sobota, 29 września 2012

Rozdział trzynasty


Leżałam przyparta do ziemi przez Dylana. Panicznie się bałam, ale za razem miałam ochotę wstać i iść uratować Christophera. Słyszałam bicie tylko swojego serca. Podniosłam głowę i spojrzałam w czarne oczy przyjaciela, który uważnie się czemuś przysłuchiwał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Zo i Zayn również się czemuś przysłuchują. Próbowałam wytężyć słuch, żeby coś usłyszeć. Usłyszałam czyiś krzyk, krzyk Shedowa.
 - Zostaw go!
 - Shedow, Shedow, Shedow – ten głos należał do jakiejś kobiety. – Czasem nie rozumiem twojego toku rozumowania…
 - Zira – bezczelnie jej przerwał. – Zostaw go!
 - Dlaczego nie możesz być jak twoja siostra? – mruknęła. – Nie chcesz z nami zasiąść na Olimpie? Zastanów się… Będziesz miał to, czego nie masz w obozie. Tam, gdzie wszyscy tobą pomiatają… Daję ci szansę, wykorzystaj ją.
 - Jakby mnie to obchodziło - usłyszałam wyciągany miecz. – Zostaw go i się wynoś.
 - Jesteś głupi! – krzyk kobiety był przerażający. – Nie odejdę póki nie zabiję dzieci Zeusa.
 Odruchowo odepchnęłam od siebie Dylana i sięgnęłam po mój miecz, który dostałam w prezencie od ojca. Dylan i Zayn próbowali mnie jeszcze powstrzymać, ale dobrze wiedzieli, że jest za późno. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Chrisowi miało się coś stać. Stanęłam w oko w oko, z młodym bliźniaczym bogiem, który pragnął zabić mojego przyjaciela. Poczułam przechodzącą moc przez mój miecz i rzuciłam się do walki z bogiem. Reszta zajęła się resztą, tylko Shedow stał oko w oko z Zirą. Zoey pragnęła zaatakować ją, ale miałam wrażenie, że chłopak tego nie chciałby. Upewniłam się, że Chris jest bezpieczny i skoczyłam, żeby za torować drogę przyjaciółce.
 - Co ty wyrabiasz?! – krzyknęła.
 - Nie rób tego…
 - Ona chce mnie zabić. Muszę to zrobić!
 Chciała mnie minąć, ale nie mogłam na to pozwolić. Spojrzałam w kierunku Shedowa. Na chwilę przed oczami stanęła mi Nyks. Teraz wiedziałam, co zrobić. Siłą woli spowodowałam, że na około tej dwójki wyrosły winorośle, które zagrodziły przejście.
 - Idiotko! – warknęła na mnie Zo. – Dlaczego to zrobiłaś?!
 Zmarszczyłam brwi. Nikt przedtem nie odezwał się do mnie w taki sposób, ale rozumiałam ją. Właśnie przed chwilą za torowałam jej drogę do kobiety, która pragnie jej śmierci.
 - Bo on tak chciał – starałam się jej jakoś to wytłumaczyć.
 - Chciał? – zaczęła pukać mnie po głowie. – Przecież ona go zabije.
 Zobaczyłam Harry’ego, który chciał zaatakować dziewczynę od tyłu. Popchnęłam ją i odebrałam ten cios, po którym straciłam przytomność…

Rok później…
 - Gdzie jest Chester?! – na boisko wpadła wkurzona Zoey.
 - Kto to jest Chester? – Dylan zapytał mnie tak jakby nie wiedział. Dobrze wiedziałam, że chłopak coś przeskrobał, a przyjaciel go kryje.
 - Spokojnie, nie zamierzam go zabić, ale chciałabym z nim porozmawiać – usiadła obok mnie na trybunach i spojrzała na mecz rozgrywany pomiędzy domkiem Aresa i Apollina. – Tak z ciekawości, kiedy Dylan idzie na randkę z Klarą?
 - Zo! – mój przyjaciel krzyknął z lewej strony, przez co odrobinę ogłuchłam na to ucho. – Czy ty czasem umiesz trzymać język za zębami?
 - Dlaczego, jesteśmy przecież sami…
 Starałam się wyłączyć. Oni znowu zaczynają się kłócić. Ciekawe, czy nadejdzie dzień, kiedy będziemy mogli spokojnie usiąść bez żadnych wrzasków. Spojrzałam na niebo, które powoli zaczęło się chmurzyć. Mecz zaraz miał dobiegać końca, a ta dwójka cały czas się przekrzykiwała. Wstałam, ignorując ich spojrzenia i ruszyłam w kierunku jeziora. Nie wiem, dlaczego, ale od roku tam przychodzę, żeby zrozumieć, dlaczego widziałam tamtego dnia Nyks. Dlaczego, że tak powiem mi się objawiła i dlaczego wiedziałam, czego sobie życzy Shedow? On również od roku nie jest sobą albo jest aż zanadto sobą. Ciągle chodzi sam i ignoruje wszystkich. Czasem mam ochotę porozmawiać z nim na temat jego matki, ale obawiam się, że to nic nie da. Ciągle się ukrywa. Do tej pory nie wyjaśniliśmy sobie z nim rozmowy, która odbyła się sprzed rokiem pomiędzy nim a Zirą.
 Przy brzegu jeziora zobaczyłam Christophera, który nieruchomo przyglądał się tafli wody. Podeszłam do niego i położyłam mu dłonie na oczach.
 - Han, wiem, że to ty – mruknął.
 - Skąd to wiedziałeś? – zapytałam się i usiadłam na piasku, przesypując go przez palce.
 - Ponieważ tylko ty wiesz, gdzie mnie szukać – usiadł obok mnie, nie odrywając oczu od jeziora. – Widziałaś gdzieś Chestera?
 - Nie, dlaczego pytasz?
 Chłopak powoli sięgnął do kieszeni, z której coś wyciągnął. Ujął moją dłoń i coś do niej włożył. Otworzyłam ją i zobaczyłam piękny srebrny łańcuszek z diamentowym serduszkiem. Zdziwiona spojrzałam na przyjaciela. Nie zrozumiałam, dlaczego mi go dał. On zaś tylko uniósł brwi i przewrócił oczami. W tej chwili przypomniało mi się, że jego ojciec jest patronem złodziei… Pytał się o Chestera, ponieważ to należy do niego. Najwidoczniej mój przyjaciel znowu mu podpadł.
 - Będziesz mogła mu to jakoś podrzucić? – spojrzał na mnie błagalnie. – Ostatnimi czasu znowu mu nieźle podpadłem.
 - Co się z tobą dzieje? – spojrzałam na niego.
 - Dostałem wiadomość od Ricki… - zawiesił głos.
 Zmarszczyłam brwi, oczekując aż przyjaciel powie coś więcej. Nie potrafiłam nic wyczytać z jego delikatnej twarzy. Położyłam swoją dłoń na jego kolanie, co wywołało u niego poruszenie. Spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami.
 - Napisała, że tam gdzie jest, jest jej dobrze i w najbliższym czasie nie zamierza wrócić. Kazała mi przekazać, iż jeżeli będziemy jej potrzebować mamy się zgłosić do mojego ojca, on wskaże nam drogę…
 - To chyba dobrze, że jest jej dobrze…
 - Tak, ale tęsknię za nią…
 Usłyszeliśmy wielki huk, obejrzeliśmy się za siebie i zobaczyliśmy jak z jakiegoś środka lasu zaczął się dymić kolorowy dym. Braciom Riddle najwidoczniej się zaczęło nudzić. Na twarzy Christophera pojawił się uśmiech. Odkąd oni się tutaj pojawili, chłopak ma z kim spędzać wolny czas. Rozumieją się jak nikt inny.
 Chris spojrzał na mnie tak jakby prosił mnie o pozwolenie. Uśmiechnęłam się pod nosem i pokiwałam głową. Przyjaciel szybko wstał, nachylił się jeszcze chwilę nade mną, dając buziaka w policzek i pobiegł w kierunku, gdzie usłyszeliśmy po raz ostatni wystrzał.
 Pokręciłam głową. Co to za kochane dziecko. Cieszę się, że możemy być przyjaciółmi, bo ostatnimi czasy nikt nie ma dla mnie czasu. Zoey i Chester cały czas ze sobą kręcą, a Dylan cały czas próbuje jakoś zaprosić Klarę na randkę.
 W piasku znalazłam kawałek patyka i zaczęłam nim pisać po białym piachu.
 -… Hanno pomóż mu… - usłyszałam jakiś kobiecy głos.
 Rozejrzałam się po okolicy, myśląc, że kogoś tutaj zobaczę, ale myliłam się.
 - … Hanno za niedługo wszystko się znowu zacznie… - znowu ten kobiecy głos.
 Kojarzyłam go skądś, tyle że w tej chwili nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie go już wcześniej słyszałam. Usłyszałam łamane gałązki. Odwróciłam się. Miałam wrażenie, że ktoś w krzakach siedzi i mnie obserwuje. Wstałam i powoli podeszłam do tamtego miejsca. Było tutaj ciemno, więc wolałam się tam nie zapuszczać.
 W pewnej chwili usłyszałam huczenie sowy. Odwróciłam się i zobaczyłam parę czerwonych oczu.
 - Bądźcie gotowi!
 Czułam, że upadałam na ziemię, ale w ostatniej chwili ktoś mnie złapał i delikatnie położył na piasku. Przed oczami wciąż miałam tamte czerwone oczy.
 Powoli otworzyłam powieki i zobaczyłam siedzącego obok mnie Shedowa. On jak przedtem Chris patrzył się na jezioro. Kiedy się delikatnie poruszałam, to spojrzał na mnie.
 - Dzięki, że mnie złapałeś – mruknęłam i cała obolała usiadłam obok niego.
 - Nie ma za co – powiedział obojętnie. -  Zauważyłem, że ostatnio dziwnie się zachowujesz.
 - Ekhem – spojrzałam na niego srogo. – To ja się dziwnie zachowuję? A ty?
 - Ja to ja… - przewróciłam oczami. – Czego szukałaś w tych krzakach?
 - Nie wiem – odwróciłam głowę i jeszcze raz popatrzyłam w tamtą stronę. Miałam nadzieję, że tym razem coś tam zobaczę. – Znowu słyszałam kobiecy głos, który mnie przed czymś przestrzegał… Nie rozumiem tego. Przecież nie jestem córką Apollina, żebym mogła przewidzieć przyszłość, czy cokolwiek to jest.
 - Może to jakiś bóg chce ci coś przekazać?
 - Tylko kto… - spojrzałam przerażona na Shedowa. – To była twoja matka…
 - Co? – zmarszczył brwi.
 - Rok temu stanęła mi przed oczami i tak jakby kazała mi, żeby trzymać Zoey na odległość od ciebie i Ziry… I teraz ten głos, sowa i te czerwone oczy… Tym kimś komu mam pomóc to masz być ty!
 - Musiałaś się uderzyć upadając – chłopak wstał i chciał już odejść, ale złapałam jego dłoń. – Proszę cię uwierz mi, bo jeżeli ty mi nie uwierzyć ja sfiksuję – poczułam łzy w oczach, kiedy on w taki mroźny sposób na mnie spojrzał. – Wytłumacz mi, dlaczego twoja matka mnie nawiedza?
 Widziałam jak napina mięśnie twarzy.
 - Nie wiem Han, nie mam zielonego pojęcia, dlaczego moja matka sobie wypatrzyła ciebie i dlaczego cię nawiedza – warknął. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio ze mną rozmawiała…
 - Przepraszam…
 - Nie masz za co – mruknął. – Jeżeli będę wiedział, czego moja matka chce od ciebie dam ci znać – już miał iść, ale w ostatniej chwili się odwrócił. – Nie podziękowałem ci za to, co zrobiłaś przed rokiem. Prosiłem matkę, żeby coś zrobiła aby Zo nie wtrąciła się do mojej walki z Zirą i wtedy pojawiłaś się ty.
 Uśmiechnęłam się do niego.
 - Nie ma za co.
 - Aaa… Jakby co w obozie jest niezłe poruszenie, ponieważ Dylan miał znowu wizję.
 - I dopiero teraz mi to mówisz?
 Ruszył ramionami i znowu zniknął. Pokręciłam głową i pobiegłam w kierunku obozu.

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać. Mam nadzieję, że się spodoba, a teraz z niecierpliwością czekamy na Dominikę ;*
Kinga

2 komentarze:

  1. To opowiadanie jest boskie ;). Fabuła jest świetna bohaterowie też. :) I ten tajemniczy Shedow... Mam nadzieje że niedługo pojawi się kolejny rozdział. Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne kiedy następny rozdział ??
    Możesz mi napisać jak dodasz nowy rozdział www.love-me4-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń