sobota, 13 października 2012

Rozdział piętnasty



Tej nocy nie potrafiłam zasnąć, cały czas przed oczami pojawiały mi się czerwone oczy. Odwróciłam się na drugą stronę, mając nadzieję, że to mi w czymś pomoże. Niestety, panicznie się bałam, kiedy miałam zamknięte oczy. Otworzyłam je i chciałam krzyknąć, ale ktoś przysłonił mi usta dłonią. W ciemności widziałam parę oczu, które przypominały mi dwa księżyce. Dobrze wiedziałam do kogo one należą.
 - Co tutaj robisz? – szepnęłam w jego kierunku.
 - Sam nie wiem – mruknął niechętnie. – Hmm… Jak powiem, że matka mi się objawiła, to mi uwierzysz?
 Usiadłam na łóżku i z ciekawością na niego spojrzałam. Poczułam się dziwnie, miałam wrażenie, że wszystko się we mnie przewraca. Kiedy ogarnęłam, o co chodzi, siedziałam już na wielkiej skale, z której było widać cały obóz. Spojrzałam na niebo, skąd biło srebrne światło. Poczułam jakąś pustkę. Zawsze z Dylanem, kiedy była pełnia biegliśmy na najwyższy pagórek w okolicy, kładliśmy się na ziemi i rozmawialiśmy.
 Zerknęłam na Shedowa, który znowu jakoś nie był niczym zainteresowany, nie licząc gapienia się w księżyc.
 - Objawiła ci się matka podobno… - próbowałam jakoś zacząć.
 - Yhy… - tylko tyle z siebie zdołał wydać.
 Zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że z moich źrenic wystrzelą dwa lasery, które zmiotą go z tej ziemi.
 - Może tak więcej? – zaczęłam naciskać.
 - No kazała mi iść do ciebie…
 - I…
 - Na Zeusa! – warknął. – Czy ty zawsze masz tyle pytań?
 - Shedow, nie miałabym gdybyś mi chociaż odrobinę wyjawił, o co chodzi! Ja do cholery do tej pory nie rozumiem, dlaczego twoja matka mnie nawiedza w snach oraz w rzeczywistości, dlaczego się odzywa w mojej głowie. Powiedz mi wreszcie, dlaczego tak jest? Dlaczego ja?
 Chłopak podszedł do mnie na taką odległość, że mogłam zobaczyć gniew, który w nim narastał. Nie mogłam w takiej chwili okazać strachu.
 - Czasem też chciałbym wiedzieć czego chce od ciebie moja matka – mruknął. – Ale jej jakoś się nie śpieszy do wyjawienia tego. Dzisiaj mi po prostu kazała iść do ciebie i porozmawiać, a ja wolałem się nie sprzeciwiać.
 - Nie dziwię ci się… - szepnęłam, ale niestety chłopak to usłyszał i musiałam mu tłumaczyć. – Ma przerażające te oczy, takie czerwone i przez nie nie potrafię spać.
 Zobaczyłam na jego twarzy zmarszczki.
 - Moja matka nie ma czerwonych oczu… To nie ona ci się śni…
 - To kto?
 - Moja siostra Nemezis…

 Parę godzin później…
 - Oh yeah! – Dylan znowu zaczął mi tańcować przed twarzą. – A z kim się umówiła Klara?! Aha aha…!
 - Cieszę się z tego faktu – mruknęłam i wróciłam do dalszej rozgrzewki przed turniejem, który odbywa się, co trzy miesiące.
 - Ja też! – zrobił unik przed ciosem zadanym przez jednego z jego braci. – Nawet będziemy dzisiaj w tej samej drużynie.
 Bez problemu odbijałam kolejne ciosy zadawane przez mojego najstarszego brata. Jemu też to nie zadawało żadnych problemów. Gdyby mógł rzuciłby miecz i poszedł napić się wina. Obejrzałam się po arenie i zobaczyłam Zoey z jakimś Szkrabem. A to ciekawe…
 Szybko odbiłam cios i wyrwałam miecz brata z ręki, rzucając nim w stronę manekina. On tylko ruszył ramionami i poszedł napić się czegoś. Podbiegłam do przyjaciółki, żeby dowiedzieć się kim jest to małe coś.
 - Kogo my tu mamy! – krzyknęłam.
 - No siema! – uśmiechnęła się Zo. – Poznaj Mel, Mel poznaj Han.
 - To jest Hanna Toscano? – zaczęła piszczeć, na co zmarszczyłam brwi.
 - No chyba tak…
 - A dasz mi autograf?! Pliss….
 Spojrzałam z przerażeniem na Zo, ale ona tylko ruszyła ramieniem i skupiła się na swoim mieczu. Jeszcze raz spojrzałam na małą istotkę, próbując zrozumieć jej rozumowanie.
 - Jeśli można spytać, dlaczego chcesz mój autograf? Przecież nie jestem jakąś gwiazdą… - prychnęłam.
 - Jak nie! Przecież ty się biłaś no z tymi złymi i w ogóle. No i jeszcze umiesz strzelać winogronami!
 Zoey ryknęła śmiechem. Upadła na kolana, trzymając się za brzuch. Teraz żałowałam, że nie jestem córką Zeusa, z przyjemnością przypaliłabym jej ten tyłek. Wzięłam kilka wdechów i z uśmiechem na twarzy podpisałam się na kartce papieru dziewczynki.
 - A ja potrafię strzelać piorunami, nie jest to lepsze? – powiedziała przyjaciółka.
 - Proszę cię! Bardzo często w swoim kraju coś takiego widziałam, ale nigdy nie widziałam latających winogron!
Dziewczynka z radością przytuliła ten skrawek i pobiegła w poszukiwaniu innych „gwiazd”.
 Stanęłam nad Zo i zaczęłam tupać nogą. Ona tylko na mnie spojrzała i pokazała język. Ciekawa jestem, co dzisiaj brała, bo jej zachowanie nie jest normalne, chociaż nie… Jest wszystko w porządku.
 Razem z nią podeszłam do Dylana, który widząc ją stracił humor.
 - Nie cieszysz się na mój widok? – mruknęła dziewczyna.
 - Bardzo…
 Przewrócił oczami i ruszył na zbiórkę, my razem za nim. Byłam ciekawa z którym domkiem w tym turnieju będziemy. Usiedliśmy na ziemi, przyglądając się jak Chris i bracia Riddle próbują złapać dziwne coś, chyba nie udany eksperyment.
 - Kochani! – na środek wyszedł stary Satyr. – Dzisiaj rozpoczyna się Turniej 1468. To piękny czas w naszym obozie… - znowu zaczyna nudzić. - … naszedł czas na losowanie. A więc do grupy pierwszej tym razem należą – wyciągnął z prawdę mówiąc nie wiem skąd swoje okulary i spojrzał na pierwszą kartkę. – Domek Hefajstosa… - wszystkie, że tak powiem brzydale powstali i ruszyli po swoje zielone opaski. – Domek Ateny…
 - Teraz będę ja… - szepnął do mnie Dylan.
 - Dołączy również do drużyny zielonej domek Apollina.
 Zrobiłam wielkie oczy na przyjaciela. Skąd on o tym wiedział? Przecież tego nikt nie wie. On tylko poruszył brwiami i ruszył razem z braćmi po opaskę.
 Ta ceremonia trwała krótko. Wiem tylko tyle, iż jestem z Zo, Chrisem, Chesterem no i kochanymi braćmi Riddle. Czyli możemy zapomnieć o wygranej. Szybko ruszyłam po swój miecz, żółtą opaskę przywiązałam do ramienia i ruszyłam do lasu. Najbardziej się lękałam jednej osoby. Był nim Shedow. Jakoś po ostatniej nocy przeraża mnie jeszcze bardziej.
 Obok mnie pojawiła się Zoey, która po prostu nie potrafiła się doczekać walk. Zayn i Chester po prostu nie mogli ze śmiechu, widząc jej zapał. Przewróciłam oczami na widok tej zbzikowanej rodzinki. Kiedy usłyszeliśmy wybuch wiedzieliśmy, że możemy ruszyć do walki. My z Zo zdecydowałyśmy się trzymać razem. Dobrze znamy sposoby Shedowa, jeżeli królewiczowi w ogóle zachce się walczyć. Na horyzoncie ujrzeliśmy kilka córek Afrodyty, oczywiście, były one zajęte przeglądaniem się w tafli wody. Z Zoey spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. Ona zbiła się w powietrze na taką wysokość, że spokojnie mogła stanąć na najwyżej gałęzi. Ja zaś za pomocą „winogron” weszłam na drugie drzewo. Dzięki swoim umiejętnością wykorzystałam winorośle, żeby stworzyć siatkę. Każda z nas trzymała ją z dwóch stron na znak miałyśmy puścić.
 Raz, dwa, trz…  - ktoś przerwał moje przemyślenia. Ze strachu za szybko puściłam siatkę, ale na szczęście Zoey to wyczuła i wypuściła ją w podobnym czasie. Wiedziałam, że akcja się udała, kiedy na dole usłyszałam pisk Afrodyt. Przewróciłam oczami i spojrzałam na osobę, która przerwała naszą akcję.
 Niestety, to była osoba, która była najmniej mile widziana na moim drzewie. Chciałam już sięgać po miecz, ale chłopak zrobił jakiś dziwny ruch i straciłam równowagę, w ostatniej chwili złapałam się gałęzi. Spojrzałam na przerażoną Zoey, za którą chwilę później i on się pojawił. Jej walka trwała jednak odrobinę dłużej, ale również skończyła tak jak ja.
 - Czyli go już mamy za sobą – krzyknęła w moim kierunku, trzymając się mocno gałęzi.
 - Coś czuję, że będzie za nami tęsknić…
 - Lepiej, żeby nie… - prychnęła. – Schodzimy na ziemię?
 - Oczywiście.
 Szybkim ruchem zeskoczyłyśmy z tych drzew i spojrzałyśmy na nasze dzieło. Dziewczęta zaczęły szarpać się w sieci. Było mi ich żal, więc postanowiłam pocieszyć ich białymi winogronami.
 Razem z Zo przybiłyśmy sobie piątki i pobiegłyśmy w kierunku wzgórza. Usłyszałyśmy dziecięcy krzyk. Podbiegłyśmy do drzewa, żeby się schować i zobaczyć kto tak krzyczy. Poziom niżej ujrzałyśmy Dylana, który niańczył Mel. Zo stłumiła śmiech. Klepnęłam ją w głowę i ustawiłam się w taki sposób, żeby coś usłyszeć.
 - Mel uspokój się, ja ciebie proszę – usłyszałyśmy z daleka wybuch. No ładnie bliźniacy nieźle się bawią. – Jeszcze nas ktoś usłyszy i co będzie?
 - No, ale daj mi autograf, pliss…. – spojrzała na niego tak jak wcześniej na mnie.
 - Ale po co ci?!
 - No, bo ty jesteś Dylan Stephens no i walczyłeś z tymi złymi i w ogóle… - zaczęła skakać obok niego.
 Ja i Zoey ledwo oddychałyśmy ze śmiechu. Obie byłyśmy już czerwone. Nasz przyjaciel musiał się gotować z gniewu, że właśnie go wybrali do jej niańczenia.
 - Jak wrócimy do obozu to zrobimy sobie zdjęcia, prawda? – Merilyn znowu zaczęła gadać.
 - Tak, tak… - mruknął. – Czy ty w ogóle potrafisz walczyć?
 - Oczywiście! – zaczęła skakać. – Pokazać ci?!
 - Lepiej nie.
 Chłopak wstał i chciał gdzieś iść, ale zahaczył nogą o jakiś korzeń i wylądował głową w kupie bagna. Pierwsze, co zrobiłam to zakryłam usta Zo, bo wiedziałam, że tym razem jej śmiech są w stanie wszyscy usłyszeć.
 Mel z uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka i ciągnąc go za włosy podniosła jego ufajdaną twarz. Poklepała go po policzku i powiedziała:
 - Jesteś kochanym pajacem.
 - Dobra idziemy na nich? – zapytała Zo.
 Pokiwałam głową. Ręką wyszukałam broń i wyszłyśmy z naszej kryjówki. Pierwsza nas zauważyła Mel i chciała do nas podbiec, ale Dyl zatrzymał ją. Pokiwał głową i czekał aż zrozumie. Dziewczynka zrobiła wielkie oczy i patrzyła to na nas, to na niego.
 Zoey pierwsza ruszyła na naszego przyjaciela, ale niespodziewanie pomiędzy nimi pojawiła się córka Afrodyty. Na twarzy małej malował się gniew.
 - Nie ładnie atakować mojego błazna! – krzyknęła i ruszyła na przyjaciółkę z małym mieczykiem.
 Zrobiłam wielkie oczy. Nie spodziewałam się, że dziewczynka ma tyle werwy do walki. Spojrzałam na Dylana, który też był w szoku. Ujęłam mocniej miecz i powoli ruszyłam w jego kierunku, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Moje serce biło coraz szybciej i szybciej… W pewnej chwili znowu usłyszałam huczenie sowy i przy moim sercu została wycelowana strzała. Spojrzałam w czarne oczy Dylana. On dobrze wiedział, co planuję.
 - …zaplanowaliście to – mruknęłam.
 Odwróciłam głowę i spojrzałam na Zoey, która została mocno przytrzymana przez Shedowa. Usłyszeliśmy głośny dźwięk rogu, a na niebie ukazał się zielony dym. Drużyna przeciwników wygrała. Dylan i Mel zaczęli skakać ze szczęścia, a Shedow ponownie zniknął. Przewróciłam oczami i wróciłam do obozu. Nie miałam ochoty na nic. Dobrze wiedziałam, że przegramy, ale liczyłam, że może jest jakaś mała szansa. Usiadłam na ławce obok świątyni mojego ojca. Czasem mam wielką ochotę, żeby się z nim spotkać i porozmawiać na temat tego, co tutaj się dzieje, ale boję się. On jest typem osoby, która ma wszystko w swoich czterech literach i liczy się tylko on. Ciekawa jestem, co moja matka w nim widziała…
 - Hej! – obok mnie usiadł Chris. – Idziemy uczcić naszą przegraną?
 - A ty stawiasz? – spojrzałam na niego.
 - Ej! To ja jestem synem boga wina, czy ty?!
 Palnęłam go w głowę, ale z uśmiechem na twarzy ruszyłam z nim do reszty towarzystwa. Zerknęłam na Klarę i Dylana, którzy cały czas się uśmiechali i trzymali za ręce. Byli uroczą parą, ale brakowało mi go. Byliśmy przyjaciółmi tyle lat i zawsze trzymaliśmy się razem.
 Zobaczyłam, że obok nich zjawiła się Mel. Z ciekawości podeszłam tam.
 - Nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie… - cały czas to powtarzała.
 Uniosłam brwi, a Klara nie wytrzymała i zapytała:
 - Dlaczego?
 - Bo ty jesteś ładna, a on brzydki!
 Wszyscy ryknęli śmiechem, tylko przyjaciel patrzył na małą jakby chciał ją ukatrupić, ale ta tylko ruszyła ramionami, poklepała jego mordkę i jakby nic usiadła na jego kolanach. 

Proszę! Mam nadzieję, że nie zawiodłam! Jestem ciekawa, co Dominika wymyśli ^^
Kinga

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział:) mam taką małą nadzieje że Hanna będzie z Shedowem. ;D Pozdrawiam i zapraszam do mnie. ;p

    http://where-angels-fall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie… - cały czas to powtarzała.
    Uniosłam brwi, a Klara nie wytrzymała i zapytała:
    - Dlaczego?
    - Bo ty jesteś ładna, a on brzydki!"
    Nie dam rady, dziewczyno, ratuj XDXD Zatrułaś mnie tym tekstem XD
    Mam nadzieje, iż zdradzisz mi to i owo na gg :PP

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy blog :)
    Zapraszam również do siebie
    http://i-need-you-here-with-me-now-a.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń