niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział siedemdziesiąty czwarty

Susane:

-Co my tutaj robimy?- ubrana w gruby sweter, rurki i martensy oczywiście wszytko w kolorze czarnym, zajadałam hot-doga na jednej z Nowojorskich ulic.
-Skąd ty to masz?- oczywiście po co odpowiadać na pytania Hypnosie!- Co to jest?
-Hot-dog, z budki na rogu, te są najlepsze. Co my tutaj robimy?
-Skąd wiesz? Tutaj zaczniemy twoja naukę panowania nad mocami- spojrzałam na niego sceptycznie.
-Urodziłam się tutaj, wiem gdzie są najlepsze hot-dogi. To od czego zaczynamy?- skończyłam spożywać jakże zdrowy posiłek i wyrzuciłam serwetki do kosza.
-Musimy gdzieś usiąść, chodź!- więc ruszyłam za Hypnosem.
***
-Mogłeś mi powiedzieć, że wybieramy się do jakieś cholernie drogiej restauracji, założyłabym jakąś sukienkę czy coś- wysyczałam kiedy już zajęliśmy miejsce przy stoliku w prywatnym pokoju.
-Ale przecież nikt Cię nie widzi- ugh... czy bogowie nie mogli by być trochę bardziej domyślni?
-Mniejsza. Po co tu przyszliśmy? Bo chyba nie po to by zjeść?- jakieś wykwintne potrawy już stały na stole, a obok nich desery.
-Zjedzmy, będziesz potrzebowała dużo energii. Do tej pory mocy używałaś samoistnie, tak naprawdę nie miałaś wpływu na to jak nią kierujesz- w trakcie gdy on mówił ja rozpoczęłam jedzenie. Nie miałam jak to coś co jest na moim talerzu się nazywa, ale niewątpliwie było pyszne.- Musisz nauczyć się kontrolować i wykorzystywać moc. Dotąd używałaś jej nie kontrolując tego i dopóki nie nauczysz się kontroli, to nie masz prawa jej używać! Musisz być bardzo świadoma ludzi wokoło, ich uczuć, nastroi i tego gdzie się znajdują. Twój umysł powinien zastępować ci oczy i uszy.
-Dobra, ale po co? Nie rozumiem, po co mam, aż tak wtrącać się w umysły?
-Byś nie zużywała na to tak dużo energii i nie skupiała się na tym tak bardzo.
-Okej... A po co mnie wyciągnąłeś tutaj, nie mogłeś mi powiedzieć o tym w obozie?- zapytałam kończąc posiłek.
-Mogłem, ale lepiej byś poćwiczyła najpierw na ludziach. Medytowałaś kiedyś?-wstał i wskazał dwie maty naprzeciwko okno. Szybko przyjął pozycję kwiatu lotosu.
-Nie- usiadłam obok niego przyjmując taką samą pozycję.
***
   Uchyliłam jedną powiekę, szybko ją zamykając. Po chwili zrobiłam tak samo z drugim okiem. Siedzimy już tutaj od kilku godzin, zdrętwiały mi nogi, a nadal nie potrafię się skupić! Zaczęłam nucić w myślach Take Me To Church Hozier  i wkurzona na brak efektów, postanowiłam szybko uruchomić tą piosenkę na smartphonie, ówcześnie wkładając do uszu słuchawki. Gdy rozbrzmiały dobrze mi znane dźwięki skupiłam się na swoim umyśle, po raz milionowy tej godziny. Uspokoiłam swój oddech i zastygłam wsłuchana w dźwięki muzyki. Wyciszyłam się i chyba w końcu mi się udało. Wyczułam Hypnosa siedzącego obok i obserwującego mnie, ludzi na dole spieszących się do domu na spotkanie, kelnerów w restauracji na dole znudzonych pracą, kucharza któremu przypalił się sos. Chwila co? Gwałtownie wszytko się skończyło trwało to zaledwie kilka sekund, ponieważ piosenka nadal głośno rozbrzmiewała w moich uszach. 
-Czy o to chodziło?- zapytałam, wyjmując jedną słuchawkę i uważnie wpatrując się w rysujący się przede mną widok.
-Tak. Na razie tylko tyle mogłem, musisz teraz to udoskonalić- złapał mnie za rękę i mój świat zwirował. Znajdowałam się na polanie przy stajni pegazów. Wstałam i spojrzałam na miejsce w którym powinien znajdować się Hypnos, zastając tam pustkę. Ruszyłam w stronę obozu wkładając drugą słuchawkę do ucha i oddając się muzyce. Nie wiedziałam jak potoczy się moje życie, za to wiedziałam jedno, musiałam nauczyć się panować nad swoją mocą. 


Hej :) 
Zasługuje na lanie! I to ogromne, miałam dodać rozdział już dawno, ale niestety, w święta nie miałam na to czasu, a moja kochana szkoła wcale mi tego nie ułatwia. Przepraszam, że tak krótki i beznadziejny, ale muszę uciekać uczyć się na dwa sprawdziany, które mam jutro. 
Do zobaczenia, w czymś dłuższym i lepszym:)
~Pataxxon