wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział czterdziesty dziewiąty

 - No to kto potrafi prowadzić? - spytał Dylan przytulając sswoją dziewczynę, która trzęsła się jak galaretka. Nadal nie potrafiła otrząsnąć się z szoku wywołanego bliskim spotkaniem z chmarą pająków. Na dodatek jest dzieckiem Ateny więc jej trauma nasiliła się 100 krotnie.
 - Ja! - wykonałam sprężynkę i stanęłam boso na ciepłym greckim piasku - I tak muszę skoczyć do obozu po parę rzeczy. - przeciągnęłam się jak kocica, nie zważając, na to, że prawie łokciem wybiłam oko Rikki... niestety dziewczyna uchyliła się od przypadkowego uderzenia... taka szkoda!
 - No dobra - powiedział niepewnie syn Apollina - potrafisz prowadzić?
 - Mam prawo jazdy jeśli oto ci chodzi. - uśmiechnęłam się triumfalnie.
Wszyscy spojrzeli na nie ze zdziwieniem.
 - A niby kiedy je robiłaś? - spytała Hania.
Posłałam w jej stronę tajemniczy uśmiech.
 - Więcej na ten temat może ci opowiedzieć Pan Znikam. - wskazałam kciukiem na Shedowa, który zmieszał się.
           Nie chciałam teraz rozwodzic się nad tym, że co kilka dni wybieraliśmy sie z czarnowłosym na małe wycieczki mające na celu zdobycie prawka... W obozie niestety nie uczą nas jak prowadzi sie samochód, a jak widać w tych czasach jest to bardzo przydatne! Dlatego z Shedowem uznaliśmy, że to bd dobra przygoda. Ale nie byliśmy pierwszymi, którzy na to wpadli... Prawie wszyscy nauczyciele mieli prawko, Zayn, Honey, nasz kochany wielkolud Gregory... i wiele wiele innych osób... dziwie się, że bliźniacy jeszcze nie załatwili sobie przewka... oni lubia przypały.
 - Dobra później sobie pogadacie! - ucioł Chester - teraz trzeba zorganizować resztę.
Znów się przeciągnęłam:
 - Syn Największego Złodzieja na Ziemi zalatwi nam wóz - zaczęłam kręcić głową aby rozruszać mięśnie... zwisanie głowa w dół w kokonie mi nie służy - Z Klarą musi jechać Rikki - jej imie ledwo przeszło mi przez gardło. - A Mel też jedzie bo martwie się o nią bezpieczeństwo.
Zakończyłam to zgrabnym obrotem w stronę nasłuchujących.
Wszyscy zaniemówili nie wiem z czego. Może nagle pojawiło się coś za moimi plecami, albo nie umiom uwierzyć w to co przed chwileczką powiedziałam.
 - Wow - jako pierwszy odezwał się Gregory.
 - To... - zaczał Kasmir patrząc na mnie rozwartymi oczami.
 - ...było... - teraz Lorenzo
 - ...Niesamowite! - dokończyli wspólnie.
 - Jednak głowy umisz używać inaczej niz do walenia przeciwników - w głosie Rikki było mniej jadu niż zwykle... a to mnie zdziwiło. 
 - No niekiedy jej się zdarzają przebłyski inteligencji. - dopowiedział Shed stając obok mnie, opierając brode o moje ramie.
 - Ale bardzo rzadko. - Uśmiechnęła się perfidnie ta winogronowa jędza.
            Po krótkiej dyskusji Dylan przywrócił nas do porządku... widocznie zebrał myśli i wymyślił jakiś sensowny plan więc uciszyliśmy się grzecznie i zaczęliśmy słuchać co ma do powiedzenia chłopak.
 - Zgadzam sie z Zoey, praktycznie we wszystkim, tylko obawia się, że trzeba wam kogoś dołożyć na wszelki wypadek.
 - Najlepiej kogoś kto...
 -... potrafi utrzymać...
 -  ... dwie lwice...
 - ... na dystans....
 - ...bo...
 - ...rozwalą...
 - Auto. - zakończyli razem bliźniaki.
          Spojrzałam na nich z przymrużonych powiek. Najpewniej mieli racje, bo jak przyjdzie co do czego i wkurze się na Brigden to moze wylecieć w powietrze wszystko dookoła, a chyba tego wolelibysmy uniknąć.
Poczułam jak pierś Shedowa faluje w góre, gdy nabiera powietrza aby zgłosić się na ochotnika... lecz nim zdążył się odezwać Hania juz wypaliła.
 - Weźcie Chestera.
Wszyscy spojrzeli na nia.
 - Dlaczego? - spytała Mel odrywając wzrok od swojego zamku z piasku robionego na stopach Christophera.
 - Bo go nie lubie.


***

            Gdy Chris załatwił jakiegoś dobrego jeepa i gdy już prawie wszystko było gotowe do naszego wyjazdu Shed zaprosił mnie na krótki spacer wzdłuż linni brzegowej. Szliśmy brodząc w lekko zimnej wodzie morza, trzmając się za ręce i ciesząc się swoją obecnością. Miałam gdzies to, ze znajduje się na terenie Posejdona i zaraz moze mnie woda wciągnąć na dno. Szłam z moim chłopakiem i cieszyłam się pięknym dniem. Nie miałam ochoty na zastanawianie się kiedy zginę. Po naprężonych mięśni twarzy zauważyłam, że ciemnowłosego coś gryzie.
 - Moglem się zgłosić za Chestera. - wypalił w końcu.
Przewróciłam oczami. 
 - A co - powiedziałam szczerząc się - boisz się, że sobie nie dam rady? - podpuściłam go. 
Ten spojrzał na mnie z góry. 
 - Bardziej, że się pozabijacie z Rikki. - odparł. 
Westchnęłam niezadowolona. 
 - Zepsułeś tą piękną chwilę wypowiadając JEJ imię! - nastroszyłam się niezadowolona. 
 - Zaraz możemy to naprawić. - odprał przyciągając mnie do siebie. Przyległam do jego ciepłego torsu schowanego za białą koszulką z jakimiś chińskimi napisami. Jego dłonie powędrowały na moje biodra i przyciągnęły mnie bliżej. 
 - No proszę, proszę. - zarzuciłam mu ręcie na ramiona - widze, że się swobodnie czujesz śród obcych niż przy swoich. - Kiwnęłam głowa w stronę plażowiczów. 
 - Tu nikt nie wie kim jestesmy i nie gnębią cię za to, z którego łona wyszedłeś. 
Zacmokałam z dezaprobatą. 
 - Ująłeś to bardzo poetycko - zaśmiałam się - Ale wiesz jak mnie wkurzasz gdy mówisz o tym, że jąką to ty sierotą nie jesteś bo jesteś synem Nemezis. Mnie to gówno obchodzi kto się ze sobą piepszył. Ważne, że jesteś. - Zakończyłam. Niekiedy moje przebłyski inteligencji mnie przerażają. Zaczerwieniłam się gdy po sekundzie zrozumiałam, co takiego powiedziałam. Pochyliłam lekko głowę aby ukryć moje oznaki zażenowania. 
 - Chyba częściej musisz wisieć głową w dół. - teraz to on mi dogryzł - Takie natlenienie mózgu dobrze Ci robi... a od godziny mnie zaskakujesz, że ruszyłaś tym starym procesorem. - popukał mnie delikatnie w głowę. 
Od jego słów jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. Czy to takie dziwne, że ja myślę? No prosze! JEszcze to sobie zapiszcie w kalendarzu! - pomyslałam.
 - Ej nerwus... - użył mojego przezwiska, które mi nadał podczas naszych treningów. Podniósł mój podbródek tak, że zmuszona byłm popatrzeć w jego jasne jak księżyce oczy.
 - Cicho! - wspięłam się na palce i pocałowałam go zanim zdążył jeszcze bardziej zniszczyc ta chwile.
          Nasze wargi, delikatne, ciepłe i żarłoczne błądziły po sobie obdarowywując siebie pocałunkami. Nasze usta tak samo chciwe, poruszające sie w jednym tępie. Wplątałam palce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie, a on objął mnie jeszcze mocniej w tali. Nasze jezyki splotły sie z sobą w szaleńczym tańcu. Oderwaliśmy sie od siebie dysząc, pocałowałam go jeszcze raz w usta i popchnęłam do tyłu. Chłopak z wielkim pluskiem wpadł do wody. Jego mina była bezcenna, zaskoczenie z nutą irytacji i przebiegłości.
          Nim zdążyłam się roześmiać, odwróciłam się i zaczęłam uciekac z wielkim piskiem. W połowie plaży chłopak dogonił mnie, przerzucił sobie mnie przez ramię i zawrócił w stronę morza. Ja darłam się i piszczałam aby mnie postawił, ale mnie nie słuchał. Zaczęłam go bić pięściami i kopać go kolanami, a ten nadal nic. W końcu wylądowałam w wodzie. Nałykałam się sporo słonej wody, gdyż kilka razy fale mnie zmyły. Natomiast on stał zadowolony z siebie.
 - Śmieszne. - wydukałam gdy ogarnęłam, z której strony fala leci.
 - Śmiem Ci przypomnieć, że to ty zaczęłaś.
Przewróciłam oczami.
 - Pomóż mi - wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
             Tak jak się spodziewałam dżentelmen ujął ją i chciał pomóc mi wstać. Ale w tedy ja go pociągnęłam do siebie i poleciał na mnie jak worek. Przewróciłam go tak, że siedziałam na nim okrakiem, a on bił się z falami. Gdy ogarnął całą sytuacje objął mnie i przyciągnął do siebie. 
 - Zobaczysz, że kiedyś przestanę ci ufać! - zagroził.
Wzruszyłam ramionami i pokazałam mu język.
 - Jakoś sobie z tym poradzę. - pochyliłam sie nad nim i znów go pocałowałam.


***

- Dzieciaki! NA miejscu będziemy za około dwie godziny jak się nic nie zmieni. - poinformowałam wszystkich, po czym zaciągnęłam sie ambrozją, która od razu mnie ożywiła. Na drodze nic się nie działo. Musiałam jechać tylko po pasie, uważać na znaki i włączać od czasu do czasu migacze gdy mijałam innych uczestników ruchu. Nudziło mnie to. Minęły już prawie 3 godziny, a jeszcze nic na nas nie wyskoczyło... wręcz tęsknie za pieczarą Arachne.. tam chociaz się coś działo, a nie tak jak tu. Nuda, i jeszcze raz nuda!
 - Tak daleko?! - mruknęła Mała blondynka jadąca w bagażniku. Jeszcze nie odpokutowała za to, że namówiła bliźniaków do przyjazdu do Aten i wywalenia mi wszystkich rzeczy z torby. Za to bs pokutowac jeszcze długo po przyjeździe do obozu. A przypilnuje tego gto bd miał nad nia piecze. i to nie bd nikt miły!
 - Ty już lepiej siedź cicho. - odparłam - Trzebabyło siedzieć w obozie.
 - Ale nikt nie powiedział, ze nie moge, a bliźniacy zostali! - zaczęła się wykłucać - Ja tez chcę zostać!
Krzyknęła. Gdy by stała na ziemi na pewno tupnęła by z niezadowoleniem nogą.
 - Mel - odezwał się Chester, który siedział na fotelu pasażera obok mnie i próbował zasnąć. Naciągnął czerwoną szyldówkę na twarz odizolowując się od promieni słonecznych. - Jeśli nie przestaniesz jazgotać i nie dasz mi spac to osobiście przypilnuje abyś leciała za tym samochodem do końca dro...
Nie dokończył gdyż rzuciło całym autem, kiedy wzięłam ostry zakręt tuż przed głazem, który nagle spadł przed maskę. Wszyscy krzyknęli z niezadowoleniem, gdyż nie wiedzieli co się dzieje.
 - Fox! - wydarła się Rikki - Czy ty jesteś chora psychicznie?
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo coś wylądowało na naszym dachu robiąc wielkie wgniecenia.
 - Co u diabła...? - zaczął syn Aresa kiedy przed szybą pojawiła się wielka brodata głowa, z brodawkami na nosie. Stwór uśmiechnął się pokazując swój bardzo niezadbany zgryz.
Po chwili kolejny huk i kolejny stwprek wylądował na naszym dachu, ale ten zgrabnie przeskoczył na tylnią szybę i zaczął się dobijać kilofem do środka. Mel zaczełą krzyczeć i próbowała przedostac się w bespieczne miejsce. Chris wyciągnął w jej stronę ręce i próbował ją złapać.
Skręciłam kierownicą i o cal minął nas wielki głaz.
 - Duchy gór! - krzyknęła Klara, która obudziłą się i trzymałą kurczowo miecz, który dostała od Arachne.
 - A co to takiego jest? - spytał Chester otwierając okno i wychylając się z niego.
Mały skrzato podobny potwór zauważył to i skoczył na wycieraczki zasłaniając mi całe pole widzena.
 - Zrób coś! - krzyknęłam do chłopaka.
 - Staram się! - odkrzyknął wchodząc na dach.  
 - Pewnie dwunastka dowiedziała się, że zdobyliśmy miecz! - powiedziała Rikki wyjmując swój oręż. obróciła się na fotelu w stronę Mel i próbowała ją wciągnąc do środka uważając przy tym aby szpetny skrzat nie zrobił jej krzywdy.
              Znów skręciłam ostro kierownicą kiedy kolejny kamień wielkości piłki do koszykówki, próbował spaść na nasz samochód. Rikke rzuciło tak, że wylądowała na szybie Klary, a Chester z ledwościa utrzymał się na dachu gdyż jego nogi zasłaniały mi lewą szybę.
 - A co to są te duchy gór? - spytałam Klarę, która jeszcze się nie otrząsnęła po spotkani z chmara pajaków i mówiła mniej niż zwykle.
 - Małe gnomy, które wywołują lawiny i sprawiają, głupie wypadki. Zazwyczaj nie są bardo szkodliwe.
 - No widać - mruknęłam pod nosem i ominęłam kolejny kamień.
           Coś trzasnęło i wszystko co miałam na desce rozdzielczej poleciało do tyłu. Usłyszała pisk malej dziewczynki i krzyk reszty, którzy próbowali jej pomóc. W lusterku widziałam, że Gnom otworzył bagażnik, a dziewczynka pod wpływem siły wyporu wyleciała z samochodu. Widac to do cisnęłam hamulce do ziemi, a samochód się zatrzymał.
 - Chris! - przed sekundą Rikke krzyknęła do Pana Złodzieja.
 - Już! - odkrzyknął i zniknął, aby po chwili pojawić się z przestraszoną blondynką w ramionach.
          Natomiast Chester Przeleciał przez maskę łapiąc duszka i wylądował na ziemi pełnej kamieni. Sama uderzyłam głową o kierownice, a Klara rąbnęła czołem o szybę i zaczeła krwawić. Rikke leżała w tak dziwnej pozycji na skrzyni biegów, że to się w pale nie mieści. Nogi miała na desce rozdzielczej, a ręce i reszta tułowia leżąły skrzywione pod nogami Klary. W sumie nie współczułam jej. Dobrze jej tak.
 - Chester! - wydarłam się widząc, że kamienie wciąż spadają, a przyjaciel leżał nieprzytomny na ziemi. Kilka kamieni udeżyło w nasz dach robiąc wgniecenia.
 - Wychodzimy! - szybko wydałam komędę i otworyzłam drzwi, a pierwsze co zrobiłam po wyjściu z auta to roztrzaskałam piorunem głazy wielkosci wózka, który leciał wprost na samochód.
           Zaraz po tym jeden ze skrzatów wskoczył na mnie, dotykając mnie w miejsca, o których Shedow mógł sobie pomarzyć. Próbowałam go złapać ale skubaniec był szybki. W końcu straciłam cierpliwość i zrobiłam z siebie agregat do prądu, w rezultacie duch spadł na ziemię gdyż, natężenie prądu było dla niego za wielkie. Kila razy jeszcze poskakał na ziemi, a potem znieruchomiał.
 - Teraz to mnie wkurzyły! - krzyknęłam i rozwalałam lecące kamienie jeden po drugim.
Słyszałam, za sobą komendy Rekke, która kazała Chrisowi wziąść Mel i nieprzytomnego Chestera w bezpieczne meijsce.
 - My sobie poradzimy! - krzyknęła na koniec biorąc pod ramie wystraszoną Klarę , która zachowywała się jak spłoszony kot lecz ściskała w ręce meicz tak mocno jakby od tego zależało by jej życie.
Niestety gnomów się namnożyło i teraz wyłaziły z wszystkich stron, a głazy spadały coraz częściej. Wyciągnęłam zza pasa rękojeść miecza i aktywowałam go. Srebrne ostrze wyskoczyło i zamachnęłam się na ducha, kóry chciał na mnie wskoczyć.
        Rikke i Klara już dawno walczyły z nimi, ale ja byłam zajęta rozwalaniem kamieni, a nie głupimi gnomami, która na marginesie rowaliły mi bluzkę i zostałam w za małym staniku pożyczonym przez, którąś z dziewczyn. Córka Ateny walczyła ale z mizernym skutkiem. Patrząc na nią zdawało się, że ten miecz jest strasznie nieporęczny i ciężki. A gdy trafiał na swój cel nie przecinał go ale przesuwał jakby wg nie był zaostrzony. Co było bardzo dziwne.
 - Brigden zrób coś jak jesteś taka potężna! - warknęłam na ciemnowłosą, która zmagała się z gnomami aby utrzymać je metr od siebie. Jej miecz obracał się w każdym kierunku, ale nie potrafił dosięgnąć celu. Skrzaty były za szybkie na to.
 - Sama coś zrób Pani Ja Jestem Najlepsza. - dogryzła mi, a sama wyczarowała mini fale i zmyła gnomy znajdujące się wokół niej.
 - Co za wspaniałomyślność - mruknęłam.
           Coś złotego rozbłysło i wręcz oślepiło mnie. Gdy światło ustało spojrzałam w stronę jego energii. W rękach Klary znajdował się zupełnie inny miecz. Ten był jeszcze piękniejszy i jeszcze wspanialszy niż jego poprzednik. Teraz w końcu wyglądał na oręż. Dziewczyna zamachnęła sie nim z łatwością, znowu coś błysło, a zaraz o tym wszystkie skrzaty zniknęły z piskiem. 
Spojrzałyśmy na nia zaskoczone.
 - Jak ty to.. - zapytałam otwierając usta.
 - Nie wiem. - odparła blondynka. - ale to chyba przez krew... Kilka kropli mojej krwi spadło na klinge gdy walczyłam.
Spojrzałam na nia z niedowierzaniem.
 - Czy to możliwe, ale krew go aktywował? - bardziej stwierdziła niż spytała Rikki.
 - Na to wygląda. - odparła jej córka Ateny.
W powietrzy zabrzmiał "Fire" od Linkin Park. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i odebrałam go.
 - I jak wam idzie? - spytała przełączając na głośno mówiący - wiecie już gdzie jest ten wulkan?
 - Tak - usłyszałam poważny głos Hani - Trzeba załatwić transport do...


Pufff... Ciężko pisać tak późno w nocy;D ale się udało:D

Dziś Świąteczny czas
Dzwony biją w las
Mały karpik się uśmiecha
Wnet na pierwszą gwiazdę czeka
Uszka dziś się przysłuchują
Jak kolędę podśpiewują
Barszczyk pięknie jest czerwony
Zaś jak zwykle zawstydzony
Zdrowych Ciepłych i Pogodnych
Życzymy wszystkim Świąt Radosnych
Wesołych Swiąt!!

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. :D
    Dzięki i nawzajem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny zarąbisty rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Heej. Zamawiałaś u mnie szablon. i Byłabym skłonna przyjąć twoje zamówienie, ale musiałabym odrzucić połowe postaci, nie ma szans abym zdołała umieścić tyle postaci na jednym szablonie. więc jesli sie zgadzasz na to to napisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam waszego bloga! Zapraszam do mnie:
    http://dlaczego-tak-jest-historia-laury.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpisy. Kiedy następne ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdział ? codziennie wchodzę z nadzieją że będzie nowy a tu lipa :(

    OdpowiedzUsuń