Nazywam się Hanna Toscano.
Urodziłam się w Toskanii, ale oczywiście, nie jestem Włoszką tylko Chorwatką.
To nazwisko przejęłam po moim ojczymie, Ramiro Toscano. Był on przez wiele lat współpracownikiem
mojej mamy w prowadzeniu winnicy oraz tutejszego pensjonatu. Ale co ona robiła
we Włoszech? Oczywiście, przez wiele lat pracowała jako wolontariusz w domu
starości w Chorwacji. Poznała tam mężczyznę, który wiecznie opowiadał o swoich
hektarach, na których rosły przepiękne winorośle, z których wyrabiało się
wyborne wino, najlepsze w kraju, a może i na świecie. Mówił też, że nie wie,
czy dobrze zrobił zostawiając je swojemu nieodpowiedzialnemu synowi. Po jego
śmierci mamie odczytano jego testament, gdzie umieścił prośbę, żeby razem z
Ramiro zajęła się jego winnicą. Nic ją w kraju nie trzymało, więc wypełniła
jego prośbę i się tutaj wprowadziła. Co z moim ojcem? Podobno był wybornym
smakoszem wina. Znał się na tym jak nikt inny. Pewnego dnia przyjechał on do Toskanii,
gdzie zamieszkał razem z moją mamą w jej pensjonacie. Jego pobyt był krótki,
ale na długo zapamiętany. Oczarował ją jak nikt inny. Zawsze wspominała, że jak
na mnie patrzy to widzi w moich oczach jego. Nigdy nie wrócił do Toskanii, ale
moja mama się tym nie przejmowała. Dobrze o tym wiedziała, że tak będzie. On
nawet ją o tym uprzedził, czym się też nie przejęła. Ramiro mówił, że przez
całą ciążę była szczęśliwa, ani razu nie zapłakała z tęsknoty albo z żalu. On
postanowił się ją zająć. Zmienił się dzięki temu, że został moim ojcem. Już
nikt go nie nazwał rozpuszczonym dzieciakiem.
W wieku ośmiu lat straciłam matkę
w wypadku samochodowym. Nie była to łatwa chwila ani dla mnie ani dla Ramiro.
On zaczął pić, nie zwracał już na mnie uwagi. Czasem słyszałam jak przezywał
mojego prawdziwego ojca, że to przez niego… Nie rozumiałam go. Już wtedy
musiałam dorosnąć i zająć się winnicą. Pomagała mi w tym Matylda. Stara Polka,
która podczas II wojny światowej razem ze swoją matką uciekły z kraju.
Dzisiaj mam już niecałe
siedemnaście lat. Wciąż zajmuję się winnicą, ale niestety bez Matyldy, która w
zeszłym roku zmarła. Ciągle muszę patrzyć na użalającego się nad sobą Ramiro.
Tak mi go było szkoda. Minęło już dziewięć lat, a ten wciąż nie może pogodzić
się ze śmiercią mojej matki.
- Tato? – weszłam do kuchni, gdzie
siedział jeszcze trzeźwy.
- Tak? – powiedział swoim
zachrypniętym głosem.
Podniósł głowę tak że mogłam
przyjrzeć się jego zniszczonej twarzy. Miał on tylko trzydzieści pięć lat, a
wyglądał dziesięć lat starzej.
Podeszłam do stołu i usiadłam
naprzeciwko niego. Nalałam sobie i jemu do kieliszków wina. Zawsze to robiłam,
kiedy chciałam z nim porozmawiać na poważne tematy.
- Jak wiesz… - zaczęłam, ale moje
ręce drżały tak jakbym miała zaraz wyjść na środek i zacząć recytować wiersz z
okazji Dnia Nauczyciela. – W przyszłym tygodniu skończę siedemnaście lat, więc…
- Chciałabyś zorganizować tutaj
jakąś imprezę, zgadłem? – popatrzył na mnie tymi czarnymi jak węgiel oczyma.
Zagryzłam delikatnie wargę i pokiwałam głową. – No cóż… - wstał i podszedł do
lady, na której była lista klientów wynajmująca wielką salę przyjęć. Słyszałam
tylko jego nerwowe stukanie palcami, które zawsze doprowadzało mnie do szału. –
W sobotę mamy lukę, więc powiedz swojemu przyjacielowi, że może potwierdzić te
zaproszenia, które zapewne już wysłał…
Przyjrzał mi się uważnie jakby
oczekiwał, że coś się stanie. No i się stało. Na moich policzkach pojawiły się
dwa rumieńce, na co Ramiro się uśmiechnął. Znowu przechytrzył mnie i Dylana,
przyjaciela odpięciu lat, kiedy razem ze swoją matką musiał wyprowadzić się z
Anglii tutaj. Wysoki, o czarnych oczach i tego samego koloru włosach. Nie wiem,
co inne dziewczyny w nim widzą, że cały czas go obsypują kwiatami, ale ja widzę
w nim szalonego, mało odpowiedzialnego, kochającego muzykę oraz dobrą zabawę
chłopaka. No cóż… Chyba za to go kocham.
Usłyszałam pukanie do okna,
odwróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Dylana. Pokazałam mu ręką,
żeby wszedł. Otworzył szklane drzwi i wszedł do kuchni. Z jego uroczej twarzy
nie schodził uśmiech…
- Zgodził się, prawda? – szepnął
do mnie, nachylając się nad drewnianym stołem. Pokiwałam mu twierdząco głową. –
Wiedziałem! Twój ojciec jest spoko, a nie tak jak mój.
Posłałam mu wrogie spojrzenie.
Dobrze wiedział, że Ramiro nie jest moim biologicznym ojcem i jak również
wiedział o jego problemach z alkoholem. Dylan również nie ma ojca. Podobno, gdy
miał dwa miesiące on odszedł i nigdy go już nie widział. Jego mama mu powtarza,
że on cały czas go obserwuje, cały czas jest przy nim… Tak jakby już nie żył…
Tyle, że prawda jest inna. Mój i jego tata są tam gdzieś, ale gdzie?
- Hania? –zaczął niepewnie.
- Hmm…? – uniosłam wzrok i
spojrzałam w jego oczka.
- No, bo ten… są niby… te
- Dylan? – teraz ja zaczęłam
stukać paznokciami o stół.
- No, bo to są nasze urodziny,
prawda? – pokiwałam twierdząco głową, ponieważ od dawna obchodzimy razem
urodziny tego samego dnia, chociaż on jest ode mnie starszy o dwa lata. – Wiem,
że tutaj mam wielu znajomych, ale to są moje dziewiętnaste urodziny, no i
chciałbym zaprosić moją starą znajomą z Anglii…
- Nie mówiłeś mi, że masz tam
jeszcze znajomych…
- Wiem, bo tak na serio nie mam,
ale ona nalegała… Ugh! Po prostu jej wiszę pewną przysługę i ostatnio się
odezwała do mnie, więc kazałem jej tutaj przyjechać…
- Tutaj? – uniosłam brwi.
- No tak, tutaj… Do waszego
pensjonatu… Chyba macie jeszcze jakieś miejsca?
- spojrzał na mnie błagalnie.
- Ugh! No dobra, kiedy przyjedzie?
- No właśnie w tym problem, że…
- No tutaj jesteś! – usłyszałam
czyjś głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam blondynkę o długich, prostych włosach
– A kim jest ta twoja dziewczyna? – spojrzała na mnie z pogardą.
- To nie jest moja dziewczyna… -
podrapał się po głowie. – Zoey to jest Hanna, Haniu to jest Zoey.
Pokiwałam do niej głową, na co
wywróciła swoimi szarymi oczami. Zacisnęłam zęby i odwróciłam się do baru, skąd
wyciągnęłam parę ciastek. Kiedy odwróciłam się zobaczyłam, że Zoey pije prosto
z butelki wino. Wzięłam kilka wdechów i podeszłam do niej, zabierając butelkę,
za co obdarzyła mnie złowrogim spojrzeniem i podałam jej kieliszek z winem,
które nie dopiłam.
- Tutaj pije się tak…
- Człowieku nie poznaję cię… -
zwróciła się do niego. – Z kim ty się zadajesz?
- Z osobą kulturalną i której
cierpliwość się zaraz skończy. – miałam się już na nią chęć rzucić, ale
pomiędzy nami stanął Dylan.
- Co powiecie na spacerek?
Tydzień później…
Stałam na środku sali, szukając
wzrokiem Dylana, który razem z Zoey gdzieś wyszli. Nie było z nią łatwo przez ten
tydzień, ale jednak znaleźliśmy wspólny temat. Ona również nie ma ojca, a z
matką ma bardzo słabe kontakty, a tą przysługą było wyrwanie z kraju. Poczułam
jak ktoś mnie szarpie za rękę, odwróciłam się i ujrzałam wysokiego chłopaka,
którego widzę pierwszy raz na oczy. Uśmiechnął się sztucznie i złapał mnie w
pasie. Był niesamowicie silny, ale to chyba normalnie u chłopaków. Spojrzałam w
górę i zaczęłam się przyglądać jego zimnym oczom. Trochę mnie przerażał, ale z
czasem to przerażenie było coraz większe. Przytrzymał mnie jeszcze mocniej,
kiedy próbowałam wyszarpać się. On tylko się uśmiechnął i pokazał mi głową na
Dylana i Zoey, którzy także znaleźli sobie nowych partnerów, których pierwszy
raz na oczy widzę.
- Wszystkiego najlepszego, córko
Dionizosa… - powiedział swoim zimnym głosem.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi,
ale w tej chwili najważniejszą rzeczą była ucieczka. Spojrzałam w kierunku
ziemi, z której wyrastały nowe winorośle. Poczułam dzięki temu siłę. Wyrwałam
się z jego ramion i pobiegłam w stronę Dylana, ale drogę zagrodził mi jakiś
uczeń z mojej szkoły. Wyglądał jakby był w transie. Popchnęłam go z taką siłą, że wpadł
na zakochaną parę.
- Dylan! – krzyknęłam.
Spojrzał na mnie zdezorientowany,
ale chwilę później znowu spojrzał na swoją partnerkę. Była ona… Najpiękniejszą
dziewczyną jaką ja w życiu widziałam. Skoczyłam pomiędzy nich i pociągnęłam za
rękę przyjaciela, nie było łatwo, bo cały czas się opierał, ale ja wiedziałam,
że to dla jego bezpieczeństwa. Teraz zaczęłam szukać wzrokiem Zoey, ale na
mojego pecha znowu ujrzałam mojego byłego partnera. Z uśmiechem na twarzy się
zbliżał w naszym kierunku. Rozejrzałam się i ujrzałam dziewczynę. Szybko
pobiegłam w jej kierunku i wyrwałam ją z objęć potwora. Dosłownie! Ta twarz…
Fuu…
Kierowaliśmy się do wyjścia. Dylan
i Zoey nie rozumieli mojego zachowania, ja również… Kiedy byliśmy już blisko
wyjścia, drogę zagrodzili nam nasi byli partnerzy. W ich oczach płonęły
iskierki zła. Nie wiedziałam kim są, ale wiedziałam, że przez nich będziemy
mieć kłopoty.
- Gdzie się herosi wybierają? –
zapytała swoim pięknym głosem kobieta.
- Herosi? – zakpiła Zoey. – A co
my w jakiejś bajce występujemy?
- No proszę… - powiedział brzydal.
– Nasza odważna Zoey…
- Skąd znacie moje imię? –
wyglądała jakby miała zaraz na niego rzucić się.
- Kto nie zna twojego imienia? –
zaśmiał się mój partner. – Jesteś przecież córką Zeusa.
- Zeusa, tak? – uniosła swoje
brwi. – A wy to Hermes, Afrodyta i Hefajstos?
- Nie, ale byłaś blisko… -
powiedziała kobieta.
Czułam, że w Zoey gromadzi się
gniew. Odsunęłam się w stronę Dylana, w obawie, że dziewczyna stanie w
płomieniach.
Nagle na sali zrobiło się cicho.
Powoli odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, co wywołało tą ciszę…
Nikogo tutaj nie ma… Wszyscy
zaproszeni goście wyparowali. Nie ma żadnego wytłumaczenia na ich zniknięcie.
Tutaj jest tylko jedno wyjście, które było zatarasowane przez tych trzech
dziwnych ludzi.
Nieświadomie zrobiłam krok do
tyłu.
- Córko Dionizosa coś się stało?
Dziwnie się czułam… Dlaczego oni
tak mnie nazywali? Dlaczego oni mówią, że jesteśmy córkami jakiś mitycznych
bogów?
- Dylanie.. – kobieta podeszła do
mojego przyjaciela, a on znowu wyglądał jak w transie. – Powiedz swoim
przyjaciółką, żeby poszły z nami…
Ten spojrzał w naszym kierunku.
Jego źrenice były maksymalnie rozszerzone. Z jego ust wydobył się głos.
Dnia pewnego wszyscy staną w
rysztunkach bojowych,
Ponieważ nowo narodzona z łez Nemezis
dwunastka
Do wojny Olimp zmusi.
Świat obleje się krwią i zaleje
wszystkich
Smutek i rozpacz zawładnie wszystkimi.
Ośmiu herosów stanie nad wyborem
życia i śmierci,
Kto wybierze dobrze razem z
innymi świętować będzie,
Kto wybierze śmierć przez
wieki
Będzie cierpiał w odchłani
Hadesu.
- Serio? – znowu usłyszałam kpiący
głos Zoey. Zazdrościłam jej tej odwagi albo głupoty. – To jakaś atrakcja tych
urodzin? Czyżby nasz mistrzu imprez – spojrzała na Dylana – postawił na coś
nowego? Mnie już to nudzi, a na pewno wkurza, więc jakbyście ruszyli łaskawie
te wasze dupska i wypuścili mnie byłabym wdzięczna.
-Jak śmiesz tak się do nas
odzywać!? – głos brzydala odbił się echem na sali.
Jego oczy nabrały czerwonej barwy?
Jak to możliwe? O co tutaj chodzi, bo ja już niczego nie rozumiem. Dlaczego
Dylan zachowuje się jakby był w jakimś transie? Dlaczego nikt nie zauważył, że
tutaj tak cicho? Poczułam ruch ze strony Zoey. Ona też chyba poczuła, że
jesteśmy w niebezpieczeństwie. Powoli podeszłam do okna… Cały czas byłam
obserwowana przez tego ładniejszego z chłopaków. Spojrzałam w kierunku
dojrzewających winorośli. Były one takie piękne…
- Herosi… - odezwał się brzydal. –
Chodźcie z nami.
- Jeżeli nie pójdziemy? –
odważyłam się zadać pytanie.
- Cierpienie, ból, śmierć.
Cała trójka zaczęła się śmiać w
sposób przerażający. Zoey odsunęła się od nich. W jej oczach widziałam tylko
gniew. Czułam, że za chwilę stanie się coś złego, tylko nie wiedziałam co. Zamknęłam
swoje oczy i przysiadłam pod ścianą. Miałam wrażenie, że coś kontroluję. Coś
żywego i wspaniałego.
- Co to do cholery jest?! –
usłyszałam krzyk Zoey.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam
pełzające winorośle, które pełzły w stronę tych ludzi. Na ich twarzy było
zdziwienie, ale chwilę później spojrzeli na mnie. Teraz wiedziałam, że już po
mnie. Szybko podniosłam się na nogi i robiłam małe kroki do tyłu.
- Córko Dionizosa, wybrałaś
cierpienie, ból, śmierć? – mówił swoim przerażającym głosem brzydal.
- To nie ja! – zaczęłam krzyczeć.
- Żartujesz sobie z nas? – był
coraz bliżej.
- Zostaw ją!
W pomieszczeniu rozbłysło jasne i
oślepiające światło, usłyszałam jeszcze huk jakby uderzył tutaj piorun.
Próbowałam jeszcze zlokalizować Dylana i Zoey, ale światło było zbyt rażące.
Ujrzałam tylko upadającą na ziemię postać. Po kształtach przypominała mi
dziewczynę. Chciałam do niej podejść, ale to wszystko było za dużo jak na mnie…
Powoli traciłam przytomność.
- Spóźniliśmy się? – usłyszałam
jeszcze czyjś głos, ale nie potrafiłam już ocenić czy należał do dziewczyny czy
do chłopaka.
- Spokojnie… Żyją.
To było ostatnie, co pamiętam.
Przestałam się upierać temu snu, zamknęłam swoje powieki i usnęłam.
No i napisałam swój pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że nie zwaliłam go, ponieważ nigdy z taką werwą nie pisałam rozdziału. :D Następny należy do Dominiki.
Pozdrawiam,
Kinga.
Jest świetny, chociaż trochę trudno mi się połapać o co chodzi ;p Pewnie w następnym się wszystko wyjaśni.
OdpowiedzUsuńHannę i Dylana już lubię, do Zoey jeszcze nie mam opinii. Na początku wydawała się, że jest wredna i egoistyczna, ale teraz jest odważna. Zdaje mi się, że Dylan wie coś więcej niż dziewczyny, dziwnie się zachowuje.
Czekam na kolejny ;*
Świetny 0.0
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ;p
Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach na Gg 3872068 ... byłabym wdzięczna ;D
fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie [you-should-thought.blogspot.com] i na wspólny z koleżanką [control-and-burn.blogspot.com]
Cudo nad cudami ! Brawa dla ciebie za stworzenie czegoś tak wspaniałego !
OdpowiedzUsuńBardzo dobre opowiadanie. :) Córka Dionizosa? Oryginalne! Gratuluję pomysłwości i talentu. :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńPozdro i wenki,
Pallas Atena
Pełzające winorośle, które pełzły :D
OdpowiedzUsuńSzalone, nie powiem xd
Ogólnie to ciekawie, bardzo ciekawie :)
Nie byłabym sobą, gdybym nie szukała błędów, czytając, ale pomijając literówki i pomniejsze uchybienia jest naprawdę bardzo fajnie :)
Twojego bloga znalazłam dzięki forum Ricka Riordana :D
Wybierasz się może na Obóz Herosów? Jeśli tak to na który turnus?
Odpisz mi na moim blogu i jakbyś mogła to informuj mnie na nim o nowych notkach :)
www.nieobliczalna-marzycielka.blog.onet.pl
Oł em dżi! *-* Ale świetne <3 Dopiero co zaczęłam czytać, ale zabieram się za resztę :P Czekam na nn i dodaję do obserwowanych ;)
OdpowiedzUsuń+Zapraszam do mnie --> http://diamond-blood-magic.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń