował mnie w szyje. 
Skrzywiłam się.
 - Śmierdzę. - ostrzegłam, ale ten nie przestał mnie całować.
 - Mi to nie przeszkadza. - odparł nadgryzając moje ucho.
Zaczęłam głaskać jego włosy.
 - Gomez, trenowałam od rada. Jestem cała mokra i za chwile i ty będziesz śmierdzieć. - powiedziała, a ten zdjął mi opaske z czoła.
 - Fox, ja czuje ambrozję.
No tak. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam. Odkąd zostałam pobłogosławiona przez Zeusa i zaczęłam spożywać większą ilość ambrozji, przesiąknęłam nią. Plusem tego było brak przykrych zapachów w normalnych sytuacjach i nieużywanie perfum gdyż ambrozja przebijała je swoim słodkim zapachem. 
 - Jaki dżentelmen - po tych słowach wpiłam się w jego słodkie usta. Troszeczkę za mocno gdyż zachwiał się, ale utrzymał równowagę.
Oderwałam się od niego i pogładziłam po policzku przez, które przebiegała różowa blizna.
 - Że też miała tupet aby odejść bez słowa wyjaśnień. - pocałowałam go delikatnie w powiekę.
Odeszłam od niego i sięgnęłam po ręcznik. Musiałam się czymś zająć bo nie chciałam aby widział moje trzęsące się ze złości dłonie. Na myśl o tej kobiecie mam ochote coś rozwalić. Naprawdę.
 - Nadal masz do niej żal? - zapytał łagodnie siadając na ławce.
Wytarłam pot z czoła i pokręciłam głową.
 - Na początku było mi jej żal - rzuciłam w jego stronę ręcznikiem i podeszłam do worka treningowego. - Wiedziałam jakie to uczucie zostawić swoich bliskich, bo sama to zrobiłam, ale odzyskałam mamę i wszystko wróciło do normy. Ale ona...
 - Nie pomyślałaś, że po prostu Ci zazdrościła, że masz tu swoich bliskich? - przerwał mi. Jakby to był ktoś inny już dawno posmakował by mojej pięści. Ale to był Shedow, który jako jedyny... nie licząc Zeyna i mamy potrafią przemówić mi do rozsądku.
Sięgnął po pas z nożami i wyciągnął jeden.
Spojrzałam na niego pomiędzy ciosami.
 - Mówiłam Ci o żalu.... - syknęłam - Ale to nie był powód aby zrobić coś takiego. Wszyscy jej mówili, że wyprawa skończy się nieszczęściem. A ona była zagłuszona swoją ambicją odzyskania rodziny. Postąpiła samolubnie i nawet nie myślała co się stanie z ludźmi, którzy pójdą razem z nią do tego piekła. - kopnęłam worek, który wydał z siebie zgrzyt - Wyrocznia wyraźnie powiedziała, że nie można skakać po przeznaczeniu i przyszłości i okrutne będą konsekwencje naruszenia TABU. Ale co ją obchodzi. Przecież ostatnia misja więc mogą być ofiary,
Okręciłam się i uderzyła w wór z taką mocą, że okręcił się do okoła.
 - Sama bys tak postąpiła na jej miejscu. - bronił jej Shedow.
Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem.
 - Oczywiście! - krzyknęła - Bo ja dla swojego widzi misie chce zabić swoich towarzyszy! Bo jestem na tyle samolubna aby podjąć decyzję, która wpływa na własną korzyść! Nie jestem na tyle egoistyczna aby zostawić przyjaciół na pewną śmierć i uciec jak tchórz bo tak mi jest wygodniej. - zagryzłam wargę - Większość herosów też chciałaby spotkać się ze swoją rodziną... -spojrzałam tępo w ziemię - A tym bardziej nie chce pilnować 24h na dobę Hanny Toscano, która straciła pamięć i żyje swobodnie ze swoją rodziną, a herosi stoją i zazdroszczą jej tego, gdy oni sprawują piecze nad jej bezpieczeństwem. 
Shed, rzucił nożem w tarcze umiejscowioną na odległej ścianie. Trafił w sam środek.
 - Mówisz jak prawdziwa córka Zeusa. - dogryzł mi. Miałam ochote go zabić.
 - A ty jako syn Nemezis nie potrafisz zdecydować, po której stronie stoisz
Jak kłótnia to kłótnia. Potem sex na zgode i wszystko wraca do normy. Oczywiście żartuje. Ale ładnie pomarzyć.
Uniósł brew i westchnął.
 - W sumie chciałbym ją spotkać i pogadać. - podrapał się czubkiem noża za uchem.
Spojrzałam na niego z pode łba i wróciłam do okładania worka z piaskiem.
 - Wiesz co ja bym zrobiła jakbym ją spotkała?
Nóż przeleciał mi obok ramienia trafiając w sąsiedni worek.
 - Och to będzie ciekawe. - powiedział i wyprostował się na ławce.
Zamachnęłam się lewym ramieniem, a moja ręka przebiła worek na wylot. Poczułam nieprzyjemne mrowienie w miejscu ledwie zasklepionej rany, a po kości przeszło uczucie zimna.
 - Tak bym ją potraktowała. - poczułam krew w ustach gdyż z bólu nadgryzłam policzek.    
 - ZOEY! - krzyknął na mnie. Wyszarpałam dłoń z wielkiej dziury i wyszłam z kupki piasku, która zdążyła się usypać z wora.  - Jesteś niepoważna! Musiałaś akurat tą ręką?!


***

  - Dobra dzieciaki! - usłyszałam jego donośny głos i obejrzałam się przez ramie. 
Shedow stał na środku amfiteatru i wygłaszał długą mowę herosą juniorką co będą dziś ćwiczyć. Każdemu poturbowanemu herosowi, a zdolnego do chodzenia przypisano grupkę młodzików, aby nie osłabiać szeregów herosów, których i tak było mało. Misje są coraz cięższe, a wyprawy coraz niebezpieczniejsze. Do tego nowi herosi są sprowadzani do obozu, który trzeba rozbudowywać. Moja mama pomaga jak może i robi wszystko co może aby dzieci nie spały w świątyniach swoich rodziców. Mój domek zajęto już dawno, a ja śpie albo u Sheda... nadal mieszka sam gdyż, nikt nie chce mieć nic wspólnego z domkiem Nemezis, albo u Zeyna, któremu pomagam w opiece nad małą Helenką. A nasza  siódemka, a dokładnie piątka herosów ( Klara leży bez życia, Toscano odeszła i Rikki, która jest samotnikiem ) pomaga w szkoleniu najmniejszych herosów. - Dziś będziemy ćwiczyć atak! - znów krzyk Shedowa pieścił moje uszy. - Po kolei będziecie mnie atakować, a ja będę się bronić. Teraz wylosujecie numerki i w takiej kolejności będziecie mnie atakować... 
 - Pani Fox! - do moich uszu dobiegł dziecięcy głosik Alka. Miał trzynaście lat i dopiero wczoraj został przyprowadzony do obozu. Nadal nie potrafi się ogarnąć w tym wszystkim. 
 - Słucham? - oderwałam oczy od mojego obiektu zainteresowań i spojrzałam w stronę chłopca. 
 - Co ja mam robić? 
Podniósł do góry mini pancerz wykuty przez dzieci Hefajstosa. 
Westchnęła. Znów się zaczyna - pomyślałam.   
Pomogłam Alkowi ubrać stalowy kaftan i wytłumaczyłam co dokładnie będziemy dziś robić z drewnianymi mieczami. Dobrałam dzieci w pary, a one zaczęły ze sobą ćwiczyć. W tej małej przerwie znów spojrzałam na Shedowa. 
Walczył z dziećmi, które atakowały go raz po raz. Sprytnie. Przy okazji trenuje swoją nową nogę. Szkoda, że ja na to nie wpadłam. 
         Usłyszałam wybuch i odgłos stalowych kroków. Obróciłam się, a do amfiteatru wparował mechaniczny tygrys, który został stworzony przez Gregora, do walki z potworami, które atakowały obóz. Co prawda nie był dopracowany, ale dało się nim sterować. Tygrysica na tyłku miała wytatuowane imie Kiba- co oznacza kieł. Zza jej głowy wychylił się usmolony Kasmir. 
 - Kłopoty na wschodniej części! 
 - Co się stało? - odezwał się Shed. 
Kasmir przełknął ślinę. 
 - Ktoś przełamał barierę w tamtej części i potwory zaczęły się przedostawać do obozu! - odparł przejęty. 
 - Wszyscy herosi zdolni do walki mają udać się na wschód! - zza ramienia bliźniaka wystała mała blond główka należąca do Mel. - Juniorzy za mną do schronu! 
Zawołała i ześlizgnęła się z wielkiego tygrysa. 
Zapomniałam już, jak ta dziewczynka wydoroślała, przez ostatnie miesiące. 
Wymieniłam się spojrzeniami z Shedowem. 
 - Nawet o tym nie myśl. - syknął opierając się o kule. 
Zmarszczyłam brwi. 
 - Przepraszam. 
Uśmiechnęłam się krzywo i wskoczyłam na grzbiet tygrysa tuż za bliźniakiem. 
 - Jestem ktoś wykwalifikowany? - zapytałam Kasmira gdy wyskoczyliśmy z amfiteatru. 
 - Siostro! - przekrzyczał wiatr - Zmierzły Dylan, próbuje ogarnąć sytuację, a Greg już tam leci. 
Zmarszczyłam brwi. 
 - Potrzebuje pancerza. - mruknęłam.  
  



Poszukuję chętną osobę do współpracy w prowadzeniu tego bloga. Jak wiecie zostałam z tym sama, a fabuła jest ogromna i obawiam się, że sama tego nie pociągnę. Ogólnie fabuła dopiero teraz zaczyna się rozkręcać i szkoda zostawić te opowiadanie bez rozwinięcia wszystkich wątków, więc zdecydowałam się na krok naprzód i poszukuje osoby CHĘTNEJ do WSPÓŁPISANIA tego BLOGA!

Moje uwagi: 
 1) W sumie musi mieć świeżę pomysły, chęć i czas dodawania regularnie notek. ( Moim cichym marzeniem jest dodawanie notek w każde weekendy );
 2) Musi być adekwatna do tego co pisze i obiecuje!
 3) Musi być sumienna ( nie tak jak ja xD );
 4) I jak mi się coś przypomni to jeszcze napisze ;P

Osoba zainteresowana powinna:
 1) Wymyślić swojego bohatera ( wolałabym aby to była kobieta, bo za bardzo dominują mężczyźni, ale jak uważacie to wasz wybór ). UWAGA! Nie może mieć rodzica jednego z głównych bohaterów! ( wszelkie informacje podam prywatnie );
 2) Nadesłać mi:
       - krótki życiorys,
       - zdolność,
       - i opis postaci.
( w późniejszym czasie upomnę się o zdjęcie do wstawienia na bloga ). Na maila
domisia.waw@buziaczek.pl 
lub
GG: 13122283  
 3) Można, ale nie trzeba dołączyć, krótki opis jak heros znajdzie się w obozie ( bądź już się znalazł );
 4) Dołączyć do tego co oczekujecie od fabuły itp.

Wszelkie informacje będę podawała na GG lub mailu. INFORMACJE DOTYCZĄCE FABUŁY PODAM DOPIERO OSOBIE, KTÓRĄ WYBIORĘ NA WSPÓŁAUTORA! Więc nie liczcie na łakome kąski ;P



NA WASZE WIADOMOŚCI CZEKAM DO 12.06.2014!! ( CZWARTEK)



Bujka :**

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. I spokojnie na pewno kogoś znajdziesz do pomocy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bujeczko, Bujeczko ma ;*
    Zoey jest świetna, ma rewelacyjne teksty. ADHD za nic. Troszkę ucierpiała, ale dobrze, że ma kogoś takiego u boku jak Shedow. Och, jak on się o nią troszczy... Dobrze, że ma tyle cierpliwości! "Pani Fox, czuję ambrozję" - love it! No i potwory w obozie, a ona musi tam biec, chociaż ten jej zabrania. Jakie to słodkie.
    Jesteś tak samo waleczna jak Zoey, never give up!
    Z pisania radość czerp, a dobrze będzie. Jakby to Yoda powiedział. Oby wena dopisała <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogłabym pomóc ci pisać, ponieważ szkoda mi tego bloga, jakby miał zostać opuszczony... odezwę się na gg ;) mój numer :39939463. (Pisze z anonima bo blogspot mnie wylogował z komórki) / Carrie K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. I ciesze się że bede kolejne części
    Miłego dnia ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń