sobota, 17 listopada 2012

Rozdział dwudziesty

 - Zira. - warknęłam - mogłam sie spodziewać.
        Kobieta spojrzała na mnie tymi swoimi przekrwionymi oczami. Widziałam w nich tylko zimno, zawiść i nienawiść. Miałam ochotę odwrócić od niej wzrok ale coś mnie do niej przyciągało. Była ubrana tak jak zawsze: krwawoczerwona zbroja, wielki miecz, którego głowica zdobiła czaszka z rubinowymi oczami był przypięty do pasa, i dwa sztylety w rękach... tak mi sie wydawało. Teraz nie byłam niczego pewna bo mroczki mi przed oczami tańczyły. Na plecach nosiła pochwę, ale nie wiedziałam co to w niej się kryje. Było to flustrujące.
 - Skąd wiedziała, że aby cię tu przyprowadzić należy posłać  wizję zabójstwa twojej kochanej matki? - jej głos był lodowaty i przepełniony nienawiścią - Mój plan wypalił. Z jednym małym szczegółem. - spojrzała w stronę kuchni - CIEBIE TU NIE MIAŁO BYĆ!!
Wydarła się.
Nie no ma baba płuca, normalnie strach mnie obleciał.. Spojrzałam w stronę Shedowa. Wskazał mi głową na drzwi. Dyskretnie mu przekazałam, że nie ma mowy. Nalegał ale ja odwróciłam wzrok.
 - Chcesz mnie to mnie masz. - niezgrabnie zebrałam się ze ściany i uniosłam miecz. Bolało mnie ramię, plecy i moje tłuste cztery litery, które miało zamortyzować upadek... pierdzielone dupsko na nic sie nie przydaje!
Zira spojrzała na mnie z lekceważeniem.
 - Ty taki nędzny pomiot Zeusa chce rzucić mi wyzwanie? - zadrwiła.
Spojrzałam na nią nią z uśmieszkiem.
 - A co? Boisz sie, że skopie ci tyłek? Możemy sprawdzić. - przełożyłam miecz do drugiej ręki.
Chłopak posłał mi znaczace spojrzenie.
 - Nie rób tego. Nie jesteś gotowa. Zabije cie. - próbował wyjść z piekarnika, ale coś opornie mu to wychodziło.
Spojrzałam na niego lekceważąco.
 - I tak by to zrobiła... a jak się tak napociła aby mnie tu zwabić to dostanie tego czego chce.
Usłyszałam mrożący krew w żyłach śmiech.
 - Och... jakie to urocze... aż chce się rzygać - oderwała ode mnie swoje czerwone oczy - wynoś się stąd! Matka nie będzie zadowolona ja będę zmuszona cie zabić! - warknęła.
W końcu uwolnił sie od biednego piekarnika i stanął na nogi otrzepując z siebie kurz. Wyjął sztylety i  spojrzał na nią hardo.
 - Aby ją dorwać będziesz musiała mnie zabić. - powiedział hardo, a mi szczęka opadła.
Shedow jeszcze nigdy nie wypowiedział tylu słów na raz!
Teraz to ja sie zaśmiałam jak wariatka.
 - Nie pozwolę ci z tą krową walczyć. Bez urazy. - zwróciłam się to wrednej suki, z niewinnym uśmieszkiem.
 - Ty pomiocie Zeusa! - ryknęła i rzuciła sie w moją stronę.
          Skopie sobie tyłek za brak przygotowania gdyż bogini doskoczyła do mnie i cisnęła o ścianę. Nawet nie próbowałam sie zasłaniać.  Po prostu poczułam jak ktoś we mnie uderza po czym ja wbijam się w ścianę. Akurat trafiłam na ścianę nośną wiec nic się nie stało... Oprócz tego, że chyba złamałam żebro. Po ogarnięciu świata i osunięci się na ziemie zauważyłam, że Shedow skutecznie zajął Zirę. Tym samym dał mi czas na...
         Moja myśl została przerwana bo w moją stronę leciało tuzin lewitujących noży. Bliźniak musiał je zaczarować bo nie widziałam innego wytłumaczenia. Uchyliłam się nad jednym, który z łatwością mógł mnie pozbawić głowy, nóż wbił się w ścianę, a na jego miejsce przyleciał kolejny. Odbiłam go płazem miecza, a ten poszybował gdzieś za okno. W sumie... byłam dość dobra w baseballu, więc przyjęłam jego taktykę. Kolejne noże udało mi się odbić, ale już trudniej z tymi, które leciały parami. Rzuciłam się za sofę i usłyszałam odgłos pękającego materiału i klingi miecza wystające tuż przed moim nosem.    
W końcu pozbyłam się mieczy i zajęłam się Boginią.
Shedow walczył jak jakiś bóg zemsty. Zasłaniał sie z gracją i wyprowadzał potężne ciosy jak kobra. Jakby nie to, że groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo wzięłabym popcorn i zasiadłabym na kanapie.Postanowiłam walczyć się do walki i wskoczyłam pomiędzy nich. Odepchnęłam Zaskoczonego Chłopaka do tyłu i jednym ruchem przystawiłam ostrze swojego miecza do szyi Ziry, która była równie zaskoczona.
 - Co robisz? - chłopak próbował mnie odepchnąć. Ale stałam jak wbita w ziemię. Nie miałam zamiaru odpuścić miejsca. Nie chciałam aby za mnie ginął. Przecież go w to wpakowała i ja nas z tego wyciągnę. Koniec kropka.
 - To nie twoja walka. - warknęłam.
Byłam zdeterminowana i za wszelką cenę nie odpuszczę.
Shed nie zdążył odpowiedzieć gdyż Zira odbiła mój miecz i zaczęła się walka. Trudno było mi się bronić tylko mieczem. Przydałaby się co najmniej tarcza, albo drugi miecz. To są właśnie minusy walki z osobą, która posługuje się dwoma typami broni. Cholernie ciężko w takim pojedynku przejąć inicjatywę.
       To nie to samo jak walki w obozie. Tam możesz popełnić błąd, a tu od najmniejszej pomyłki zależy twoje życie. Jawna niesprawiedliwość! Jest tylu dobrych szermierzy na świecie, a akurat Zira musiała sobie mnie upatrzeć! Pierdzielona ironia losu. Wyprowadziłam flintę, a bogini sie zasłoniła, natarła na mnie, a ja wpadłam na fotel. To dało mi przewagę gdyż bogini w ułamku sekundy rzuciła się na mnie, a ja kopnęłam ją obunóż i poleciała na szklaną komodę, którą rozbiłam.
Schedow pociągnął mnie za rękę, brutalnie prowadząc w głąb domu. Moje serce waliło jak oszalałe. Mieliśmy mało czasu gdyż Bogini zaraz sie pozbiera. Wepchał mnie do pokoju i zamknął drzwi.
 - Zastawmy je czymś! - zaproponowałam w panice.
Chłopak pokręcił głową.
 - To i tak nic nie da. Wysadzi je.
 Jęknęłam.
Byłam zestresowana i cała flustracja bezradności dopiero teraz zaczęła mnie wypełniać. Chodziłam jak nakręcona po pokoju. Musiałam coś zrobić aby odreagować emocję, ale żal mi było rozwalić jakąś moją rzecz.
 - Jesteś pojebana. - obróciłam sie o 180 stopni zaskoczona słowami chłopaka.
Uniosłam pytająco brew.
Westchnął.
 - Rzuciłaś się na 15 razy lepsza od siebie i na dodatek Boginię. To było lekko myślne i nieodpowiedzialne. Nie powinnaś w taki sposób szpanować. - wygłosił litanię.
Oburzyłam się.
 - Wcale nie chciałam szpanować! Nie chce abyś za mnie umierał! - zaprotestowałam.
Chłopak tez się uniósł.
 - A pomyślałaś o tym, że ja nie chce umierać? - warknął.
Mój kącik ust powędrował ku górze.
 - Jakbyś chciał umrzeć to bym uznała cię za wariata.
W jego oczach ujrzałam wesoła iskierki, które od razu zginęły w ciemności jego oczu i nastąpiła powaga.
 - Czas sie stąd wynosić! - chwycił mnie za ramię. I w tedy to się stało.
Cała ściana wybuchnęła i odrzuciła nas do tyłu. Wpadłam na regał z moimi cennymi książkami i rozwaliłam go. Usłyszałam jak moje dzieci spadają na ziemię i gniotą się. Co za brak szacunku dla książek! Nie wybaczę sobie tego!
       Shedow za to trafił na ścianę z płyty kartonowo gipsowej i przeleciał do sypialni mojej mamy łamiąc łóżko. Spróbowałam się pozbierać z ziemi, ale nim stanęłam na nogi, poczułam ból na prawym policzku i znów upadłam. Znów poczułam ból gdy zostałam kopnięta w brzuch. Coś strzeliło a ja wydałam z siebie stłumiony dźwięk. Próbowałam złapać powietrze ale było to trudne. Zira chwyciła mnie za włosyy, wyrywając wiele z cebulkami i wymierzyła kolejnego kopniaka w brzuch.
Poleciałam na ścianę i przytrzymałam się jej. Nogi mi sie trzęsły i nie umiałam się poruszać. Czułam pulsujący bul w mostku, a na domiar złego twarz zaczęła mi puchnąć.
Usłyszałam przerażający śmiech bogini.
 - Najpierw się z tobą pobawię... tak aby twój tatuś widział jak jego kochana córeczka cierpi... a później obedrze cie ze skóry, poćwiartuję, a resztę twojego marnego ciała rzucę na pożarcie Harybsą! - zaczęła śmieć sie jakby uciekła z zakładu dla obłąkanych. Przypominała mi Bellatriks Lestrange z Harrego Pottera. Też zachowywała sie jak obłąkanie chora, ale była bardziej przyjazna.
 - Nie doczekanie twoje. - sapnęłam.
Od razu przestała sie śmiać i wymierzyła mi solidny cios w drugi policzek.
 - Jak śmiesz się do mnie zwracać, pomiocie Zeusa? - warknęła.
Poczułam ból na policzku i od razu zalała mnie fala ciepła. Kontem oka ujrzałam jak bogini oblizuje nóż, którym mnie przecięła i zlizuje z jego krew.
 - Pewnie na śniadanie wpieprzasz małe dzieci, nie dorobku Nemezis.
Bogini rzuciła się na mnie, a ja runęłam jak beczka na ziemię i przeturlałam się. Usłyszałam jak sciana pod naporem Ziry pęka, a ona przelatuje do innego pokoju. Naparłam całym swoim ciężarem na pozostałości regału na książki, który runął na Bliźniaczkę Zeusa.
Byłam zmęczona, a krew mieszała mi sie z potem. Dokuśtykałam jakoś do Shedowa, który próbował zgramolić sie z łóżka. Nie dziwie sie, że nie potrafi się pozbierać. Ja też gdybym udeżyła głową o ścianę nie potrafiła bym się pozbierać.               
 - Musimy sie stąd wynosić. - wymamrotał.
No co on nie powie?
 - Przenieś nas jak najdalej stąd. - poleciłam.
Ciężko mi się myślało, ale jeśli chodzi o ucieczkę to wpadne na jakiś pomysł.
 - Co ci jest w policzek? - poczułam jak jego dłonie badają ranę.
Odwróciłam głowę.
 - Nic. Nie czas na rozczulanie sie  nade mną. - powiedziałam hardo.
Usłyszałam trzask i ryk bogini.
 - Spadamy.
Poczułam jak mnie obejmuję.
Byłam gotowa na szarpnięcie, ale poczułam jak nagle jego ciepło i dotyk umyka.
        Rozejrzałam sie a jego nie było, ale za to zauważyłam rozwścieczoną Boginię. Ledwie zdążyłam sie zasłonić, a już wylądowałam na ziemi. Zira przyszpiliła mnie do ziemi i próbowała przedziurawić mnie mieczami, ale ja broniłam się. Zaczepiłam moją klingę o jej rękojeści i unieruchomiłam ją. Była silniejsza ode mnie i jej miecze zaczęły sie do mnie niebezpiecznie zbliżać.
Później jej miecze dotykał już mojej skóry na piersiach, po chwili przebił ja, a z ran zaczęła sączyć się krew. Jęknęłam próbując ją odepchnąć na próżno.
Chwilę później Zira odleciała  ode mnie.
Shedow naparł na nią dając mi okazję do ucieczki, której znów nie wykorzystałam. Walczył z nia jak lew i było widać, że są równi. Wszystkie ich ruchy były płynne i głęboko przemyślane.
Wstałam z podłogi i skierowałam miecz w stronę Ziry. Zamknęłam oczy i skupiłam sie na piorunach przebiegających po mieczu. Zebrałam w sobie moc i i posłałam w strone bliźniaczki pioruny. Ta krzyknęła i przeleciała przez ścinę wpadając do sąsiadów.
Zmęczona opadłam na kolano.
 - Ty gnoju! Zostawiłeś mnie! - krzyknęłam w stronę Shedowa. Byłam naprawdę wkurzona - miałam cie za przyjaciela, a ty takie cyrki odstawiasz!
Słowa same wypływały mi z ust. nie miałam pojęcia co mówię.
 - To nie moja wina! - bronił się - to ty mi uciekłaś! - zaczął sie desperacko bronić!
Teraz byłam na maksa wkurzona.
 - Jesteś z nimi w zmowie! Przyznaj się! - zażądałam.
Jego oblicze spochmurniało i widziałam na jego twarzy ból. Dopiero teraz zauważyłam, że zagalopowałam się . Już sobie wyobrażałam co o mnie myśli: " Jest taka sama jak inni ". Byłam pewna, że tak zrobił.
W ułamku sekundy znalazł sie obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
 - Ja NIGDY do nich nie dołączę! zakoduj to sobie! - jego wypowiedź była nasączona jadem - nie wiem co sie stało, że nie mogę cię zabrać cieniem. To nie moja wina.
Popatrzył mi hardo w oczy.
W ich czerni zauważyłam hardość i szczerość.
Westchnęłam.
 - Wierze ci. - uśmiechnęłam się na tyle ile pozwalało mi bolące policzko - a teraz wynośmy się stąd.
Praktycznie podniósł mnie na nogi.
 - Trzema znaleźć inny sposób wydostania sie.                    
Rozejrzałam sie po gruzach czegoś co kiedyś nazywałam domem.
Lampa zaświeciła mi się nad głową. 
- Zawołaj Noc.
Uśmiechnął się do mnie.
 - Opuszczamy ten lokal.


 I znów powieść:P
Jest kilka niedomówień, ale z powodu braku czasu nie zdążyłam ich poprawić:P
Mam nadzieję, że nie zmaściłam:P
Chciałybyśmy poznać wasze opinię o blogu w komentarzach. Możecie nas krytykować i pisać co byście chciały zmienić. Bardzo nam w tym pomożecie :* Nie bójcie sie pisać komentarzy to nie gryzie:P
Bujka :* 

3 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny! To opowiadanie strasznie wciąga i zawsze mam niedosyt. Chcę więcej! ;D Czekam na następny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobrze...
    Sporo literowek, ale wynagradza to styl pisania ;D Fajny zwrot akcji, troche wulgaryzmow, nie ma co.
    No i pozdrowienia od 'BodziobodzioBaski' <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Nominowałam tego bloga do Liebster Award ;) Pytania znajdziesz u mnie :)

    OdpowiedzUsuń