Zaćmiło
mnie, kiedy leciałam w powietrzu przytulona do Shedowa. Bałam się zbliżenia z
ziemią, która była coraz bliżej. Przycisnęłam się jeszcze bardziej w chłopaka,
czekając na upadek. Moje serce waliło jak młot. W końcu znaleźliśmy się na
podłoży, a raczej Shed. Na moje szczęście zamortyzował mój upadek. Usłyszałam
jak syczy, lecz nie tylko z tego powodu, że z sześćdziesiąt kilogramów czystej
masy spadło na jego piękną klatę, ale z tego, iż moje kolano upadło tam, gdzie
nie powinno.
-
Przepraszam – szepnęłam mu na ucho i sturlałam się na ziemię. – Masz karę, że
nie chciałeś mnie szybciej wciągnąć.
-
Zapamiętam sobie to – jęknął, trzymając się za swoje klejnoty.
Uśmiechnęłam się do niego i rozejrzałam się,
żeby ocenić gdzie jesteśmy, ale nie dość, iż było tutaj ciemno jak cholera, to
jeszcze nie miałam pojęcia, co to za miejsce. Oparłam się bezradnie o jakąś
skałę i podniosłam głowę do góry. Miałam nadzieję, że ten koszmar się już
skończy, że wrócę do obozu i położę się do łóżka z myślą o lepszym jutrze.
Poczułam jak Shedow podpełza do skały i
również opadł na nią. Spojrzałam na niego w tym samym czasie, co on. W jego
oczach panował taki spokój ducha jakby wiedział, że jest bezpieczny i nic się
nie stanie. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy, ponieważ byłam bardzo
zmęczona.
- Nie
zasypiaj – mruknął.
-
Jestem zmęczona.
- Han
nie zasypiaj w takim miejscu – otworzyłam swoje oczy i spojrzałam w jego. – Za każdym
razem ktoś może wyskoczyć zza skał. Powinniśmy być gotowi na każdą sytuację.
Zaraz powinniśmy zabrać się za szukanie reszty, ale na razie odpoczniemy.
Pokiwałam twierdząco głową. Żałowałam teraz,
że nie miałam w nawyku noszenia mojego miecza. Spojrzałam w kierunku skąd
nadlecieliśmy. Słyszałam z tamtej strony tylko głośne sapanie. Zazdrościłam
Cerberowi snu…
-
Shedow? – podniosłam głowę z jego ramienia.
- Hmm…?
- Co ty
czujesz do Zoey? I nie próbuj mi się tutaj wykręcać.
- Han
brałaś coś? – dotknął mojego czoła. – Chyba masz gorączkę.
Klepnęłam jego dłoń i spojrzałam na niego
wilkiem.
-
Mówiłam, żebyś się nie wykręcał. Widzę, że coś do niej czujesz… Dlaczego jej
nie powiesz? Masz okazję, przecież zerwała ona z idiotą. Ona też do ciebie coś
czuje!
Chłopak
wstał i otrzepał spodnie. Przewróciłam oczami, wiedząc, że już mi nic więcej
nie powie.
- Dać
ci jakąś radę? – ja również wstałam.
- Nie –
mruknął.
- Czy
dobrze słyszałam, że powiedziałeś tak? – uśmiechnęłam się do niego. – Możesz mi
cisnąć kit, że nic do Zo nie czujesz, ale nie jestem ślepa. Radzę ci o nią
walczyć, żeby nie znalazła się druga Klara, która odbierze ci twoją miłość….
- Han! –
Shedow wrzasnął, a ja przykryłam swoją dłonią jego usta. Odepchnął ją od siebie
i spojrzał na mnie gniewnie. – JA ją tylko i wyłącznie trenuję.
Pokiwałam głową z ironią.
-
Jesteś wścibska, wiesz? – klepnął mnie w głowę.
Ruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.
W ciszy
postanowiliśmy w końcu ruszyć w poszukiwaniu reszty. Starałam się iść ramię w
ramię z przyjacielem w obawie, że duchy, które nad nami krążyły miały ochotę
się na nas rzucić. Kiedy nareszcie stało się trochę jaśniej, popatrzyłam na
Shedowa z nadzieją, że teraz mi powie coś więcej.
-
Dlaczego to tak się ukrywasz?
- Ty
znowu wracasz do tego? – spojrzał na mnie z niechęcią. – Posłuchaj, ja nigdy
prze nigdy nie będę z Zo, ponieważ nie mam ochoty wiązać się z taką jędzą jak
ona… Na dodatek jest narwana, bezmyślna w wielu sytuacjach, ale uważa, że wie
najlepiej oraz nieodpowiedzialna. Czy myślisz, że to jest ideał dziewczyny?
-
Wyolbrzymiasz – uśmiechnęłam się do niego. – Przecież jest również zabawna, czy
też… yy… Ma piękne włosy!
Shedow
zakrztusił się, próbując powstrzymać się od śmiechu. Klepnęłam go w głowę,
chociaż on próbował się jakoś obronić. No i w końcu zaczęła się nasza „klepankowa”
wojna. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak Shedow potrafi się tak świetnie
bawić.. Chociaż nie, kto normalny bawi się w podziemiu?
Usłyszeliśmy, że ktoś odchrząkał. Powoli
odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą dwie postacie, które świeciły delikatną poświatą.
Złapałam nerwowo dłoń Shedowa i zacisnęłam ją. Przełknęłam ślinę i dalej patrzyłam
na duchy.
- Miło
was spotkać – odezwała się dziewczyna z lewej. – No może nie myślałam, że
spotkamy was tutaj, ale zawsze miło was spotkać.
-
Skarby, co wy tutaj robicie? – powiedziała dziewczyna z prawej, zdałam sobie
sprawę, że są one identyczne.
Popatrzyłam się na Shedowa, który sięgnął po
coś do kieszeni. Wyciągnął z niego pogniecione stare zdjęcie. Podał mi je.
Wiedziałam, że to jest to samo, które znajduje się pod moją poduszką. Z
ciekawości odwróciłam na tył, gdzie zobaczyłam napis: „Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności, to nie zwoje
napisane ręką Demiurga, to nie fatalizm. Przeznaczenie to nadzieja.”.
Odwróciłam na drugą stronę, gdzie zobaczyłam dwie młode dziewczyny, które z
uśmiechami na twarzach się przytulały. Zobaczyłam w nich podobiznę do duchów,
które stały przed nami.
- Perełko, coś się stało? – ponownie
usłyszałam głos jednej z bliźniaczek.
- Nie spodziewała się, że was tutaj zobaczy –
odezwał się Shedow. – Mamy prośbę, czy mogłybyście nas zaprowadzić do
przyjaciół?
- Shedow – dziewczyna z prawej strony pokiwała
głową. – Znasz przepowiednię…
- Proszę.
- Cii… - druga z nich uśmiechnęła się do mnie
i przytuliła. Poczułam ciepło, tak jak parę lat temu, kiedy tuliłam swoją mamę.
– Zawsze pragnęłam to zrobić, Hanno. Jesteś taka piękna, jak moja córka… Ona
też tutaj jest, wiesz?- Do moich oczu napłynęły łzy. Tak bardzo marzyłam ją
zobaczyć, tak bardzo chciałam ją przytulić. – Nie płacz Skarbie, ty nie możesz
płakać. Jesteś stworzona do wielkich czynów, to ty jesteś Winoroślą, o której
mówi przepowiednia.
- Co? – przetarłam łzy. – To niemożliwe,
przecież w obozie wśród mojego rodzeństwa jestem najkrócej.
- Jesteś wyjątkowym dzieckiem Dionizosa.
Popatrzyłam na Shedowa, który z poważną miną
się mi przyglądał.
- Wiedziałeś o tym?
Chłopak spuścił oczy i pokiwał twierdząco
głową. Poczułam się jakbym dostała czymś w głowę. Byłam bliska stracenia
przytomności, ale jednak coś podtrzymywało mnie przy tym, żeby ustać. Wzięłam
kilka głębokich wdechów i z przerażeniem spojrzałam na ducha mojej babci. To ja
miałam należeć do Wielkiej Ósemki, która ma zadanie uratować świat? Dlaczego
ja? Przecież nie jestem tak doświadczona moi bracia.
- Tutaj jesteście! – usłyszałam krzyk Dylana.
Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego
przyjaciela, który w ramionach trzymał nieprzytomną Zoey. Shedow podszedł do
niego i z „troską” spojrzał na dziewczynę. Ja jeszcze się obejrzałam za siebie,
żeby popatrzeć na babcię, ale już jej nie było. Cieszę się, że chociaż na
chwilę mogłam ją zobaczyć.
Poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się i
popatrzyłam na Dylana. Uśmiechał się do mnie, ale ja nie potrafiłam tego
zrobić. Wtuliłam się w jego pierś i rozkleiłam się. Nie potrafiłam tego już
powstrzymać, za dużo dzisiaj już miałam tych negatywnych emocji.
- Nie płacz Piękna, będzie dobrze… Jestem przy
tobie.
Dylan
Już od kilku godzin krążymy po Podziemiu
szukając jakiegoś Czarnego Ptaka, o którym wspominali mi bliźniacy. Miałem
nadzieję, że jesteśmy bliscy celu. W dłoni trzymałem Klarę, która była
wykończona i cała poobijana. Gdybym miał siły wziąłbym ją w ramiona, żeby jej
pomóc, ale nic z tego.
Po jakimś czasie weszliśmy na wielką salę,
która w odróżnieniu do korytarzy, którymi krążyliśmy wydawała się taka
przyjemna i ciepła. Podszedłem do fontanny, która stała na środku, chcąc się
napić, ale zostałem zatrzymany przez Klarę.
- Wszystko, co płynie w Podziemiu jest
niebezpieczne… Powinieneś to wiedzieć.
- Przepraszam, ja już po prostu nie myślę.
Dziewczyna się uśmiechnęła i przeczesała moją
grzywkę, po czym pocałowała w czoło. Chciałbym w końcu wrócić do obozu, gdzie
mogliśmy w spokoju posiedzieć. Rozejrzałem się po przyjaciołach i zauważyłem,
że wśród nas brakuje bliźniaków. Pokręciłem głową i spojrzałem na Han, która od
spotkania ze swoją babcią siedzi przybita. Chciałbym jej pomóc w czymś, ale ona
nie chce się otworzyć. Powoli zaczyna się zamykać w sobie, tak jak do tej pory
robił Shedow.
Do Sali wleciał wielka smuga ciemnego dymu.
Wszyscy prócz Shedowa, który trzymał w ramionach Zo odsunęli się. On zaś
podszedł do ołtarza, który stał na końcu i położył ją na środku. Spojrzałem
jeszcze raz na cień, który zaczął się formować w pięknego olbrzymiego ptaka.
Był to feniks, taki sam jak w obozowych podręcznikach.
Opadł on na ziemię z gracją. Dylan podniósł
rękę i dotknął go. Ptak wyglądał jakby się uśmiechnął, ale zaraz pochylił głoe
nad Zo i zaczął płakać. Kiedy z nią już skończył, zrobił to samo z Shedowem.
- Co się dzieje? – szepnąłem do Klary.
- Feniks uznał, że oni potrzebują uleczenia…
Spojrzałem ponownie na tą dwójkę i zobaczyłem
jak Zoey się przebudza. Przetarła oczy i podniosła się na łokciach. Patrzyła z
przerażeniem na wszystkie strony.
- Nie ma ich – szepnęła. – Nie ma już duchów.
Uśmiechnąłem się. Klara miała rację, co do
tego feniksa. On naprawdę leczy serca herosów. Spojrzałem na Han, która
delikatnie się uśmiechnęła do mnie.
- Co wy tutaj robicie? – do Sali weszli
bliźniacy. – To się zaraz rozpad…
Nie zdążyli skończyć, ponieważ pod nami
zaczęła drżeć ziemia. Usłyszeliśmy również głos erynii, a scenografia zamieniła
się w koszmarne miejsce. Pod nami coś wybuchło. Upadłem na ziemię, nic nie
widząc. Wszędzie unosił się dym.
Dylanie,
ostrzegałam cię! – usłyszałem głos w mojej głowie. – Teraz musisz wybrać kogo zapragniesz ratować!
- Aaa… - usłyszałem głos Klary. – Dylan ratuj!
Rozejrzałem się i zobaczyłem wielką dziurę
przede mną, nad którą wisiała dziewczyna i Han. Obie patrzyły na mnie z
nadzieją. Obejrzałem się mając, nadzieję, że ktoś ruszy z pomocą, ale wszyscy
byli nie przytomni.
- Dylan, ratuj Klarę najpierw! – Han już z
trudnością mówiła, ale jej wzrok był stanowczy.
- Nie, najpierw ją, ja sobie poradzę…
- Ja mam więcej sił…
- Cholera jasna! – Han ześlizgnęła się jedna z
rąk.
Rzuciłem się w jej stronę, próbując ją
uratować. Wciągnąłem ją na górę i chciałem pomóc Klarze, ale przede mną
pojawiła się erynia, która ze przerażającym uśmiechem złapała dziewczynę i odleciała.
- Dylan! – tylko tyle zdążyłem jeszcze
usłyszeć.
Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoniach.
Poczułem rękę na swoim ramieniu, ale nie miałem ochoty podnosić wzrok. Ona mnie
ostrzegła, że zabierze mi moją miłość. Dotrzymała słowa.
Świetny rozdział. Coś mi się zdaje że ta jego miłość to nie Klara tylko Hann. Przynajmniej mam taką nadzieje ;p. Nie mogę doczekać się kolejnego. Pozdrawiam pa ;*
OdpowiedzUsuń