- Co tu się stało? - krzyknęłam patrząc na biegających wokół herosów i satyrów goniących potwory, które napływały do obozu przez dziurę.
Zeskoczyłam z mechanicznego tygrysa i przebiegłam przez pole, potykając się o pobratymców i ich magicznych bądź mechanicznych towarzyszy.
- Zo! - krzyknął Kasmir zrównując się ze mną na swoim mechanicznym wierzchowcu - Idź do centrum dowodzenia! - wskazał dłonią na dom Atenczyków - Potrzebują kogoś koto zna się na strategi!
Zatrzymałam się i chwyciłam go za fraki.
- Kas... - zmierzyłam go lodowatym wzrokiem - Czy ja ci wyglądam na osobę chowającą się za innymi?
Na mojej zaciśniętej dłoni pojawiła się złota błyskawica.
Przełknął głośno ślinę.
- Wyglądasz na osobę lepiej rozgarniętą niż syn Aresa, który nadaje się do wymachiwania mieczem. - tygrys odepchnął mnie - Chester siedzi w domku Ateny i wydaje rozkazy do walki. - objął ręką całe zamieszanie - To przez niego tu wszyscy biegają i nie wiedzą co mają robić!
Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek. Nie pasował mi ten Kasmir. Był zbyt... rozsądny? rozważny? troskliwy? Nieee.... ja znam mojego Ksmirka, który wybuchał wszystko co popadnie i byl wszędzie gdzie popadnie. To co siedziało teraz przede mną to na pewno nie był MÓJ bliźniak.
Przekrzywiłam głowę i delikatnie poraziłam go w udo. Chłopak wydał z siebie okrzyk zdumienia.
- ZOEY! JA CI KIEDYŚ NAKOPIE DO TEJ DUMNEJ DUPY!
Uśmiechnęłam się:
- Ten sam babski krzyk... czyli jednak Cię nie podmienili - moje usta uformowały się w bardzo smutną podkówkę - Ja chce z powrotem mojego wybuchowego kompana. - jęknęłam.
Nim się obejrzałam pod stopami poczułam ciepło i coś strzeliło.
Zaczęłam skakać jak opętana wokół, próbując ominąć wszystkie wybuchy, które haniebnie niszczyły mi buty. Temu małpiemu tańcu wtórował głośny śmiech Kasa.
- Chcesz i masz! - krzyknął podrywając mechaniczną bestię do skoku - Idź ty lepiej zamień się z Chesem bo z twoją kondycją jakoś kiepsko!
Długimi susami oddalił się w głąb obozu. Zdyszana pofrunęłam w górę, aby ominąć wybuchy, które stworzył pod moimi stopami. Grrrr...
- BĘDZIE ODWET! - krzyknęłam i le w piersi powietrza.
Biegłam w stronę domku Ateny. Wokół walały się gruzy i trupy potworów, które udało już się zabić. Jedynie jeden idiota w tym obozie mógł dopuścić, aby walki podeszły tak blisko osiedl mieszkalnych. Co prawda tutaj było już spokojnie, ale za zakrętem było słychać odgłosy bitwy. Poszybowałam na moich skrzydłach wiatru w niebo aby zorientować się w sytuacji. Rozejrzałam się uważnie i zauważyłam, żę brakuje kilku kolumn, które stały najbliżej bariery. Zauważyłam grupkę nowicjuszy, którzy zostali otoczeni przez bandę Skulli - bardzo nieudane dzieci Hope.
Posiadali ziemistą skórę i wielkie zezowate oczy, które biegały jak szalone. Patrząc na nie miało się wrażenie, że chcą wypaść im z oczodołów. Zielone stworki były niezdarne, a ich kończyny są powykręcane w dziwnych i przerażających.kształtach Chodź nie grzeszyły inteligencją potrafiły bardzo dobrze władać ostrymi mieczami którymi wymachiwały we wszystkie strony i zadawały śmiertelne trafienia.
Obudziła się we mnie chęć dobrej siostry i sfrunęłam niedaleko zbiegowiska.
- Hej! Śmierdziuchy! - uniosłam po obu bokach ręce. Musiałam wyglądać epicko w obcisłych spodniach i szerokiej koszulce do ćwiczeń, z obwiązanymi rękawami aby była bardziej praktyczna. + 10 dla stylówy wojennej - Może zajmiecie się kimś na waszym poziomie?
Błyskawice liznęły moje kończyny.
Potwory stanęły w bezruchu i obejrzały się na mnie.
- Poziom?
- Poziom!
- Poziom. - powtórzyły echem jakby chciały sprawdzić czy potrafią to wypowiedzieć.
Zwróciły się do mnie i zaczęły człapać w moim kierunku. Uśmiechnęłam się. Potwory ciągną do herosów, tylko dlatego, że wyczuwają w nich boską moc, którą nienawidzą. Im silniejszy heros tym więcej boskiej mocy w nim płynie. Ja wprost ociekam boskością, więc to nie dziwne, że każdy potwór interesuje sie mną jak misie miodem. Z tą różnicą, że mód jest zabójczy.
- Chodźcie --szepnęłam, a stworki powtórzyły to głucho.
Nie minęło 10 sekund niż ostatni Skull upadł na ziemię tracąc życie. Błyskawica ostatni raz smagnęła moją skórę i ulotniła się.
- Błysk! - ktoś użył mojego przydomka nadanego wieki temu. Przy jednej z witwie o obóz.
- Błyskawica przybyła! - zawtórował mu inny głos.
Podeszłam do nich i pogłaskałam znajomego Hermesa po głowie. Bodajże była to moja stara grupa, którą uczyłam kiedy byłam jeszcze sprawna. Teraz nie można nazwać ich bachorami jak miałam w zwyczaju. Nabrali w końcu masy mięśniowej i całkiem nieźle radzili sobie w walce! Jestem dumna ze swoich wychowanków!
- A co y tu robicie, łobuzy?
Syntia - 12 letnia Atenka odpowiedziała.
- Jak to co?! Bronimy nasz obóz.
Uniosłam brwi.
- To coś wam to kiepsko wychodzi, nie sądzicie? - przekomarzałam się z nimi.
- Zoey! - usłyszałam za sobą gruby głos.
Odwróciłam sie i zauważyłam wielkiego chłopa zeskakującego z wielkiego mechanicznego gryfa, którego pazury były ubroczone krwią. Ze sposobu chodzenia od razu poznałam mojego wielkiego brata Gregora.
- Greg, co tu się stało? - spytałam zakładając ręce na piersi.
Za ten rejon byli odpowiedzialni Hefajstosi, więc zaraz mu się oberwie. I to tak zdrowo.
Chłopak zdjął spocony hełm, ale nie odpowiedział na moje pytanie tylko zwrócił się do młodzików.
- Co wy tu robicie? - ryknął na nich. Widać bylo, że jest sflustrowany i wściekły. Nie dziwie mu się. - Jazda na bezpieczny teren!
Dzieciaki zebrały swoje sprzęty i w popłochu ulotniły się.
Odchrząknęłam przypominając mu o mojej obecności.
- Lamia, wraz z gorgoną przebiły się przez barierę. - zaczął kaszleć, a ja patrzyłam na niego niewzruszona czekając na dalsze informacje. Wykasłał troche krwi, ale to normalne zjawisko ostatnich lat. Mógł mieć naruszone kilka organów, albo po prostu ugryzł się w język. Wszystko w tych czasach jest możliwe.
- Za dużo nerwów stary. - mruknęłam i poklepałam go po plecach.
Spojrzał na mnei gniewnie, ale dał za wygraną i opowiedział mi co się stało i jaki jest stan obozu. Podobno w lesie, który otaczał obóz pojawiły się Skulle, które biegały wokół bariery, kilka z nich wpadło w jej pole i usmażyło się na amen. - A potem pojawiła się Lamia, która wlazła w osłabiną barierę. Mieliśmy czas aby zawiadomić Dionizosów i Dylana, ale wtedy pojawiła się Gorgona i bariere szlak trafił więc zacząłsię szturm. Od tego momętu nie wiem do czego palce włożyć.
- Na pewno nie do mnie. - podrażniłam się z nim. Ale widząc jego minę zwątpiłam w jego poczucie humoru - Taki żarcik kosmonałcik.
Mruknął coś niezrozumiałego.
- A ty co tu wg robisz? - zaczął krzyczeć po mnie.
Włączyłam tryb bardzo cierpliwej Zoey.
- A wiesz... Tak sobie fruwałam i postanowiłam powalczyć ze Skullami. Wiesz... tak da zdrowia. Uznałam, że mi to dobrze zrobi.
Spiorunował mnie wzrokiem.
- Jesteś głupia. Poczekaj aż Cie Shedow zobaczy to ci nogi z dupy powyrywa... a mi wypruje flaki. Już nie wspomnę o twoim bracie.
- Wcale, że nie! - zaprotestowałam. - Shed wie gdzie jestem... chyba.
Zrobiłam niewinną minkę.
- Zo - jęknął - błagam. Idź sobie gdzieś. Jesteś niewykurowana i masz zakaz walczenia. Więc...
Wzięłam go za fraki.
- Nie traktuj mnie jak małego dziecka! Mam 21 lat i wiem co do mnie należy! - z każdym słowem potrząsałam tego wielkiego chłopa, a moje ledwo zrośnięte ramie dało osobie poznać.
- Bo ty jesteś dzieckiem!
- Odezwał się ten co...
- CO WY NA BOGÓW WYPRAWIACIE?! - nasze przekomarzanie przerwał chłopięcy głos Rikki.
Nie dość, że przywlokła tu swoje cztery litery, to jeszcze się odzywa. Mogła by sobie odpuścić. I tak nikt jej tu nie chce, a dzieckiem jej brata zajmują się Asklepioski i nimfy, więc nie wiem co ją tu jeszcze trzyma. Nie jest w ósemce herosów więc mogłaby iść do jakiejś pustelni czy coś. I tak się do niczego nie przydaje. Jest aspołeczna, nie pomaga w budowie nowego obozu i nie interesuje się niczym związanym z wojną. Jedynie zżera żarcie.
- Furia - mruknął Greg posyłając jej krzywe spojrzenie.
No tak. Nie przyciągałą do siebie przyjaciół... A po ostatniej misji, w której nie kiwnęła nawet palcem przysporzyła sobie dodatkowych wrogów, który jej pies - Christopher, próbuje udobbruchać. Żal mi chłopaka bo robi do niej maślane czka... Ale jak znajdzie przy jej boku szczęście - w co wątpie - to mu pograruluje i pożyczę powodzenia.
- Interesuje Cię to Brigden? - warknęłam.
Dziewczyna podparła się pod boki.
- Twój głos przeszkadza mi w treningu! - syknęła.
Puściłam koszulkę chłopaka i odwróciłam się do niej gotowa w każdej chwili dać jej w twarz.Ostatnimi czasy było to moje hobby. Bicie ludzi. Poleca Zoey Fox.
- Ło ło ło! Dziewczyny! - Greg wkroczył pomiędzy nas. - Jeśli macie się bić to przynajmniej bijcie się o mnie!
Obydwie spojrzałyśmy na niego jak skończonego debila.
-ZAMKNIJ SIĘ! - wypaliłyśmy.
Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone, a potem nasza mimika zmieniła się na gniew.
- NIE POWTARZAJ! - znów równocześnie - PRZESTAŃ!
Gregory patrzył na nas w zupełnym otumanieniu. Pewnie myślał o nas jak o skończonych debilkach... którymi jesteśmy.
- Ssss... no kogoż my tu mamy? - sykliwy głos dobiegł mnie zza pleców.
Powoli odwróciłam się w tamtą stronę. Dach budynku wierzy zegarowej oplatało wielkie cielsko Lami, pół-węża, pół-kobiety. Zakręciła swoje czarne loki na długi szpon i okręciła. Stwór wisiał głową w dół, ale wydać iż nie miała poroblemu z tą pozycją.
- Czyżby sssstare waśnie przeszły na dzieci? Ssss... - wyciągnęła swój widełkowaty język, a mi zrobiło się niedobrze. - Bękart Zeusssa i córeczka Posssejdona - oblizała wargi - Którą najpierw schrupać? Blondynę czy kudłatą?
Parsknęła śmiechem i posłałam pełen triumfu uśmiech do rozwścieczonej Rikki.
- Kudłata! - wytknęłam jej to, a ona przygładziła swoje roztrzepane loki.
- Odszczekaj to! - wydarła się.
Założyłam ręce na piersi.
- Nie mam zamiaru. - pokazałam jej język.
Coś huknęło, a ja odskoczyłam od ogona Lami, który uderzył o ziemię między nami. Rozejrzałam się i nie zauważyłam Grega. Ciekawe gdzie polzał ten cykor.
- Nie ignorujcie mnie! Ssss - zawyła i poderwała ogon, który przeleciał nad moją głową.
Schyliłam się i cofnęłam od szalejącego cielska potwora. Rikki trzymała sie z tyłu, tak jakby chciała uciec, ale nie miała do tego okazji. No tak. Jak ja zginę to zatańczy nad moim grobem.
- Uspokój się bo Ci tak zostanie. - Rzuciłam w stronę potwora.
Ryknęła i rzuciła się w moją stronę, wymachując szponami i kłapiąc zębami.
- Wole młodych mężczyzn, ale córką Zeusssssa też się zadowolę. - oblizała się swoim wężowym językiem.
Rzuciłam się do przodu i upadłam na zranione ramię. Przeszył mnie ból. Za bardzo je dziś przeciążyłam, a czeka mnie jeszcze trudna potyczka, w której nie będe mogła używać ramienia, więc muszę się zadowolić tylko boską mocą. Na tą myśl uśmiechnęłam się, a po moim ciele przeleciał złota błyskawica.
- Więc spróbuj mnie złapać. - uniosłam brew i przeniosła się z szybkością błyskawicy za potwora, który zatrzymał się zdezorientowany - Tutaj jestem - wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na łuskowaty, lepki ogon Lami, która nie zdążyła zareagować. Poraziłam ją, a ona krzyknęła. Przeniosłam sie kilka metrów dalej, a potwór odwrócił się w stronę gdzie jeszcze przed sekundą stałam. Zmarszczyła twarz tak jak rozwścieczone psy. Jej nos był zmarszczony, a brwi powędrowały w kierunku nosa. Uśmiechnęłam się. Teraz będe mogła ją zwabić do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca, gdzie nie ma tyle zabudowań, które będziemy mogli zniszczyć.
- Ty mała sssssssuko! - ryknęła miotając się wokoło próbując pozbyć się błyskawicy, która ciągle przechodziła po jej śliskim wężowym ciele. - Nie ukrywaj sssssssię! - Uderzyła łapą o budynek, który rozsypał się na drobne kawałki. No super. Właśnie tego chciałam uniknąć. - Chce aby twoja Boska krew zbroczyła moje kły! Ssss...
Strzeliłam w nią kolejnym piorunem.
- Więc spróbuj mnie złapać!
Znów się przeniosłam, a Lamia połknęła haczyk i zaczęła podążać za mną. Przenosiłam sie gdzieś o 10 - 20 metrów i raziłam piorunami Lamię, aby czasem nie chciała przerwać pogoni. Znajdowaliśmy się coraz bliżej wyrwy w barierze,można było to dostrzec po zwiekszającej sie średniej potworów i herosów, których spotkałam na swojej drodze. W końcu wypadłam przez barierę przecinając grupkę składajaca sie ze Skulli i Harybs, które rozbiły się, a ja poraziłam je prądem. W końcu kilka chwil wytchnienia. Po trzech miesiącach siedzenia w szpitalu dyszałam jakbym przebiegła maraton. Moja kondycja jest żałosna, a musiałam wrócić do swojej poprzedniej formy, co będzie strasznie trudne.
W końcu Lamia wypadła przez wyrę w barierze tym samym zdeżając sie z potworami, które próbowały dostać sie do obozu. Poczekłam, aż Lamia przejdzie troche dalej i przeteleportowałam się do dziury.
- Herosi! - krzyknęłam i rozłożyłam ramiona, aby zaslonić wejście do obozu - Naprawić barierę! - rozkazałam. Kilka dzieci Afrodyty i Hefajstosa zatrzymało się, aby spojrzeć w moją stronę.
- Słyszeliście co powiedziała?! - z nieba dosłaownie sfrunął Gregory na swoim gryfie. Ups... będe miała przesrane. - Ruszyć się! Całego dnia nie będzie tam stała!
- Ssss... - Lamia przepełzła kilka metrów w moją stronę - Myślisz, żę uda ci ssssie nassss powsssssstrzymać?
Kolejna błyskawica przeszła przez moje ciało.
- Nie. - uśmiechnęłam się zawadzicko - Oni was powstrzymają. - wskazała kciukiem na herosów, którzy zaczęli coś majstrować przy bariere, a dziura zaczęła się zmniejszać.
Lamia rozwścieczyła się jeszcze bardziej i rzuciła się na mnie.
- Zabić ją! - ryknęła.
Ktoś pojawił sie obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Myślisz, że tylko ty możesz być bohaterką? - usłyszałam zgrzytliwy głos Rikki.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Tchórz wyszedł ze swojej kryjówki? - dogryzłam jej.
Uniosła brew półuśmiechu.
- Nie mogłam pozwolić abyś znów spoczęła na laurach. - Spojrzała w moją stronę.
- Widzę ,że zraniona duma się odezwała. - dogryzłam jej.
Wyciągnęła dłoń, z której wyskoczyły hektolitry wody, które odparły wszystkie potwory. W końcu ja przyłączyłam się do jej ataku i połączyłyśmy moce. Wystrzeliłam wszystkim co miałam kierując piorun w stronę strumienia wody, rażąc wszystkie zmoczone potwory, które padłby bez życia na ziemię.
No ale Lamia była bardziej wymagająca. Straciła jedynie większą część ogona. No to zacznie się zabawa.
Przepraszam za ten dzień zwłoki, lecz ja na prawdę nie byłam w stanie tego sprawdzić do końca. Zaczynam coraz bardziej imprezować, a to odbija się kacem. ale było warto ^^
Bujka ;**
Zeskoczyłam z mechanicznego tygrysa i przebiegłam przez pole, potykając się o pobratymców i ich magicznych bądź mechanicznych towarzyszy.
- Zo! - krzyknął Kasmir zrównując się ze mną na swoim mechanicznym wierzchowcu - Idź do centrum dowodzenia! - wskazał dłonią na dom Atenczyków - Potrzebują kogoś koto zna się na strategi!
Zatrzymałam się i chwyciłam go za fraki.
- Kas... - zmierzyłam go lodowatym wzrokiem - Czy ja ci wyglądam na osobę chowającą się za innymi?
Na mojej zaciśniętej dłoni pojawiła się złota błyskawica.
Przełknął głośno ślinę.
- Wyglądasz na osobę lepiej rozgarniętą niż syn Aresa, który nadaje się do wymachiwania mieczem. - tygrys odepchnął mnie - Chester siedzi w domku Ateny i wydaje rozkazy do walki. - objął ręką całe zamieszanie - To przez niego tu wszyscy biegają i nie wiedzą co mają robić!
Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek. Nie pasował mi ten Kasmir. Był zbyt... rozsądny? rozważny? troskliwy? Nieee.... ja znam mojego Ksmirka, który wybuchał wszystko co popadnie i byl wszędzie gdzie popadnie. To co siedziało teraz przede mną to na pewno nie był MÓJ bliźniak.
Przekrzywiłam głowę i delikatnie poraziłam go w udo. Chłopak wydał z siebie okrzyk zdumienia.
- ZOEY! JA CI KIEDYŚ NAKOPIE DO TEJ DUMNEJ DUPY!
Uśmiechnęłam się:
- Ten sam babski krzyk... czyli jednak Cię nie podmienili - moje usta uformowały się w bardzo smutną podkówkę - Ja chce z powrotem mojego wybuchowego kompana. - jęknęłam.
Nim się obejrzałam pod stopami poczułam ciepło i coś strzeliło.
Zaczęłam skakać jak opętana wokół, próbując ominąć wszystkie wybuchy, które haniebnie niszczyły mi buty. Temu małpiemu tańcu wtórował głośny śmiech Kasa.
- Chcesz i masz! - krzyknął podrywając mechaniczną bestię do skoku - Idź ty lepiej zamień się z Chesem bo z twoją kondycją jakoś kiepsko!
Długimi susami oddalił się w głąb obozu. Zdyszana pofrunęłam w górę, aby ominąć wybuchy, które stworzył pod moimi stopami. Grrrr...
- BĘDZIE ODWET! - krzyknęłam i le w piersi powietrza.
***
Posiadali ziemistą skórę i wielkie zezowate oczy, które biegały jak szalone. Patrząc na nie miało się wrażenie, że chcą wypaść im z oczodołów. Zielone stworki były niezdarne, a ich kończyny są powykręcane w dziwnych i przerażających.kształtach Chodź nie grzeszyły inteligencją potrafiły bardzo dobrze władać ostrymi mieczami którymi wymachiwały we wszystkie strony i zadawały śmiertelne trafienia.
Obudziła się we mnie chęć dobrej siostry i sfrunęłam niedaleko zbiegowiska.
- Hej! Śmierdziuchy! - uniosłam po obu bokach ręce. Musiałam wyglądać epicko w obcisłych spodniach i szerokiej koszulce do ćwiczeń, z obwiązanymi rękawami aby była bardziej praktyczna. + 10 dla stylówy wojennej - Może zajmiecie się kimś na waszym poziomie?
Błyskawice liznęły moje kończyny.
Potwory stanęły w bezruchu i obejrzały się na mnie.
- Poziom?
- Poziom!
- Poziom. - powtórzyły echem jakby chciały sprawdzić czy potrafią to wypowiedzieć.
Zwróciły się do mnie i zaczęły człapać w moim kierunku. Uśmiechnęłam się. Potwory ciągną do herosów, tylko dlatego, że wyczuwają w nich boską moc, którą nienawidzą. Im silniejszy heros tym więcej boskiej mocy w nim płynie. Ja wprost ociekam boskością, więc to nie dziwne, że każdy potwór interesuje sie mną jak misie miodem. Z tą różnicą, że mód jest zabójczy.
- Chodźcie --szepnęłam, a stworki powtórzyły to głucho.
Nie minęło 10 sekund niż ostatni Skull upadł na ziemię tracąc życie. Błyskawica ostatni raz smagnęła moją skórę i ulotniła się.
- Błysk! - ktoś użył mojego przydomka nadanego wieki temu. Przy jednej z witwie o obóz.
- Błyskawica przybyła! - zawtórował mu inny głos.
Podeszłam do nich i pogłaskałam znajomego Hermesa po głowie. Bodajże była to moja stara grupa, którą uczyłam kiedy byłam jeszcze sprawna. Teraz nie można nazwać ich bachorami jak miałam w zwyczaju. Nabrali w końcu masy mięśniowej i całkiem nieźle radzili sobie w walce! Jestem dumna ze swoich wychowanków!
- A co y tu robicie, łobuzy?
Syntia - 12 letnia Atenka odpowiedziała.
- Jak to co?! Bronimy nasz obóz.
Uniosłam brwi.
- To coś wam to kiepsko wychodzi, nie sądzicie? - przekomarzałam się z nimi.
- Zoey! - usłyszałam za sobą gruby głos.
Odwróciłam sie i zauważyłam wielkiego chłopa zeskakującego z wielkiego mechanicznego gryfa, którego pazury były ubroczone krwią. Ze sposobu chodzenia od razu poznałam mojego wielkiego brata Gregora.
- Greg, co tu się stało? - spytałam zakładając ręce na piersi.
Za ten rejon byli odpowiedzialni Hefajstosi, więc zaraz mu się oberwie. I to tak zdrowo.
Chłopak zdjął spocony hełm, ale nie odpowiedział na moje pytanie tylko zwrócił się do młodzików.
- Co wy tu robicie? - ryknął na nich. Widać bylo, że jest sflustrowany i wściekły. Nie dziwie mu się. - Jazda na bezpieczny teren!
Dzieciaki zebrały swoje sprzęty i w popłochu ulotniły się.
Odchrząknęłam przypominając mu o mojej obecności.
- Lamia, wraz z gorgoną przebiły się przez barierę. - zaczął kaszleć, a ja patrzyłam na niego niewzruszona czekając na dalsze informacje. Wykasłał troche krwi, ale to normalne zjawisko ostatnich lat. Mógł mieć naruszone kilka organów, albo po prostu ugryzł się w język. Wszystko w tych czasach jest możliwe.
- Za dużo nerwów stary. - mruknęłam i poklepałam go po plecach.
Spojrzał na mnei gniewnie, ale dał za wygraną i opowiedział mi co się stało i jaki jest stan obozu. Podobno w lesie, który otaczał obóz pojawiły się Skulle, które biegały wokół bariery, kilka z nich wpadło w jej pole i usmażyło się na amen. - A potem pojawiła się Lamia, która wlazła w osłabiną barierę. Mieliśmy czas aby zawiadomić Dionizosów i Dylana, ale wtedy pojawiła się Gorgona i bariere szlak trafił więc zacząłsię szturm. Od tego momętu nie wiem do czego palce włożyć.
- Na pewno nie do mnie. - podrażniłam się z nim. Ale widząc jego minę zwątpiłam w jego poczucie humoru - Taki żarcik kosmonałcik.
Mruknął coś niezrozumiałego.
- A ty co tu wg robisz? - zaczął krzyczeć po mnie.
Włączyłam tryb bardzo cierpliwej Zoey.
- A wiesz... Tak sobie fruwałam i postanowiłam powalczyć ze Skullami. Wiesz... tak da zdrowia. Uznałam, że mi to dobrze zrobi.
Spiorunował mnie wzrokiem.
- Jesteś głupia. Poczekaj aż Cie Shedow zobaczy to ci nogi z dupy powyrywa... a mi wypruje flaki. Już nie wspomnę o twoim bracie.
- Wcale, że nie! - zaprotestowałam. - Shed wie gdzie jestem... chyba.
Zrobiłam niewinną minkę.
- Zo - jęknął - błagam. Idź sobie gdzieś. Jesteś niewykurowana i masz zakaz walczenia. Więc...
Wzięłam go za fraki.
- Nie traktuj mnie jak małego dziecka! Mam 21 lat i wiem co do mnie należy! - z każdym słowem potrząsałam tego wielkiego chłopa, a moje ledwo zrośnięte ramie dało osobie poznać.
- Bo ty jesteś dzieckiem!
- Odezwał się ten co...
- CO WY NA BOGÓW WYPRAWIACIE?! - nasze przekomarzanie przerwał chłopięcy głos Rikki.
Nie dość, że przywlokła tu swoje cztery litery, to jeszcze się odzywa. Mogła by sobie odpuścić. I tak nikt jej tu nie chce, a dzieckiem jej brata zajmują się Asklepioski i nimfy, więc nie wiem co ją tu jeszcze trzyma. Nie jest w ósemce herosów więc mogłaby iść do jakiejś pustelni czy coś. I tak się do niczego nie przydaje. Jest aspołeczna, nie pomaga w budowie nowego obozu i nie interesuje się niczym związanym z wojną. Jedynie zżera żarcie.
- Furia - mruknął Greg posyłając jej krzywe spojrzenie.
No tak. Nie przyciągałą do siebie przyjaciół... A po ostatniej misji, w której nie kiwnęła nawet palcem przysporzyła sobie dodatkowych wrogów, który jej pies - Christopher, próbuje udobbruchać. Żal mi chłopaka bo robi do niej maślane czka... Ale jak znajdzie przy jej boku szczęście - w co wątpie - to mu pograruluje i pożyczę powodzenia.
- Interesuje Cię to Brigden? - warknęłam.
Dziewczyna podparła się pod boki.
- Twój głos przeszkadza mi w treningu! - syknęła.
Puściłam koszulkę chłopaka i odwróciłam się do niej gotowa w każdej chwili dać jej w twarz.Ostatnimi czasy było to moje hobby. Bicie ludzi. Poleca Zoey Fox.
- Ło ło ło! Dziewczyny! - Greg wkroczył pomiędzy nas. - Jeśli macie się bić to przynajmniej bijcie się o mnie!
Obydwie spojrzałyśmy na niego jak skończonego debila.
-ZAMKNIJ SIĘ! - wypaliłyśmy.
Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone, a potem nasza mimika zmieniła się na gniew.
- NIE POWTARZAJ! - znów równocześnie - PRZESTAŃ!
Gregory patrzył na nas w zupełnym otumanieniu. Pewnie myślał o nas jak o skończonych debilkach... którymi jesteśmy.
- Ssss... no kogoż my tu mamy? - sykliwy głos dobiegł mnie zza pleców.
Powoli odwróciłam się w tamtą stronę. Dach budynku wierzy zegarowej oplatało wielkie cielsko Lami, pół-węża, pół-kobiety. Zakręciła swoje czarne loki na długi szpon i okręciła. Stwór wisiał głową w dół, ale wydać iż nie miała poroblemu z tą pozycją.
- Czyżby sssstare waśnie przeszły na dzieci? Ssss... - wyciągnęła swój widełkowaty język, a mi zrobiło się niedobrze. - Bękart Zeusssa i córeczka Posssejdona - oblizała wargi - Którą najpierw schrupać? Blondynę czy kudłatą?
Parsknęła śmiechem i posłałam pełen triumfu uśmiech do rozwścieczonej Rikki.
- Kudłata! - wytknęłam jej to, a ona przygładziła swoje roztrzepane loki.
- Odszczekaj to! - wydarła się.
Założyłam ręce na piersi.
- Nie mam zamiaru. - pokazałam jej język.
Coś huknęło, a ja odskoczyłam od ogona Lami, który uderzył o ziemię między nami. Rozejrzałam się i nie zauważyłam Grega. Ciekawe gdzie polzał ten cykor.
- Nie ignorujcie mnie! Ssss - zawyła i poderwała ogon, który przeleciał nad moją głową.
Schyliłam się i cofnęłam od szalejącego cielska potwora. Rikki trzymała sie z tyłu, tak jakby chciała uciec, ale nie miała do tego okazji. No tak. Jak ja zginę to zatańczy nad moim grobem.
- Uspokój się bo Ci tak zostanie. - Rzuciłam w stronę potwora.
Ryknęła i rzuciła się w moją stronę, wymachując szponami i kłapiąc zębami.
- Wole młodych mężczyzn, ale córką Zeusssssa też się zadowolę. - oblizała się swoim wężowym językiem.
Rzuciłam się do przodu i upadłam na zranione ramię. Przeszył mnie ból. Za bardzo je dziś przeciążyłam, a czeka mnie jeszcze trudna potyczka, w której nie będe mogła używać ramienia, więc muszę się zadowolić tylko boską mocą. Na tą myśl uśmiechnęłam się, a po moim ciele przeleciał złota błyskawica.
- Więc spróbuj mnie złapać. - uniosłam brew i przeniosła się z szybkością błyskawicy za potwora, który zatrzymał się zdezorientowany - Tutaj jestem - wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na łuskowaty, lepki ogon Lami, która nie zdążyła zareagować. Poraziłam ją, a ona krzyknęła. Przeniosłam sie kilka metrów dalej, a potwór odwrócił się w stronę gdzie jeszcze przed sekundą stałam. Zmarszczyła twarz tak jak rozwścieczone psy. Jej nos był zmarszczony, a brwi powędrowały w kierunku nosa. Uśmiechnęłam się. Teraz będe mogła ją zwabić do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca, gdzie nie ma tyle zabudowań, które będziemy mogli zniszczyć.
- Ty mała sssssssuko! - ryknęła miotając się wokoło próbując pozbyć się błyskawicy, która ciągle przechodziła po jej śliskim wężowym ciele. - Nie ukrywaj sssssssię! - Uderzyła łapą o budynek, który rozsypał się na drobne kawałki. No super. Właśnie tego chciałam uniknąć. - Chce aby twoja Boska krew zbroczyła moje kły! Ssss...
Strzeliłam w nią kolejnym piorunem.
- Więc spróbuj mnie złapać!
Znów się przeniosłam, a Lamia połknęła haczyk i zaczęła podążać za mną. Przenosiłam sie gdzieś o 10 - 20 metrów i raziłam piorunami Lamię, aby czasem nie chciała przerwać pogoni. Znajdowaliśmy się coraz bliżej wyrwy w barierze,można było to dostrzec po zwiekszającej sie średniej potworów i herosów, których spotkałam na swojej drodze. W końcu wypadłam przez barierę przecinając grupkę składajaca sie ze Skulli i Harybs, które rozbiły się, a ja poraziłam je prądem. W końcu kilka chwil wytchnienia. Po trzech miesiącach siedzenia w szpitalu dyszałam jakbym przebiegła maraton. Moja kondycja jest żałosna, a musiałam wrócić do swojej poprzedniej formy, co będzie strasznie trudne.
W końcu Lamia wypadła przez wyrę w barierze tym samym zdeżając sie z potworami, które próbowały dostać sie do obozu. Poczekłam, aż Lamia przejdzie troche dalej i przeteleportowałam się do dziury.
- Herosi! - krzyknęłam i rozłożyłam ramiona, aby zaslonić wejście do obozu - Naprawić barierę! - rozkazałam. Kilka dzieci Afrodyty i Hefajstosa zatrzymało się, aby spojrzeć w moją stronę.
- Słyszeliście co powiedziała?! - z nieba dosłaownie sfrunął Gregory na swoim gryfie. Ups... będe miała przesrane. - Ruszyć się! Całego dnia nie będzie tam stała!
- Ssss... - Lamia przepełzła kilka metrów w moją stronę - Myślisz, żę uda ci ssssie nassss powsssssstrzymać?
Kolejna błyskawica przeszła przez moje ciało.
- Nie. - uśmiechnęłam się zawadzicko - Oni was powstrzymają. - wskazała kciukiem na herosów, którzy zaczęli coś majstrować przy bariere, a dziura zaczęła się zmniejszać.
Lamia rozwścieczyła się jeszcze bardziej i rzuciła się na mnie.
- Zabić ją! - ryknęła.
Ktoś pojawił sie obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Myślisz, że tylko ty możesz być bohaterką? - usłyszałam zgrzytliwy głos Rikki.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Tchórz wyszedł ze swojej kryjówki? - dogryzłam jej.
Uniosła brew półuśmiechu.
- Nie mogłam pozwolić abyś znów spoczęła na laurach. - Spojrzała w moją stronę.
- Widzę ,że zraniona duma się odezwała. - dogryzłam jej.
Wyciągnęła dłoń, z której wyskoczyły hektolitry wody, które odparły wszystkie potwory. W końcu ja przyłączyłam się do jej ataku i połączyłyśmy moce. Wystrzeliłam wszystkim co miałam kierując piorun w stronę strumienia wody, rażąc wszystkie zmoczone potwory, które padłby bez życia na ziemię.
No ale Lamia była bardziej wymagająca. Straciła jedynie większą część ogona. No to zacznie się zabawa.
Przepraszam za ten dzień zwłoki, lecz ja na prawdę nie byłam w stanie tego sprawdzić do końca. Zaczynam coraz bardziej imprezować, a to odbija się kacem. ale było warto ^^
Bujka ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz