Po treningu zastałam oddelegowana do domku Hefajstosa. W miarę zbliżania się do wejścia temperatura wzrastała, a gdy przeszłam przez drzwi miałam ochotę uciekać. Jak tu gorąco, szczególnie, że byłam zgrzana po katorgach zwanych treningami. Zaczepiłam pierwszego lepszego chłopaka ciężko pracującego przy jakiejś broni.
-Gdzie jest Gregory?- spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
-Nic nie słyszę, powtórz- no tak, oprócz niesamowitego ciepła w kuźni panował niesamowity hałas.
-GDZIE JEST GREGORY?!
-ZAPROWADZĘ CIĘ- zdziwiłam się, że zostawia niedokończone oręże, ale on je włożył w płomień więc podejrzewam, że i tak by nie miał nic do roboty. Mam nadzieję, jeszcze tego by mi brakowało by ktoś mnie opieprzył za odrywanie go od pracy. Przechodząc przez kuźnię zauważyłam, że nikt nie przejmował się moim pojawianiem. Każdy był zajęty swoja pracą co mi się bardzo podobało. Przynajmniej tutaj nie szeptano jak przychodziłam. W końcu dotarliśmy do centrum kuźni, przy którym jakiś chłopak pracował w pocie czoła.
-E! GREGORY! KTOŚ DO CIEBIE!- mój dotychczasowy towarzysz krzyknął w stronę swojego brata. Ten oderwał się od metalu i spojrzał na mnie.
-CHODŹ!- po raz kolejny ruszyliśmy przez kuźnię, tym razem w stronę jakiś drzwi. Jak się okazało prowadziły do małego pokoju, który chyba pełnił funkcję biura, ale o dziwo było w nim o wiele ciszej.- Co cię do nas sprowadza?
-Przysłał mnie Chester, mam złożyć zamówienie na broń.
-Jaka?- wyjął jakąś karteczkę i czekał z długopisem zawieszonym kilka milimetrów od jej powierzchni.
-Dwa miecze jednoręczne i noże do rzucania- szybko to zanotował.
-Imię, nazwisko, boski rodzic, obóz. Od kiedy połączyli musimy wszytko notować by się nie pogubić, ale skoro przysłał cię Chester to jesteś z Zeusa?
-Uhym... Susane Croft, Hypnos.
-Masz jakieś specjalne życzenia do broni?- teraz całą uwagę skupił na mnie,
-Emmmm... Może niech miecze będą ciut dłuższe niż normalnie i ciężkie. Noże niech będą zwyczajne- zastanawiałam się czy zrozumie moje pokrętne tłumaczenie 'zwyczajnych noży'.
-Grawerunek, specjalne zdobienia?- spojrzałam na niego jak na idiotę. Przecież ja mam tym walczyć, a nie prezentować.
-Nie, dziękuje...
-Okej... Jeszcze trochę będziesz musiała się pomęczyć z bronią na salach... Jak twoje zamówinie będzie gotowe poinformujemy Cie- już chciałam odejść, gdy Gregory jeszcze raz się odezwał.- Nie boj się wszystko będzie dobrze, nie jesteśmy tacy źli jak się wydajemy- co prawda nie wiedziałam kogo ma dokładnie na myśli: czy swój domek czy herosów ogółem, ale skinęłam głową z niepwenym uśmiechem i ruszyłam na obiad.
***
(Kilka dni później)
Każdy dzień w obozie wyglądał tak samo. Codzienne mordercze treningi wydawały się rutyną. W tym tygodniu mieliśmy zacząć teorię, niestety zajęcia będą się odbywały tylko przed południem. Znudzona grzebałam w śniadaniu kiedy podszedł do mnie jakiś chłopak.-Susane Croft?- wyglądał dość... zwyczajnie.
-Tak, o co chodzi?- utkwiłam w nim spojrzenie moich zmęczonych oczu.
-Gregory już skończył twoją broń i możesz ją odebrać po południu- broń jest gotowa? To chyba najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia.
-A dlaczego nie mogę tego zrobić teraz?- chciałabym już w końcu mieć swoją broń.
-Bo jeszcze coś przy niej robi. Ale kazał już mi ciebie powiadomić.
-Okej... Przyjdę dziś po nią- posłałam mu uśmiech i wróciłam do grzebania w talerzu.
-Ooo... Witaj, Susane! Dlaczego nie jesz?- Mel usiadła obok mnie ze swoim talerzem i wpatrywała się we mnie, czekają na moją odpowiedź
-Hej, Mel. Nie jestem głodna- chciałam posłać jej uśmiech ale obawiam się, że nie za dobrze mi to wyszło.
-Wyglądasz na zmęczoną. Aż tak bardzo wasz męczą?- wyglądała na zmartwioną.
-Nie jest najgorzej, po prostu nie mogę spać.
-Chyba muszę pogadać z Chesterem, nie może cię tak katować!!! - spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Naprawdę nie musisz. Daje sobie radę- Mel zaczęła wesoło nawijać o dzieciakach w jej wieku z innych obozów, a ja jej tylko co jakiś czas posyłałam uśmiech gdy zerkała na mnie w przerwach pomiędzy jedzeniem, a mówieniem.
Jeszcze nigdy nie było mi tak trudno trzymać się na uboczu jak w obozie. Mała uważała mnie za nie wiadomo kogo i starała się zrobić wszystko bym czuła się tutaj jak najlepiej. Zajrzałam do jej umysłu i wyczułam, że ona mnie uważa za jakiegoś bohatera, czyli za kogoś kim nie byłam. Nie miałam serca by ją ignorować lub obrazić, wyczułam, że kogoś jej brakuje, ale nie wgłębiałam się w to. Uznałam, że jak Mała będzie chciała mi o tym powiedzieć to powie. Gdy miałam już jej oznajmić, że już idę kątem oka zobaczyłam jak staje na ławce i macha rączką.
-Zoey! Shedow! Dylan! Nix! Tu jesteśmy! Chodźcie!- świetnie. Szybko się do nas zbliżyli. To, że nie odtrącałam Małej, nie znaczy, że chciałam pozwolić jej przyjaciołom na to samo. Ale ona tego nie dostrzegała.
-Hej- Dylan przywitał się.
-Cześć- Phoenix..
-Witaj- Shedow.
-Cześć Mel. Nawet nie próbuj mnie usypiać bo nie ręczę za siebie- no i Zoey.
-Spokojnie, ja właściwie już skończyłam- ciągle nie wybaczyła mi tego, że ją uśpiłam. Nic nie daje tłumaczenie, że nie miała na to wpływu.
-Nie, nie idź. Przecież prawie nic nie zjadłaś- Phoenix spojrzała na mój talerz a ja pożałowałam, że nie nałożyłam mniej.
-Już się najadłam- posłałam jej słaby uśmiech i wstałam od stołu.
-I dobrze, nie będziemy mieli żadnej nieprzewidzianej drzemki. Ała!!! - jak zwykle miła Zoey.
-Miałaś być dla niej miła- usłyszałam jeszcze jak Phoenix mówi do Zoey.
-No co? Prawdę powiedziałam!
***
Najwidoczniej plany uległy zmianie, ponieważ dostaliśmy plany, a raczej rozkłady dnia. Kiedyś niedziela była dniem wolnym, teraz różni się tylko tym, że popołudniu mamy wolne. Dzięki temu, że nastąpiła fuzja obozów to znaleźli się również nowi nauczyciele. Od Ateny mieli nauczać historii i strategii, rzemiosła od Hefajstosa, a filologii zwierząt od Artemidy. Oczywiście przeszli oni już szkolenie w swoich obozach i w tym w razie potrzeby szkolili tylko swoje umiejętności walki. Opiekunowie grup odpowiadali za ćwiczenie nas w walce, więc i tak to z nimi spędzaliśmy najwięcej czasu. Byłam już po szermierce, a czekała mnie teraz strategia. Oczywiście szermierkę prowadził Chester, a strategie ktoś od Ateny. Po obiedzie jeszcze tylko techniki walki i będę mogła odebrać broń! Yea! Weszłam na salę w której odbywała się strategia i usiadłam w kącie.
-Witam wszystkich. Zaraz wam rozdam plany pola bitwy, a wy macie za zadanie obmyślić jak najlepszą strategię. Pamiętajcie, że armia wroga jest liczniejsza od waszej, oraz silniejsza- zapowiada się ciekawie. Zaraz polegnę! Spojrzałam na dokładny pan terenu. Zero jakich kol wiek wzniesień lub obniżeń terenu. Już chciałam wrócić do poprzedniego tygodnia gdzie były tylko ćwiczenia w walce, na poprawę kondycji i siły. Rozumiałam, że to jest nam bardzo potrzebne, ale nie wyobrażałam sobie siebie jako dowodzącego bitwą. Co to, to nie! Jestem zbyt słaba w podejmowaniu decyzji. Spojrzałam jeszcze raz na plan bitwy i stwierdziłam, że potrzebny jest atak z zaskoczenia czyli armię wroga trzeba odciągnąć dalej do malutkiego lasu który był zaznaczony w dość sporej odległości od armii wroga. Rozrysowałam swoją strategię polegającą na mały oddział, który zaatakuje i ucieknie w stronę lasu a tam zaatakuje go 'moja' armia. Chce już koniec!
-Witam wszystkich. Zaraz wam rozdam plany pola bitwy, a wy macie za zadanie obmyślić jak najlepszą strategię. Pamiętajcie, że armia wroga jest liczniejsza od waszej, oraz silniejsza- zapowiada się ciekawie. Zaraz polegnę! Spojrzałam na dokładny pan terenu. Zero jakich kol wiek wzniesień lub obniżeń terenu. Już chciałam wrócić do poprzedniego tygodnia gdzie były tylko ćwiczenia w walce, na poprawę kondycji i siły. Rozumiałam, że to jest nam bardzo potrzebne, ale nie wyobrażałam sobie siebie jako dowodzącego bitwą. Co to, to nie! Jestem zbyt słaba w podejmowaniu decyzji. Spojrzałam jeszcze raz na plan bitwy i stwierdziłam, że potrzebny jest atak z zaskoczenia czyli armię wroga trzeba odciągnąć dalej do malutkiego lasu który był zaznaczony w dość sporej odległości od armii wroga. Rozrysowałam swoją strategię polegającą na mały oddział, który zaatakuje i ucieknie w stronę lasu a tam zaatakuje go 'moja' armia. Chce już koniec!
***
Po strategi na której na szczęście nie wypadłam najgorzej udałam się do kuźni. Szybko zaczepiłam kogoś i zostałam zaprowadzona do 'biura'. Usiadłam sobie grzecznie na krześle i niecierpliwie czkałam.
-Witaj Susane. Zapomniałem o zbroi, ale coś, a raczej ktoś, dostarczył mi twoje wymiary. Ale najpierw broń- wyszedł do pokoju obok i przyniósł dwa miecze w pochwach- wyjmij je, a ja pójdę po resztę.
Wstałam i wzięłam do dłoni broń, jeszcze w pokrowcu. Wyciągnęłam ją i poczułam przyjemny ciężar. Była dużo lepsza niż ta w sali, dłuższa i cięższa. Z zaskoczeniem dostrzegłam zdobienia. Na klindze był delikatny motyw maków i jakiś napis. Rękojeść zaś zdobiły róże. Sprawdziłam drugi miecz i okazało się, że na nim na klindze są róże, a na rękojeści maki. Kiedy się przyglądałam mieczom wrócił Gregory.
-Dziewczyny odpowiedzialne za zdobienia nie mogły się oprzeć- położył noże w pochwach i zbroję.
-Ale dlaczego maki i róże?- spojrzałam na niego.
-Bo maki to kwiaty które rosną przy grocie Hypnosa, a róże? Nie chciały mi powiedzieć. One już takie są- uśmiechnął się do mnie.- Sprawdźmy czy zbroja dobrze leży.
Pomógł mi się ubrać w zbroję, które nie miała żadnych zdobień oprócz 'rękawów' czy jak to się nazywa. Na jednym były róże, na drugim maki. Gregory pokazał mi jak mam poprzypinać miecze i noże.
-Dlaczego ty nie ozdabiasz?- zapytałam gdy on jeszcze coś tam poprawiał.
-Och... Oczywiście, że ozdabiam, ale teraz jest strasznie dużo roboty. Na przykład nad twoimi mieczami musiałem siedzieć po nocach, bo co prawda był to pomysł dziewczyn, ale nie chciały ich ruszyć. A one są bardzo wkurzające, jak się czegoś im odmawia. czasami chciałbym być jedynakiem- zaśmiałam się.
-Nie jestem pewna. Wyobraź sobie ile byś miał teraz roboty. A tak? Masz względny spokój.
-No tak- też się zaśmiał.- Gotowe! I jak?- poruszyłam się i byłam zaskoczona, że nie jest mi niewygodnie.
-Jest okej. Mogę się ruszać, a to chyba najważniejsze- wyciągnęłam miecz zadowolona, że nie sprawiło mi to większego problemu.- Dziękuje. A teraz jak ja się mam z tego rozebrać?!
Hejka ;)
Bardzo przepraszam, że rozdział nie pojawił się już wczoraj, ale jak wróciłam do domu to po prostu padałam ze zmęczenia i szybko poszłam spać...
Bardzo przepraszam, że rozdział nie pojawił się już wczoraj, ale jak wróciłam do domu to po prostu padałam ze zmęczenia i szybko poszłam spać...
Wiem, że długo nie było rozdziału i możecie być na mnie źli, że nie dodałam go wcześniej, ale szkoła nie daje mi zbyt dużo czasu by tworzyć. A nad tym rozdziałem musiałam jeszcze trochę popracować. Nie będę się jakoś szczegółowo rozpisywać. Kolejny rozdział także będzie mojego autorstwa i w miarę możliwości postaram się do dodać w następnym tygodniu. Zaglądajcie na mojego twittera: @Pataxxon, tam powinnam napisać czy uda mi się dodać rozdział.
Pati ;)
P.S.: W odpowiedzi na komentarz pod poprzednim rozdziałem. wyznaje zasadę, że jeśli ktoś znajdzie czas by skomentować to co napisze, to ja muszę mu odpowiedzieć ;)
P.S.2: przepraszam, że jest tak mało akcji i dialogów, ale Sue miała być samotnikiem, a już i tak za bardzo mi to nie wychodzi.
Nowy rozdzial ale sie jaram! Weny zycze! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
UsuńWow jaki dlugi! Oby tak dalej! <3
OdpowiedzUsuńNo jakoś taki wyszedł, a to wszytko dzięki aplikacji i nudnym lekcjom ;) Mam nadzieję, że następny też będzie długi ;*
Usuń