Tej nocy nie potrafiłam zasnąć, cały czas przed
oczami pojawiały mi się czerwone oczy. Odwróciłam się na drugą stronę, mając
nadzieję, że to mi w czymś pomoże. Niestety, panicznie się bałam, kiedy miałam
zamknięte oczy. Otworzyłam je i chciałam krzyknąć, ale ktoś przysłonił mi usta
dłonią. W ciemności widziałam parę oczu, które przypominały mi dwa księżyce.
Dobrze wiedziałam do kogo one należą.
- Co
tutaj robisz? – szepnęłam w jego kierunku.
- Sam
nie wiem – mruknął niechętnie. – Hmm… Jak powiem, że matka mi się objawiła, to
mi uwierzysz?
Usiadłam
na łóżku i z ciekawością na niego spojrzałam. Poczułam się dziwnie, miałam
wrażenie, że wszystko się we mnie przewraca. Kiedy ogarnęłam, o co chodzi,
siedziałam już na wielkiej skale, z której było widać cały obóz. Spojrzałam na
niebo, skąd biło srebrne światło. Poczułam jakąś pustkę. Zawsze z Dylanem,
kiedy była pełnia biegliśmy na najwyższy pagórek w okolicy, kładliśmy się na
ziemi i rozmawialiśmy.
Zerknęłam na Shedowa, który znowu jakoś nie
był niczym zainteresowany, nie licząc gapienia się w księżyc.
-
Objawiła ci się matka podobno… - próbowałam jakoś zacząć.
- Yhy… -
tylko tyle z siebie zdołał wydać.
Zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że z moich
źrenic wystrzelą dwa lasery, które zmiotą go z tej ziemi.
- Może
tak więcej? – zaczęłam naciskać.
- No
kazała mi iść do ciebie…
- I…
- Na
Zeusa! – warknął. – Czy ty zawsze masz tyle pytań?
-
Shedow, nie miałabym gdybyś mi chociaż odrobinę wyjawił, o co chodzi! Ja do
cholery do tej pory nie rozumiem, dlaczego twoja matka mnie nawiedza w snach
oraz w rzeczywistości, dlaczego się odzywa w mojej głowie. Powiedz mi wreszcie,
dlaczego tak jest? Dlaczego ja?
Chłopak
podszedł do mnie na taką odległość, że mogłam zobaczyć gniew, który w nim
narastał. Nie mogłam w takiej chwili okazać strachu.
- Czasem
też chciałbym wiedzieć czego chce od ciebie moja matka – mruknął. – Ale jej
jakoś się nie śpieszy do wyjawienia tego. Dzisiaj mi po prostu kazała iść do
ciebie i porozmawiać, a ja wolałem się nie sprzeciwiać.
- Nie
dziwię ci się… - szepnęłam, ale niestety chłopak to usłyszał i musiałam mu
tłumaczyć. – Ma przerażające te oczy, takie czerwone i przez nie nie potrafię
spać.
Zobaczyłam na jego twarzy zmarszczki.
- Moja
matka nie ma czerwonych oczu… To nie ona ci się śni…
- To
kto?
- Moja
siostra Nemezis…
Parę
godzin później…
- Oh
yeah! – Dylan znowu zaczął mi tańcować przed twarzą. – A z kim się umówiła
Klara?! Aha aha…!
- Cieszę
się z tego faktu – mruknęłam i wróciłam do dalszej rozgrzewki przed turniejem,
który odbywa się, co trzy miesiące.
- Ja
też! – zrobił unik przed ciosem zadanym przez jednego z jego braci. – Nawet
będziemy dzisiaj w tej samej drużynie.
Bez
problemu odbijałam kolejne ciosy zadawane przez mojego najstarszego brata. Jemu
też to nie zadawało żadnych problemów. Gdyby mógł rzuciłby miecz i poszedł
napić się wina. Obejrzałam się po arenie i zobaczyłam Zoey z jakimś Szkrabem. A to ciekawe…
Szybko odbiłam cios i wyrwałam miecz brata z ręki, rzucając nim w stronę
manekina. On tylko ruszył ramionami i poszedł napić się czegoś. Podbiegłam do
przyjaciółki, żeby dowiedzieć się kim jest to małe coś.
- Kogo
my tu mamy! – krzyknęłam.
- No
siema! – uśmiechnęła się Zo. – Poznaj Mel, Mel poznaj Han.
- To
jest Hanna Toscano? – zaczęła piszczeć, na co zmarszczyłam brwi.
- No
chyba tak…
- A dasz
mi autograf?! Pliss….
Spojrzałam z przerażeniem na Zo, ale ona tylko
ruszyła ramieniem i skupiła się na swoim mieczu. Jeszcze raz spojrzałam na małą
istotkę, próbując zrozumieć jej rozumowanie.
- Jeśli
można spytać, dlaczego chcesz mój autograf? Przecież nie jestem jakąś gwiazdą…
- prychnęłam.
- Jak
nie! Przecież ty się biłaś no z tymi złymi i w ogóle. No i jeszcze umiesz
strzelać winogronami!
Zoey
ryknęła śmiechem. Upadła na kolana, trzymając się za brzuch. Teraz żałowałam,
że nie jestem córką Zeusa, z przyjemnością przypaliłabym jej ten tyłek. Wzięłam
kilka wdechów i z uśmiechem na twarzy podpisałam się na kartce papieru
dziewczynki.
- A ja
potrafię strzelać piorunami, nie jest to lepsze? – powiedziała przyjaciółka.
- Proszę
cię! Bardzo często w swoim kraju coś takiego widziałam, ale nigdy nie widziałam
latających winogron!
Dziewczynka z radością przytuliła ten skrawek i
pobiegła w poszukiwaniu innych „gwiazd”.
Stanęłam
nad Zo i zaczęłam tupać nogą. Ona tylko na mnie spojrzała i pokazała język.
Ciekawa jestem, co dzisiaj brała, bo jej zachowanie nie jest normalne, chociaż
nie… Jest wszystko w porządku.
Razem z
nią podeszłam do Dylana, który widząc ją stracił humor.
- Nie
cieszysz się na mój widok? – mruknęła dziewczyna.
-
Bardzo…
Przewrócił oczami i ruszył na zbiórkę, my
razem za nim. Byłam ciekawa z którym domkiem w tym turnieju będziemy.
Usiedliśmy na ziemi, przyglądając się jak Chris i bracia Riddle próbują złapać
dziwne coś, chyba nie udany eksperyment.
-
Kochani! – na środek wyszedł stary Satyr. – Dzisiaj rozpoczyna się Turniej
1468. To piękny czas w naszym obozie… - znowu zaczyna nudzić. - … naszedł czas
na losowanie. A więc do grupy pierwszej tym razem należą – wyciągnął z prawdę
mówiąc nie wiem skąd swoje okulary i spojrzał na pierwszą kartkę. – Domek
Hefajstosa… - wszystkie, że tak powiem brzydale powstali i ruszyli po swoje
zielone opaski. – Domek Ateny…
- Teraz
będę ja… - szepnął do mnie Dylan.
-
Dołączy również do drużyny zielonej domek Apollina.
Zrobiłam
wielkie oczy na przyjaciela. Skąd on o tym wiedział? Przecież tego nikt nie
wie. On tylko poruszył brwiami i ruszył razem z braćmi po opaskę.
Ta ceremonia
trwała krótko. Wiem tylko tyle, iż jestem z Zo, Chrisem, Chesterem no i
kochanymi braćmi Riddle. Czyli możemy zapomnieć o wygranej. Szybko ruszyłam po
swój miecz, żółtą opaskę przywiązałam do ramienia i ruszyłam do lasu.
Najbardziej się lękałam jednej osoby. Był nim Shedow. Jakoś po ostatniej nocy
przeraża mnie jeszcze bardziej.
Obok
mnie pojawiła się Zoey, która po prostu nie potrafiła się doczekać walk. Zayn i
Chester po prostu nie mogli ze śmiechu, widząc jej zapał. Przewróciłam oczami
na widok tej zbzikowanej rodzinki. Kiedy usłyszeliśmy wybuch wiedzieliśmy, że
możemy ruszyć do walki. My z Zo zdecydowałyśmy się trzymać razem. Dobrze znamy
sposoby Shedowa, jeżeli królewiczowi w ogóle zachce się walczyć. Na horyzoncie
ujrzeliśmy kilka córek Afrodyty, oczywiście, były one zajęte przeglądaniem się
w tafli wody. Z Zoey spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. Ona zbiła się w
powietrze na taką wysokość, że spokojnie mogła stanąć na najwyżej gałęzi. Ja
zaś za pomocą „winogron” weszłam na drugie drzewo. Dzięki swoim umiejętnością
wykorzystałam winorośle, żeby stworzyć siatkę. Każda z nas trzymała ją z dwóch
stron na znak miałyśmy puścić.
Raz, dwa, trz…
- ktoś przerwał moje
przemyślenia. Ze strachu za szybko puściłam siatkę, ale na szczęście Zoey to
wyczuła i wypuściła ją w podobnym czasie. Wiedziałam, że akcja się udała, kiedy
na dole usłyszałam pisk Afrodyt. Przewróciłam oczami i spojrzałam na osobę,
która przerwała naszą akcję.
Niestety, to była osoba, która była najmniej
mile widziana na moim drzewie. Chciałam już sięgać po miecz, ale chłopak zrobił
jakiś dziwny ruch i straciłam równowagę, w ostatniej chwili złapałam się
gałęzi. Spojrzałam na przerażoną Zoey, za którą chwilę później i on się
pojawił. Jej walka trwała jednak odrobinę dłużej, ale również skończyła tak jak
ja.
- Czyli
go już mamy za sobą – krzyknęła w moim kierunku, trzymając się mocno gałęzi.
- Coś
czuję, że będzie za nami tęsknić…
-
Lepiej, żeby nie… - prychnęła. – Schodzimy na ziemię?
-
Oczywiście.
Szybkim
ruchem zeskoczyłyśmy z tych drzew i spojrzałyśmy na nasze dzieło. Dziewczęta
zaczęły szarpać się w sieci. Było mi ich żal, więc postanowiłam pocieszyć ich
białymi winogronami.
Razem z
Zo przybiłyśmy sobie piątki i pobiegłyśmy w kierunku wzgórza. Usłyszałyśmy
dziecięcy krzyk. Podbiegłyśmy do drzewa, żeby się schować i zobaczyć kto tak
krzyczy. Poziom niżej ujrzałyśmy Dylana, który niańczył Mel. Zo stłumiła
śmiech. Klepnęłam ją w głowę i ustawiłam się w taki sposób, żeby coś usłyszeć.
- Mel
uspokój się, ja ciebie proszę – usłyszałyśmy z daleka wybuch. No ładnie
bliźniacy nieźle się bawią. – Jeszcze nas ktoś usłyszy i co będzie?
- No,
ale daj mi autograf, pliss…. – spojrzała na niego tak jak wcześniej na mnie.
- Ale po
co ci?!
- No, bo
ty jesteś Dylan Stephens no i walczyłeś z tymi złymi i w ogóle… - zaczęła
skakać obok niego.
Ja i
Zoey ledwo oddychałyśmy ze śmiechu. Obie byłyśmy już czerwone. Nasz przyjaciel
musiał się gotować z gniewu, że właśnie go wybrali do jej niańczenia.
- Jak
wrócimy do obozu to zrobimy sobie zdjęcia, prawda? – Merilyn znowu zaczęła
gadać.
- Tak,
tak… - mruknął. – Czy ty w ogóle potrafisz walczyć?
-
Oczywiście! – zaczęła skakać. – Pokazać ci?!
- Lepiej
nie.
Chłopak
wstał i chciał gdzieś iść, ale zahaczył nogą o jakiś korzeń i wylądował głową w
kupie bagna. Pierwsze, co zrobiłam to zakryłam usta Zo, bo wiedziałam, że tym
razem jej śmiech są w stanie wszyscy usłyszeć.
Mel z
uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka i ciągnąc go za włosy podniosła jego
ufajdaną twarz. Poklepała go po policzku i powiedziała:
- Jesteś
kochanym pajacem.
- Dobra
idziemy na nich? – zapytała Zo.
Pokiwałam głową. Ręką wyszukałam broń i
wyszłyśmy z naszej kryjówki. Pierwsza nas zauważyła Mel i chciała do nas
podbiec, ale Dyl zatrzymał ją. Pokiwał głową i czekał aż zrozumie. Dziewczynka
zrobiła wielkie oczy i patrzyła to na nas, to na niego.
Zoey
pierwsza ruszyła na naszego przyjaciela, ale niespodziewanie pomiędzy nimi
pojawiła się córka Afrodyty. Na twarzy małej malował się gniew.
- Nie
ładnie atakować mojego błazna! – krzyknęła i ruszyła na przyjaciółkę z małym
mieczykiem.
Zrobiłam
wielkie oczy. Nie spodziewałam się, że dziewczynka ma tyle werwy do walki.
Spojrzałam na Dylana, który też był w szoku. Ujęłam mocniej miecz i powoli
ruszyłam w jego kierunku, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Moje serce biło
coraz szybciej i szybciej… W pewnej chwili znowu usłyszałam huczenie sowy i
przy moim sercu została wycelowana strzała. Spojrzałam w czarne oczy Dylana. On
dobrze wiedział, co planuję.
-
…zaplanowaliście to – mruknęłam.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na Zoey, która
została mocno przytrzymana przez Shedowa. Usłyszeliśmy głośny dźwięk rogu, a na
niebie ukazał się zielony dym. Drużyna przeciwników wygrała. Dylan i Mel
zaczęli skakać ze szczęścia, a Shedow ponownie zniknął. Przewróciłam oczami i
wróciłam do obozu. Nie miałam ochoty na nic. Dobrze wiedziałam, że przegramy,
ale liczyłam, że może jest jakaś mała szansa. Usiadłam na ławce obok świątyni
mojego ojca. Czasem mam wielką ochotę, żeby się z nim spotkać i porozmawiać na
temat tego, co tutaj się dzieje, ale boję się. On jest typem osoby, która ma
wszystko w swoich czterech literach i liczy się tylko on. Ciekawa jestem, co
moja matka w nim widziała…
- Hej! –
obok mnie usiadł Chris. – Idziemy uczcić naszą przegraną?
- A ty
stawiasz? – spojrzałam na niego.
- Ej! To
ja jestem synem boga wina, czy ty?!
Palnęłam
go w głowę, ale z uśmiechem na twarzy ruszyłam z nim do reszty towarzystwa.
Zerknęłam na Klarę i Dylana, którzy cały czas się uśmiechali i trzymali za
ręce. Byli uroczą parą, ale brakowało mi go. Byliśmy przyjaciółmi tyle lat i
zawsze trzymaliśmy się razem.
Zobaczyłam, że obok nich zjawiła się Mel. Z
ciekawości podeszłam tam.
- Nie
pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie… - cały
czas to powtarzała.
Uniosłam
brwi, a Klara nie wytrzymała i zapytała:
-
Dlaczego?
- Bo ty
jesteś ładna, a on brzydki!
Wszyscy
ryknęli śmiechem, tylko przyjaciel patrzył na małą jakby chciał ją ukatrupić,
ale ta tylko ruszyła ramionami, poklepała jego mordkę i jakby nic usiadła na
jego kolanach.
Proszę! Mam nadzieję, że nie zawiodłam! Jestem ciekawa, co Dominika wymyśli ^^
Kinga
Świetny rozdział:) mam taką małą nadzieje że Hanna będzie z Shedowem. ;D Pozdrawiam i zapraszam do mnie. ;p
OdpowiedzUsuńhttp://where-angels-fall.blogspot.com/
"- Nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie, nie pasujecie do siebie… - cały czas to powtarzała.
OdpowiedzUsuńUniosłam brwi, a Klara nie wytrzymała i zapytała:
- Dlaczego?
- Bo ty jesteś ładna, a on brzydki!"
Nie dam rady, dziewczyno, ratuj XDXD Zatrułaś mnie tym tekstem XD
Mam nadzieje, iż zdradzisz mi to i owo na gg :PP
Bardzo ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie
http://i-need-you-here-with-me-now-a.blogspot.com/