czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział dziewiąty


 Usłyszałam głos Zeusa i zobaczyłam jak na szyi Zoey pojawia się przepiękny naszyjnik. Poczułam delikatne ukłucie w moim serduszku. Tak bardzo chciałabym usłyszeć takie słowa od mojego ojca. Spojrzałam na Dylana, który rozmawiał z jakimś mężczyzną. Kiedy przyjrzałam się bliżej, ujrzałam w nim podobiznę Apollina. Po chwili dali sobie żółwiki i bóg wyparował.
 - Hania, wszystko w porządku? – zapytał się.
 - Tak, tylko jestem strasznie zmęczona… Chyba powinnam wrócić do domku… - przetarłam oczy. – Tak z ciekawości, co tobie ojciec dał?
 Chłopak uśmiechnął się i zza pleców ściągnął kołczan i łuk. Broń była biała, nie znam się na drzewach, więc nie wiem z czego został zrobiony, ale był pięknie ozdobiony wyżłobieniami. Przeniosłam wzrok na kołczan, gdzie znajdowały się strzały. Pierwszy raz widziałam takie. Pióra miały barwę czystej bieli z czarnymi nutkami.
 - Piękne…
 - Tak – potwierdził moje słowa. – Najlepsze jest to, że mi ich nigdy nie zabraknie.
 Poczułam jak delikatnie mi się kręci w głowie. Nim zdążyłam coś zrobić całym ciałem poleciałam na Dylana…

 Obudziłam się w szpitalu. Nie było przy mnie nikogo i to było chyba najbardziej przerażające. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Usłyszałam wycie wilka. To było przerażające wycie wilka. Zagryzłam wargę i wyszłam ze szpitala. Nikogo nie było. Dziwne. Zawsze mi się wydaje, że powinien ktoś tutaj przechodzić. Pobiegłam w stronę mojego domku, nie odczuwałam już bólu w nodze. Weszłam do środka, ale było za cicho jak na mój dom.
 - Hej, jest tu ktoś?! – zaczęłam wołać. – Wróciłam!
 Nikt się nie odzywał. Ruszyłam do swojego pokoju. Wszystko było porozrzucane. Na łóżku zobaczyłam czarne pióra, a obok nich miecz. Wzięłam go. Rękojeść była wykonana z białego złota, które przypominało wijącą się po mieczu winorośl. Ta broń miała w sobie to coś…
 Usłyszałam huczenie. Odwróciłam się i zobaczyłam w oknie czarną sowę, która patrzyła na mnie ludzkimi oczami. Nie minęła chwila, a ptak odleciał. Szybko wyskoczyłam przez okno i podążyłam za nim. Prosiłam tylko, żeby nie wleciał do lasu, ponieważ nie chcę go stracić. O dziwo mnie sowa wysłuchała i poleciała naokoło, tak że dotarłam nad jezioro. Nagle ściemniło się, jedynym źródłem światła był księżyc. W pewnej chwili na tafli jeziora ujrzałam płynącego w moim kierunku łabędzia, ale po chwili on zniknął, a ja ujrzałam piękną kobietę. Z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie i dotknęła mojego policzka.
 - Miło wreszcie cię zobaczyć Hanno.
 - Kim pani jest i co się tutaj dzieje?
 - Nie martw się. Jestem Reja…
 - To ty rzuciłaś „klątwę” na Dionizosa?
 - Och tak. Było to dawno temu… - usiadła na wielkim kamieniu. – Zawsze jego córki były takie piękne, czasem się zdarzało, że piękniejsze od córek Afrodyty, a wiesz o tym, iż tak nie powinno być. Bogini piękności zdarzało się zwracać do mnie z prośbą, żebym coś z tym zrobiła, ale uważałam, iż to nie potrzebne…
 - To dlaczego Dionizos nie może mieć tylu córek ilu ma synów?
 - Ponieważ z czasem jego córki wykorzystywały bogów, zaczęły z nimi romansować i pogrążać. Dionizos nic z tym nie robił, nie zależało mu na tym, do czasu…
 - Jakiego?
 - Do czasu, gdy powiedziałam mu, że będzie miał córkę raz na kilkadziesiąt lat. Nie spodziewał się, że mogę postąpić w ten sposób… Teraz jego córki są wyjątkowe…
 - Jak to wyjątkowe?
 - Zobaczysz.
 Stanęła i podeszła do jeziora, gdzie ujrzałam znowu tamtego łabędzia. Próbowałam zrozumieć o czym mówiła Reja, ale nie potrafiłam. Przynajmniej już wiem, dlaczego nie mam siostry…
 Znowu usłyszałam wycie wilka. Odwróciłam się i ujrzałam parę wielkich oczu. Powoli zbliżały się do mnie. Sparaliżowało mnie. Pragnęłam się jakoś ruszyć, ale nie potrafiłam.
 - Nie bój się.. – usłyszałam kobiecy głos. – Nic ci nie zrobię… Do czasu.
 Moje serce waliło jak szalone.
 - Kim jesteś?
 - Jestem Nyks… Matka Shedowa i Nemezis. Przez swoją siostrę mój syn jest odrzucany w obozie. Nieładnie. – nadal nie potrafiłam zlokalizować kobiety. – No, ale się wam nie dziwię, bo kto przecież chciałby mieć kontakt z bratem bogini, która stworzyła bestie, pragnące zabić bogów i ich dzieci?  Wojna się za niedługo zacznie.
 Po chwili z lasu wyskoczył wielki wilk.

 Usiadłam na łóżku, cała spocona. To był tylko koszmar, przerażający koszmar. Poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Podniosłam głowę i zobaczyłam Dylana. Był blady, ale uśmiechnął się.
 - Wszystko w porządku? – zapytał.
 - Tak. – powiedziałam. – To tylko koszmar po wczorajszych przeżyciach… Chyba potrzebuję przerwy. Muszę zadzwonić do mojego ojczyma.
 - Nie. – do sali wszedł Louis. – Nie możemy się narażać. Jest zakaz kontaktowania się z rodziną.
 - Proszę cię… - spojrzałam błagalnie na satyra. – Mój ojczym może się martwić.
 - Twój ojczym myśli, że jesteś na wakacjach, gdzie nie ma sygnału.
 Ugh! Co to za uparta koza!
 Wyskoczyłam z łóżka, ale tym razem poczułam ogromny ból nie tylko w udzie, ale również na ramieniu. No pięknie. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po moją świeżą sukienkę. Popatrzyłam na Dylana, który na początku nie zrozumiał, o co mi chodzi, ale po chwili się zmył.
 Szybko się przebrałam i ruszyłam w kierunku mojego domku. Kiedy wpadłam do środka, moi bracia czekali na mnie z wielkim bukietem winogron i butelką wina.
 - Nareszcie nasza bohaterka jest w domu! – powiedział jeden z braci.
 - Nie nazywajcie mnie tak. – powiedziałam szorstko. – Taki tytuł należy się osobom, które na niego zasłużyli, a nie dla mnie.
 Uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju. Chciałam wskoczyć na moje łóżko, ale w ostatniej chwili zauważyłam, że coś na nim leży. Był to miecz, ten sam, co w moim śnie. Był taki lekki, jakby był wydłużeniem mojej ręki.
 - Jest to prezent od twojego ojca. – usłyszałam Karola. Odwróciłam się i zobaczyłam w oknie uśmiechniętą mordkę Satyra.
 - Szkoda, że nie dał mi go osobiście.
 - To jest Dionizos. Pojawia się tylko i wyłącznie w wasze urodziny albo jeżeli twoim braciom uda się wyhodować  nowy rodzaj winorośli.
 - Oczywiście. – pokiwałam głową i miecz odłożyłam na biurku. – Miałam dzisiaj dziwny sen. Pojawiła się w nim Reja i powiedziała mi prawdę…
 - Nic nowego. – uśmiechnął się. – Pojawia się ona zawsze w snach córek Dionizosa. Pragnie wam przekazać, że jesteście wyjątkowe…
 - I jeszcze się pojawiła Nyks..
 - Nyks? – Karol zrobił wielkie oczy. – Czego ona od ciebie chciała?
 - Nie wiem…
 Ruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju. Potrzebowałam spokoju, więc ogród mojego ojca chyba będzie najlepszy. Usiadłam na ławeczce w cieniu i zamknęłam oczy. To wszystko, co tutaj przeżyłam było dla mnie trudne. Przecież jeszcze nie dawno prowadziłam pensjonat i winnice mojego ojczyma, a teraz walczę z jakimiś bestiami.
 - Cześć. – usłyszałam jakiś tajemniczy głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam Shedowa, który ukrywał się w cieniu. – Podobno ci się śniła moja matka… - pokiwałam twierdząco głową. – Wiedz, że to nie jej wina…
 Powiedział tylko to i znikł. Nie rozumiem tego chłopaka, on jest taki tajemniczy… Wiem tylko, że uratował mnie raz i muszę się mu jakoś odwdzięczyć.
 Odwróciłam głowę i zobaczyłam na stoliku kieliszek czerwonego wina i liścik. Sięgnęłam po srebrną kopertę i wyciągnęłam z niej karteczkę.

„ Dobrze się spisałaś…”
Dionizos


Kolejny rozdział z perspektywy Hanny, tej gorszej... Mam pytanie, czy Wy wiecie, że piszą to opowiadanie dwie dziewczyny? Jak nie to właśnie Was informuję i na dodatek każda z nas ma swoją bohaterkę. Chcę podziękować jednemu Anonimu, który napisał, że lepiej byłoby gdyby to było pisane z perspektywy Zoey. Jak bardzo Ci na tym zależy mogę zrezygnować z pisania wspólnego bloga z moją przyjaciółką. Aaa... tak wgl dzięki za szczerość, teraz wiem, że piszę nudno. 
Reszcie chcę podziękować za komentarze i że jesteście z nami. I przepraszam, że tak się wyżyłam, ale tylko to mi pomaga... 

Następny należy do Dominiki ( Zoey)
Kocham Was,
Kinga.

5 komentarzy:

  1. Taaa... a ja ci osobiście do dupy na kopie:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rezygnuj, proszę obie piszecie świetnie. Hanna jest spokojna, a Zoey narwana i naprawdę z dwóch perspektyw mi wydaje się to ciekawsze ;* Czy mi się wydaje czy między Dylanem i Hanną coś się wydarzy?

    OdpowiedzUsuń
  3. nie przestawaj pisać :D
    zapraszam na www.love-me4-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam wolę Hanne od zołzowatej Zo ;]
    Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ja wcale nie uważam tak jak ten anonimek. Lubię Zo tak samo jak Hanie. Obie piszecie wspaniale ;3

    OdpowiedzUsuń